"Noc oczyszczenia" to jeden z tych filmów, których pojawienie - TopicsExpress



          

"Noc oczyszczenia" to jeden z tych filmów, których pojawienie się dość mnie zaskoczyło. Dość powiedzieć, że nie słyszałem o nim niczego podczas produkcji, a trailer zobaczyłem dopiero na kilka dni przed polską premierą. I był to naprawdę zacny trailer. A wiecie jak to jest z fajnymi zwiastunami, prawda? Nie zważając na ostrzeżenia w postaci producentów słabych "Paranormal Activity" i "Sinistera", z dużymi oczekiwaniami udałem się do kina. Wiarę pokładałem głównie w osobie reżysera i scenarzysty Jamesa DeMonaco. Wszak spod jego ręki wyszedł świetny "Negocjator" z 1998 roku i całkiem udany remake "Ataku na posterunek 13". Koncepcja na której oparto "The Purge" jest po prostu kapitalna. W USA zmienia się władza. Zamiast karmić obywateli wyborczą kiełbasą, od razu przechodzą do rzeczy i walą z grubej rury. Nowi rządzący, zwący sami siebie Nowymi Ojcami Założycielami Ameryki wprowadzają ustrój, mający przede wszystkim na celu obniżenie przestępczości i poziomu przemocy i agresji. Metody mają raczej radykalne - na jedną noc w roku, każda zbrodnia, nawet najbardziej brutalna, jest całkowicie legalna. 12-godzinna "noc oczyszczenia" ma rozładować gromadzące się w obywatelach napięcie i sprawić, że zaspokoją swoje najkrwawsze żądzę, by potem powrócić na łono społeczeństwa. To karkołomne założenie, ale stanowi doskonałą podstawę na film, książkę, grę, czy jakikolwiek inny produkt popkultury. W "The Purge" mamy właśnie do czynienia z taką nocą. Obserwujemy rodzinę Sandinów, której głowa (nadal mało przekonujący Ethan Hawke) sprzedaje systemy alarmowe pomagające bogatym rodzinom przetrwać noc czystki. Całe osiedle eleganckich domów w spokojnej dzielnicy jest wyposażone w systemy Sandina, co pozwala ich sprzedawcy opływać w luksusie. Powoduje to oczywiście mało uzasadnione spięcia między sąsiadami. Sandin wraz z żoną (znana z "Gry o Tron" Lena Headey) i dwójką dzieci zamykają się w swoim domu, kiedy ogłoszony zostaje start nocy. Beznamiętnie obserwują na monitorach relacje z masakr, zupełnie jak współczesny obywatel głupawo i bezrefleksyjnie gapi się w wiadomości. Do czasu. Przez ich podwórko przebiega ścigany mężczyzna, a jedno z dzieci decyduje się wpuścić go do środka. Niestety, po faceta przychodzi banda mega pieprzniętych psychopatów. Zacznie się horror, a Sandinowie będą musieli wybrać pomiędzy zachowaniem resztek człowieczeństwa, a krwawą walką o życie. Spokojnie, nie narobiłem spoilerów. Wszystko o czym napisałem było w trailerze i zamyka się w początku tego krótkiego filmu. Mamy tu praktycznie idealny przepis na mroczny thriller z elementami horroru, jednak coś nie do końca zagrała. Jest napięcie, jest odpowiednia muzyka, fenomenalny pomysł, sporo krwawych scen i rasowy psychopata (genialny Rhys Wakefield), bardzo bardzo bardzo starający się wyglądać i zachowywać jak Heath Ledger w roli Jokera. Z niezłym skutkiem. Co więc leży? Scenariusz jest największą wadą "Nocy oczyszczenia". Naprawdę, miejscami jest wyjątkowo głupkowaty, a zachowania bohaterów rzadko bywają racjonalne. Żeby w pełni cieszyć się seansem należy ślepo zaakceptować serwowaną przez twórców koncepcję (a warto!), jednak trudno przymknąć oko na mało naturalnie zachowujące się postacie (zwłaszcza córka głównego bohatera i jej chłopak biją tu rekordy głupoty). Na pierwszy rzut oka płytka historia miejscami błyszczy, stając się krytyką współczesnej obojętności na propagowaną na prawo i lewo agresję. Szkoda tylko, że tak genialny pomysł napotkał przeszkodę kiepskiej realizacji. Mimo wszystko, to lepszy film niż może się wydawać. Liczę, że widzowie dadzą mu zarobić, aby ewentualny sequel był o wiele bardziej dopracowany. Tak wiele można jeszcze w tym świecie opowiedzieć. Niech nie ważą się marnować takiego potencjału. 6,5/10.
Posted on: Fri, 07 Jun 2013 17:40:53 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015