#25 Moja mama zmarła kiedy miałam 14 lat. Od tego wszystko się - TopicsExpress



          

#25 Moja mama zmarła kiedy miałam 14 lat. Od tego wszystko się zaczęło. Zaczęłam chodzić na pierwsze moje wagary. Spotykałam nowych ludzi. Przez nich zaczęłam pić. Potem doszły do tego narkotyki. Wiem, że to głupie. W tak młodym wieku zacząć niszczyć sobie życie. Wiedziałam jakie to może mieć skutki. Byłam wszystkiego świadoma. A mimo to, to robiłam. To pozwalało mi uciec. Potem zmarła moja babcia. Zaczęłam się ciąć. Mieć myśli samobójcze. Nie miałam wtedy w zasadzie nikogo. Mój ojciec mało się mną interesował. Wychodził do pracy rano, przychodził wieczorem i szedł do swojej nowej dziewczyny. Nie rozmawialiśmy. Rzadko. Zwykle tylko dawał mi kasę na coś do jedzenia i ciuchy. Nigdy nie zapytał jak się czuję. Jak tam w szkole, czy dostałam dobrą ocenę. Pewnego Dnia miałam już dość. Dopadła mnie depresja. Kilka kresek i do tego alko. Zabójcza dawka. O to mi chodziło. Chodziło mi o to, aby zniknąć. Przestać żyć. Nie chciałam już żyć. Miałam dość. Nie radziłam sobie. Byłam z tym wszystkim sama. Moi przyjaciele się ode mnie odwrócili bo zaczęłam ćpać. Przyjaciele powinni mi pomóc, a nie odejść. Próba samobójcza się nie udała. Uratowali mnie, niestety. Rozmowy z psychologiem, kuratorem i ojcem. Widać że nie chciał ze mną rozmawiać. Nie przejął się. Widocznie go męczyłam. Po kilku miesiącach dowiedziałam się że tata ma raka. Złośliwego. To był wielki cios. Zaczęłam ćpać coraz więcej. Coraz więcej miałam długów. Coraz więcej się niszczyłam. miałam już w zasadzie 18 lat. Mogłam wszystko. Tak mi się wydawało... Myślałam, że jestem wolna, a nie byłam. Kiedy ojciec umarł nie miałam nikogo. Zazwyczaj ćpałam w baraku. Stary barak w lesie. Nikt tam nie zagląda bo wszyscy boją się ćpunów. To nawet dobrze. Pewnego Dnia znowu tam poszłam. Byłam sama. Bez ćpania. Po prostu siedziałam i myślałam. Zauważyłam jakiegoś chłopaka. Nie wyglądał na ćpuna. Był ładnie ubrany z gitarą. Zapytał się mnie czy może tu sobie pobrzdękać. Ja z chrypą powiedziałam że może. Podszedł do mnie i się przedstawił. Podał mi rękę. Miał na imię Marcin. Ja mu nie podałam. Bałam się. Był za bardzo dobry. Usiadł i zaczął grać. Uśmiechał się do mnie i nawet kilka razy ja się do niego uśmiechnęłam. To było miłe. Pięknie grał. Zawsze o godzinie 20 tam przychodziłam. Zawsze byłam sama a on już tam na mnie czekał. Zaczęliśmy rozmawiać. Zaczęliśmy się spotykać. Zaczęłam mu ufać. Był dla mnie przyjacielem. Nawet kimś więcej. To on mi pomógł. To on mnie wspierał. To on mnie wyprowadził z tego gówna. I wiecie co? Teraz mam 21 lat. U boku kochanego męża Marcina. I już niedługo narodzi nam się córeczka SONIA. :) Piękne imię dla pięknej dziewczynki ; ) Piszę tę historię, ponieważ nie chce, abyście Wy w tak młodym wieku niszczyli sobie życie. Chcę, aby do Was to dotarło. Wiem, że rodzice często Was nie rozumieją. Często Was nikt nie rozumie i jesteście sami. Ale nie można się poddawać. Trzeba zacząć walczyć. Gdyby nie Marcin, prawdopodobnie by mnie już nie było. Prochy by mnie zniszczyły. Niby chciałam umrzeć, ale na pewno bym tego żałowała jak cholera. Pomyślcie o swoich bliskich. Na pewno jest ktoś, dla kogo jesteś całym światem. Mam nadzieję, że do chociażby małej grupki osób dojdzie. ________________________________________ to, co napisałaś... od momentu, gdy poznałaś tego chłopaka - jest po prostu piękne. iii.. cieszę się, że wasza córeczka będzie miała na imię tak, jak ja. życzę zdrowia dla niej, przede wszystkim i.. ogólnie cudownej, Twojej własnej rodziny. piąteczka!
Posted on: Sun, 10 Nov 2013 15:22:07 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015