"Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna miała genialną metodę - TopicsExpress



          

"Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna miała genialną metodę pacyfikowania opozycji. Żadne więzienia czy represje, choć i te się zdarzały. Po pierwsze, po drugie i po trzecie: negocjacje. "Pan jest krytyczny? O, jak Pan ciekawie mówi, może zostanie Pan szefem Związku Naprawiaczy Czego-Tam-Pan-Chce?". Metodą kooptacji wciągnięto w orbitę władzy część opozycji krwawo stłumionej w sześćdziesiątym ósmym roku, a w latach dziewięćdziesiątych nawet rodzimych maoistów, którym powierzono realizowanie jednego z wielkich programów społecznych. Państwo to nie jakiś tyran z wielkimi zębami, lecz dobry, opiekuńczy wujek, który dawał zarobić i zaspokoić ambicje. Artystom i intelektualistom państwo przyznawało nawet dotacje, żeby je oczerniali. To nie Związek Sowiecki czy Kuba, gdzie poetów zamykano do więzień. Zanim niepokornego dziennikarza czy artystę potrącił samochód, albo okaleczyła córa Koryntu, dostawał forsę, żeby napluć PRI w twarz - w gazecie, wierszu, filmie, a świat miał dzięki temu dowód na wolność i demokrację w Meksyku. Najgorsza śmierć to śmierć cywilna: gdy państwo zakręcało kurek z dotacjami. Spotkałem ludzi z elity intelektualnej, którzy nawet po przegranych przez PRI wyborach nie chcieli niczego komentować pod nazwiskiem. Diabli wiedzą, co jeszcze się stanie, a o dotacjach wciąż decydują ludzie z PRI. Na głębokiej prowincji sprawy wyglądały jeszcze inaczej. Wielu ludzi nie za bardzo wiedziało, że istnieje jakiś wybór, czyli demokracja. Dla nich gdzieś tam daleko w wielkim mieście był Dobry Pan (czyli PRI), który przysyłał jedzenie, koce i pieniądze, gdy wioskę pustoszyły powódź albo huragan. Gdy Dobremu Panu nie było się wdzięcznym (to znaczy nie głosowało się na niego), Pan robił się zły i nie przysyłał koców, jak tamtym z sąsiedniej wsi, co byli zeszłego roku nieposłuszni."
Posted on: Sun, 28 Jul 2013 18:54:58 +0000

Recently Viewed Topics




© 2015