I CHYBA BYŁY TO KROPLE, KTÓRE PRZELAŁY MOJĄ CZARĘ TOLERANCJI - TopicsExpress



          

I CHYBA BYŁY TO KROPLE, KTÓRE PRZELAŁY MOJĄ CZARĘ TOLERANCJI WOBEC PEWNEJ NOWEJ RELIGII, JAKIEJ WIELU ZACZĘŁO HOŁDOWAĆ... A RELIGIĄ TĄ JEST DIALOG. A więc po kolei, po inżyniersku... DIALOG nie jest sensem samym w sobie, nie jest celem. Jest narzędziem. Kiedy grupa osób mająca różne opinie, zdania, poglądy spotyka się ze sobą i chce wzajemnie się przekonać do swoich racji dokonuje prezentacji swoich stanowisk. Zadaje pytania. Odpowiada. Dyskutuje. Ale również odrzuca cudze argumenty, obala je... itd. - oto cała starożytna sztuka słownych potyczek, prowadzenia sporów. Rzecz by można jednym słowem erystyka. Ale celem zawsze jest albo przekonanie adwersarza o swoich racjach, albo wspólne stanowisko... albo - i tak chyba bywa najczęściej - pozostanie przy swoich opiniach. O tak ! Dialog nie implikuje zmiany własnego stanowiska. Może utwierdzić, i to niekiedy wręcz obie strony, w przekonaniu, że mają rację. Oczywiście w sensie absolutnym racja jest jedna. I prawda jest jedna. Więc gdy dwoje ma różne opinie, któryś prawie zawsze się myli. Ale natura ludzka jest taka, że do błędu przyznać się trudno. A i ograniczenia intelektualnie nie zawsze pozwalają znaleźć niewielkie, a ważne dla logicznego rozumowania błędy. Nie bez powodu mawia się, że diabeł tkwi w szczegółach. Ale co mnie właściwie tak bulwersuje? Oto jest spora grupa ludzi, którzy uważają, że istotą jest nawiązanie dialogu. Przykładem najelpszym jest ekumenizm. Od kiedy różne sekty i wspólnoty chrześcijańskie, z kościołem prawosławnym na czele rozpoczęly dialog z kościołem katolickim - odtrąbiono sukces. Ale jest on w pełni fikcyjny. Bo dialog stoi w miejscu. Nikt nie zmienia stanowisk. Ale rzeczywiście, tej paplaniny, uprawianej co roku na różnych dniach ekumenicznych jest całkiem sporo. Owoców tego jednak jakichkolwiek brak. Wiele środowisk odrzuca i oczernia ludzi, którzy mają na tyle ułożony światopoglad, że są tak pewni swoich racji w pewnym zakresie, że w dyskusji twardo stoją przy swoim. Ludzie tych środowisk niejako ocieraja oczy ze zdumienia - Jak to? Dialog bez ustępstw? Ano tak... W końcu dialog, jako krok w procesie dochodzenia do prawdy wydaje się doskonałym schronieniem dla konformistów. Stać w rozkroku, ciągle szukać, rozmawiać. Nie określać się. Jakie to wygodne. Pozwala bezboleśnie być elementem mainstreamu. Niestety, wtedy celem przestaje być prawda, a staje się sam dialog. Więc zaczyna się tym dialogiem kokietować, analizować, mnożyć problemy graniczne. Byleby nie dojść do końcowego wniosku, a jeśl nawet to tak go rozmyć, by wszyscy byli zadowoleni. Gadka szmatka, w studiu, w kinie, w gazecie (trasa koncertowa jakby). Po godzinie, po dwie. Każda dyskusja z kimś innym. Ale bez wniosków. Bez sensu. Za to przy pełnej publice. Ale jest i druga, lecz równie rdzawa strona medalu. Wszyscy skrajni w poglądach są źli, nie dlatego, że poglądy są nieprawdziwe, wadliwe. Dlatego, że są skrajne. Że są ortodoksyjne. Że w dialogu nie będą chcieli iść na ustępstwa. Ale czyż taki nie był Chrystus? Chrystus, który wyrzucił kupców ze świątyni, który w nauczaniu nie szedł na kompromisy (trudna jest ta mowa - któż jej może słuchać?). Który w swoim życiu dialog prowadził, ale w pewnym momencie go uciął. Dał szansę wielu na poznanie Go. Wielu nie skorzystało. Po ludzku czas prowadzenia dialogu się więc skończył. W końcu coś, o czym się dzisiaj nie mówi. Jeśli jakiś problem wieki temu rozwiązano, po co go na nowo rozwadniać, po co rozmywać. Po co na siłę dokonywać redefinicji. A tymczasem dzisiejsza teologia to jedno wielkie bajoro. Bagienko teorii, wizji, opinii, leżących na półkach zakurzonych elaboratów, doktoratów, habilitacji... Tylko ktoś, kto nie ma ochoty w tym bagienku pływać, komu już nie chce się dialogować, ma problem z odnalezieniem wysepek prawdy. Tego, co stanowi magisterium. A problem jest tym większy, że wśród duchownych, teologów, katolików narastają spory. Jeden ksiądz (liturgista, pastoralista) nabija się z drugiego księdza biotetyka. Trzeci, dogmatyk, ma wielki ubaw z czwartego - moralisty. Ten pierwszy - polewa znowu z egzorcystów... i tak dalej... Głowa aż boli.... od tego dialogu, który jak to w złośliwym dowcipe o procesji, która weszła na rondo - trwa już od tak dawna... tylko publika zmęczona. Czeka na ostatni akt.
Posted on: Sun, 20 Oct 2013 00:10:35 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015