Dawno dawno temu, w czasach zupełnej - TopicsExpress



          

Dawno dawno temu, w czasach zupełnej niesamodzielności... Borsuczek lubi jeść. Szczęściem nie wdał się we mnie. Za mną tata podobno biegał wokół stołu udając małpę, żebym tylko zechciał przełknąć kęs. Albo babcia sadzała na oknie, opowiadała niestworzone historię próbując przemycić w środku zdania choćby łyżkę domowych lanych kluseczek... Chwała Bogu, młody zżera wszystko. Prócz sałaty, którą może spałaszować tylko w przedszkolu. Taki ma kaprys :) Dawno dawno temu, jeszcze gdy kopał przez brzuch... Potrafił mnie zbudzić kopniakiem przez dwie warstwy skóry. Z lektur i opowieści miałem wiedzę, ile godzin Myszaty powinien spać, a ile czuwać w wieku miesiąca, dwóch, trzech... I miałem wyobrażenie, że śpi w sposób ciągły z dwiema czy trzema pobudkami na dobę. I że w ciągu tych pobudek pół godzinki nacieszy się światem, po czym spokojnie zaśnie. A karmienie książkowe co ok. trzy godziny to chyba w takim półśnie. Niewiele później... Kto te wszystkie bzdury w książkach napisał ?! Co mi krewni i znajomi za głupoty opowiadali ?! Udawało mu się zasnąć, po dłuższym czasie wsłuchiwania się w kołysankę autorską fałszowaną przeze mnie bądź klasyczną głosem mamci znacznie bliższym oryginalnej melodii, czasem były to opowieści moje o zasadzie działania żarówki bądź kwantowym efekcie Halla, jak Muza poetyki mnie opuściła. Około 8 wieczorem. Po jakichś dwóch godzinach zapałki w naszych oczach przestają działać. Nauczeni doświadczeniem podejmujemy szybką próbę karmienia, przez sen, na ogół zakończoną sukcesem. Dzięki temu nie zostaniemy poderwani na nogi 15 minut od podjęcia próby ułożenia się. Dobra, lezymy, sen przychodzi natychmiast. Już organizm się dostosował i wykorzystuje każde 10 na drzemkę. Nawet na stojąco w tramwaju. Tym razem mamy luz przynajmniej do północy. Potem jak lunatycy. Cichy kwęk z łóżeczka, przez półsen nachylam się nad łóżeczkiem, wsuwam pod niego dłonie, unoszę "na widlaku", powoli, żeby się zbytnio nie rozbudził, podsuwam też półprzytomnej Matce Karmicielce,mają chwilę tylko dla siebie. Ja usiłuje w międzyczasie nie zasnąć. Byle nie zmrużyć oka... Więc udawałem się na spacer. Do lodówki. On je, to ja też mogę :) Kanapeczka, jogurcik, płatki z mlekiem. On rośnie, ja też mogę. Niebawem trzeba było kupić nowe ubrania Młodemu, i portki dla mnie :) Koniec sielanki. Posiłki wchłonięte. Młody na ramię, mały bek i delikatnie do łóżeczka. Śpi, jest dobrze. Jeszcze dwa podejscia do przekąski i nastanie ranek. Koło 6. I w takim rytmie minęło kilka miesięcy. Nie zawsze jednak szło zgodnie ze schematem. Czasem pampers nie wytrzymał. Czasem pampers był na granicy i przezornie próbowaliśmy go delikatnie zmienić. A czasem po prostu stwierdzał, że poznawanie świata jest dużo fajniejsze od spania. I znowu próbowaliśmy śpiewać, tulić, kołysać, lulać. Albo po prostu patrzyliśmy przez okno w światła wielkiego miasta. Przez godzinę, dwie... Zrezygnowani oddaliśmy mu inicjatywę, co było robić. Aż z łaski swojej zasnął. A potem oby do szóstej chociaż dospał. Do dzisiaj został mi zwyczaj wstawiania w weekend o pogańskiej godzinie, by w spokoju chociaż kawę wypić. A On... Jeśli akurat spał z nami, potrafił mi o wschodzie słońca włożyć w oko duży palec od nogi. Częściej jednak około piątej przypełzał, próbował podnieść mi głowę z hasłem "wśtałem, bawimy się". Do dzisiaj Mu to zostało :) Postęp taki, że robi to mniej więcej dwie godziny później.
Posted on: Mon, 26 Aug 2013 04:59:47 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015