Imagin Marcel cz.1 -No i co [t.i] zakład to zakład, a ty go - TopicsExpress



          

Imagin Marcel cz.1 -No i co [t.i] zakład to zakład, a ty go przegrałaś. Musisz to zrobić, nie masz wyjścia. – śmiał się Josh. -Błagam zrobię, wszystko tylko nie to? – mój błagalny ton zdawał się nie przekonywać moich przyjaciół. -Sorry, mała nie ma przebacz. – swoje zdanie dorzucił także Alex. -Oj [t.i] nie płacz to nie śmierć on Cię nie zje. – Veronica próbowała mnie pocieszyć – Raczej ty możesz go prędzej zjeść. -No proszę Was ja nie mogę. – moje oczy lekko się zaszkliły, czym jak miałam nadzieję zmiękczę serca moich przyjaciół. -Miśku twoja reputacja nie ucierpi na tym aż tak bardzo. Nie płacz już– Olivia próbowała zamknąć tą rozmowę widząc, że doprowadza mnie ona do skraju załamania nerwowego. – Sama obiecałaś, że jeśli przegrasz pójdziesz z nim na bal. -Nie cierpię Was. – szybko podniosłam się z ławki i ruszyłam do pracowni chemicznej gdzie zaraz miałam kolejne zajęcia. Byłam zła na moich przyjaciół, którzy z zimną krwią kazali mi dopełnić mojej obietnicy. Mianowicie założyłam się z nimi o wynik wczorajszego meczu bejsbolowego i jako jedyna z mojej paczki obstawiając zwycięski wynik dla naszej drużyny. Niestety. Drużyna poległa, a ja zmuszona byłam umówić się na bal jesienny z największym kujonem z naszej szkoły – Marcelem. Tak ja [t.i][t.n] – dziewczyna należąca do szkolnej elity i najbardziej popularnej szkolnej paczki, kapitanka ‘’pomponiarek’’ i według wielu najładniejsza dziewczyna w szkole miała wybrać się na bal z najbardziej nielubianym i obśmiewanym szkolnym kujonem. Marcel był wzorowym uczniem, którego świadectwa nigdy nie opuszczał czerwony pasek, a czysto biała uprasowana koszula zawsze wystawała spod kraciastego sweterka. Spodnie podciągnięte pod żebra, nałożone na nos duże brązowe okulary oraz nienagannie ułożone do tyłu włosy były jego znakiem rozpoznawczym. Nigdy nie miał znajomych, a na przerwach zawsze siedział sam, ponieważ każdy nie znając nawet jego charakteru szybko odrzucali go po wyglądzie. Moja osoba choć przez niektórych uważana za wredną taka nie była. Starałam się nie oceniać ludzi po wyglądzie, ale po zawartości jaką mieli mi do zaoferowania. Za to moi przyjaciele byli niestety zupełną odwrotnością mnie. Starali się wdrapywać jeszcze wyżej, gdy nawet byli już na samy szczycie. Pozostawałam z nim tylko ze względu sentymentu jakim ich darzyłam. W końcu byli przy mnie od moich najmłodszych lat. Tego się nie zapomina, więc ja też nie mogłam. Postanowiłam dotrzymać danego im słowa i planowałam jak najszybciej spotkać Marcela i powiadomić go o mojej ‘’chęci’’ umówienia się z nim. Jako dość mądra osoba mógł domyśleć się, że ja osoba mogąca mieć każdego chłopaka z tej szkoły, a nawet miasta nie robię tego bezinteresownie. Miałam jednak cicha nadzieję, ze tego nie zrobi. Szybko dostałam się pod otwarta już pracownię chemiczną, do której wchodzili już pierwsi uczniowie. Ja tez szybko odbiegłam pod jej drzwi myśląc nad planem rozmowy z chłopakiem, który miał ze mną zajęcia. Weszłam do sali i zajęłam jedno z niewielu już wolnych miejsc. Po krótkiej chwili do sali wszedł także Marcel, który niestety nie zastał już wolnego miejsca. Jedyne takie znajdowało się koło MNIE. Punkt dla ciebie [t.i]. Wystarczy teraz tylko zagadać, a na pewno się zgodzi. Faktem było też to, że nigdy nie zamieniłam z nim nawet jednego słowa ale to nieważne. Marcel nieśmiało podszedł do mojego stolika i cicho zapytał. -Przepraszam [t.i] czy mogę tu usiąść, bo wiesz nie ma już nigdzie indziej …- chłopak drżał podczas wypowiadania swojego monologu. Wiedziałam, że ma pewne obawy w związku ze mną, ponieważ Josh, często znęca się nad nim np.: zamykając go w WC, czy naśmiewając się z niego. - …wolnego miejsca i wiesz. – Jego głos był dość dziwny taki ciapowaty. Pewnie to dlatego, że nosił aparat. - Jasne Marcel siadaj. – posłałam mu piękny szczery uśmiech. -Wow nie wiedziałam, ze taka osoba jak ty zna imię takiej osoby jak ja. – powiedział pod nosem. -Co w tym dziwnego, jestem przewodniczącą szkoły staram się pamiętać o takich rzeczach. – zaśmiałam się do niego przyjacielsko -Tak wiem, głosowałem na Ciebie. – usiadł koło mnie i zaczął się rozpakowywać. -Och dziękuje to miłe – Pomyślałam, że jeżeli nie poproszę go o pójście na bal teraz nie zrobię tego nigdy. – Marcel słuchaj miałabym do ciebie jedną małą prośbę, oczywiście jeżeli tylko się zgodzisz. -Ta-tak jasne – zająkał się i lekko uśmiechnął, a potem zarumienił. -Słuchaj za dwa dni jest ten bal jesieni i nie mam z kim na niego iść – nieśmiało zaczęłam o czym próbując się rozluźnić przejechałam opuszkami palców po dłoni chłopaka na co on wzdrygnął się i jeszcze mocniej zarumienił – Pomyślałam, że może ty poszedł byś ze mną na ten bal. Oczywiście jeżeli nie masz już jakiś innych planów. –szybko dodałam. Mina Marcela okazywał wyraźnie że jest strasznie zdziwiony moją wypowiedzią. Po czym po chwili zastanowienia speszony odpowiedział mi - Naprawdę chcesz mnie ? Możesz mieć każdego. – W jego głosie czułam barwę zdziwienia i niedowierzania w moje słowa. – To jakiś kolejny żart ze mnie? -Nie to nie tak ja nie mam z kim iść, a ponadto nie jestem taka jak np. Josh, czy Alex. – Starałam się by dogłębnie przekonał się w racje moich słów. -Dobra okej niech ci będzie, ale jeżeli to znowu coś głupiego planowanego rzez twoich przyjaciół to jesteście u dyrektora z wszystkimi waszymi wybrykami. – Stał się poważny i spojrzał mi swoimi pięknymi zielonymi tęczówkami głęboko w oczy. Były naprawdę przepiękne mogłabym patrzeć w nie godzinami i rozpływać się w nich. Szczerze mówiąc Marcel nie był aż taki dziwny jak myślałam. Z tego co się zorientowałam był on trochę tajemniczy. Wiem doskonale, że podkochiwał się we mnie i to pewnie jeden z czynników tego, że chłopak zgodził wybrać się ze mną na bal bez większych protestów. -Tak możesz mi spokojnie zaufać. – wydarłam kartkę z końca zeszytu i zapisałam mu na nim mój adres i numer telefonu.- Tu masz moje dane przyjdź do mnie dziś o 18. Omówmy wszystkie szczegóły. – uśmiechnęłam się i spojrzałam na patrzącego we mnie z oczarowaniem chłopaka. - Przy – przyjdę na pewno – zająknął się, lecz już za moment do sali wszedł pan Smith przerywając naszą rozmowę. *** - I co mała jak tam twój romans. – zaśmiał się Alex, kiedy dołączyłam do mojej paczki opuszczającej szkołę po ostatniej lekcji -Świetnie uśmiechnęłam się sarkastycznie. - jestem z nim umówiona. -Jasne – zakpił ze mnie Josh, a Veronica szeroko się uśmiechnęła -Tak takie są fakty drodzy koledzy i koleżanki umówiłam się z kujonem – na moje słowa wszyscy zaczęli się głośno śmiać. - Dobra [t.i] idziemy wybrać sukienkę na pojutrzejsze spotkanie z Twoim cudem świata. – po słowach Veroniki znowu wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. -Chodźmy więc szybko – pociągnęłam dziewczyny w stronę pobliskiej galerii. Po odejściu od chłopaków dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać - Nie wierze, że mogłaś się z nim umówiłaś – Olivia nie mogła powstrzymać się od śmiechu. – Najlepszy zakład Ever. -Już widzę Ciebie z tym kujonkiem – Veronica również była wredna względem Marcela – On i ty idący razem za rękę. -Może założy sweterek w paski. - A włosy na żel, co ? – nie mogłam już znosić dłużej tego braku tolerancji moich przyjaciółek. -Proszę Was przestańcie nie śmiejcie się tak z niego nie jest taki zły, ma ładne oczy – przerwałam im, a one zaczęły śmiać się jeszcze głośniej. -To może jeszcze się z nim umów na poważnie co? – Olivia nie dawała za wygraną do czasu aż doszłyśmy do galerii. Wszystkie trzy kupiłyśmy piękne koktajlowe sukienki w modnych kolorach. Zdecydowanie mogłyśmy pretendować w nich do tytułu królowej balu. Co rok wygrywałam ten tytuł, ale niestety w tym roku moje szanse drastycznie zmalały, ponieważ jury oceniało parę, a jak wiadomo ja i Marcel to zupełnie inna półka. *** - Cześć Marcel – otworzyłam chłopakowi drzwi - Cześć [t.i] ładny dom – powiedział przekraczając próg domu. -Dziękuje siadaj- pokazałam mu kanapę w salonie do której chłopak doszedł i wygodnie usiadł. - Nigdy bym nie pomyślał, że taka piękna dziewczyna jak ty kiedyś się do mnie odezwie, a co dopiero zarosi do domu. – o słowach mocno się zarumienił i zaczął bawić się dłońmi. -Uważasz, że jestem piękna ? – zaśmiała się i spojrzałam na chłopaka. - Tak i to bardzo – zarumienił się jeszcze bardziej. - Och nie musiałeś to bardzo miłe. –zaśmiałem się – chcesz coś do picia ? -Wodę – szybko odpowiedział. A ja o chwili podałam mu szklankę z bezbarwną cieczą. -Dobra pokaże ci moja sukienkę, a ty postarasz dobrać się do niej krawat okej ? – chłopak pokiwał głową, a ja poszłam do garderoby i wyciągnęłam moją nową białą sukienkę. - Jest piękna. Masz świetny gust – rzucił szybko – postaram nie przynieść ci siary i ubiorę się tak na luzie. – jego słowa lekko mnie rozbawiły -Nie musisz naprawdę ważne żebyś pojutrze pojawił się po mnie przed balem -Może być 19:30 spytał ? -Idealnie – szeroko się uśmiechnęłam Wieczór z Marcelem okazał się bardzo przyjemny, chłopak nie był sztywnym kujonem za którego uważali go wszyscy, a naprawdę zabawnym chłopakiem z którym potrafiłam znaleźć wiele wspólnych tematów. -Musze już iść – zauważył Marcel – jest późno -Jasne to przyjdź do mnie pojutrze o 19:30 tak? -Oczywiście – uśmiechnął się – dziękuję -Nie to ja ci dziękuję – mocno wtuliłam się w jego kraciastą kamizelkę, a on po chwili nieśmiało odwzajemnił gest. /Kat
Posted on: Sun, 28 Jul 2013 18:27:47 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015