Mateusz Przebywanie z Bogiem, więź z Nim, może człowiek nie - TopicsExpress



          

Mateusz Przebywanie z Bogiem, więź z Nim, może człowiek nie odbierać jako wyróżnienia, wyjątkowego daru. Chcemy tego, co Bóg może dać: rzeczy, talenty, możliwości, przyjaciół wśród ludzi, które czynią życie człowieka atrakcyjnym. Bardziej potrzebujemy niekiedy darów Bożych, niż Boga samego: Jego bliskości, obecności, codziennego spotykania. Nie wiemy, kim jest dla nas Bóg, jeśli w jakimś momencie życia, nie odejdziemy od Niego, jak syn marnotrawny od Ojca. Niezwykłe jest to, że Ojciec nie zatrzymuje syna: chcesz odejść – odejdź; chcesz wziąć część majątku – weź, bardzo proszę. Odejścia od Chrystusa, mogą człowieka nauczyć rozwagi w podejmowaniu decyzji. Człowiek staje się mądrzejszy, gdy zbłądzi, jeżeli chce uznać swój problem, swoją win. Ewangelia mówi, że młodszy syn „zabrał wszystko”. Nie miał jeszcze silnego doświadczenia miłości Ojca, dlatego jego „wszystko” mieściło się w kufrach i pieniądzach. Kiedy człowiek nie ma w sobie doświadczenia miłości Boga, gdy Pan nie jest dla niego wszystkim, wówczas bardzo ceni sobie to, co widzi, słyszy, dotyka, smakuje. Ceni sobie wartości tego świata, to, co może otrzymać od człowieka, od ludzi. Poznanie miłości Ojca wprowadza w zmianę myślenia, widzenia, wartościowania. Nie widzę! I jest to prawdą, szczególnie ostro objawiającą się wtedy, gdy nie kocham Boga. Miłość sprawia widzenie. Kiedy człowiek żyje „rozrzutnie”, traci nie tylko majątek, ale i godność osobistą, wartości ducha, to, co otrzymał od swojego Ojca. W oddaleniu od Ojca, syn żyje niemądrze, nierozważnie. W oddaleniu od Ojca syn traci majątek, który otrzymał. Gdy oddajemy, tracimy to, co otrzymaliśmy od Boga, stajemy się ludźmi nieczystymi, poniżonymi. W poniżeniu, w doświadczeniu własnej nieczystości, może człowiek odkryć, że jest kochany przez Ojca. Taki sposób życia, rozrzutny, beztroski – sprowadza z czasem na człowieka różne gody. To głód, niedostatek w doświadczaniu szacunku sprawia, że człowiek może przestać również siebie szanować. To skłania do nieczystości, złej żądzy i chciwości. Będąc upokorzonym, głodnym, nieczystym zaczyna myśleć nie tyle o Ojcu, ile o chlebie. Myśli o tym, co otrzymał od Ojca, a teraz utracił. Głód chleba każe mu wrócić do Ojca i uznać winę. Odważyłby się zapewne zostać sługą u Ojca, gdyby tylko jak najemnicy, mógł otrzymać pod dostatkiem chleba. Nie chce być głodny. Równie dobrze może to być głód: prawdy, spokoju sumienia, bycia czystym wewnętrznie, głód bycia uczciwym, pracowitym. Głody żyjące w człowieku, mogą go odwracać od Boga. Człowiek tracąc to, co otrzymał od Jezusa, bierze to, co daje świat: różne pożądliwości – ciała, oczu i pycha. Głody człowieka pokazują, czym on żył lub żyje w swoim sercu, myślach, uczuciach, co jest jemu drogie, wartościowe. Głód może prowadzić do zniewolenia, nałogu, upokorzenia. Ale również różne głody przypominają, że jest Ktoś, kto nie odwrócił się do mnie plecami. Jakie głody żyją we mnie? Skąd one przyszły: jaki jest ich rodowód, źródło, przyczyna? Do czego mnie one prowadzą? Głód odsłania przed człowiekiem to, czego on bardzo pragnie, co może go zaspokoić, nasycić, dać odczucie satysfakcji, a może i szczęścia. Tam, gdzie ludzkie głody zaspokaja świat, człowiek może doświadczać iluzji zaspokojenia, iluzji szczęścia i spełnienia. Jeśli człowieka wierzącego w jego głodach zaspokaja, nasyca świat, człowiek ten może być nieczystym. Popełniając grzech, może człowiek odczuwać własną niegodność, pozbawienie godności, pozbawienie się tego, co było wyposażeniem, gdy „odchodził z domu Ojca”. Utrata godności sprawia, że człowiek ginie: „ja tu z głodu ginę”. Dlaczego ginę? Ponieważ zgrzeszyłem. Co uczynić, aby powstrzymać swój życiowy dramat, powrócić do życia? Okazać Ojcu „skruszone serce”. Ono jest wówczas prawdziwe i chce być w takim stanie zależne. Skruszone serce człowieka chce powrócić do tego, co roztrwoniło, ponieważ nie ceniło sobie życia „w domu Ojca”. Skrucha człowieka, otwiera go na doświadczenie obdarowania przez Ojca, na widzenie hojności, której wcześniej nie widział, ponieważ Go nie kochał. „Ojciec wzruszył się...” jak możemy sobie dopowiedzieć, wzruszony był i syn. Relacja, dobra relacja z Ojcem wymaga m.in. wzruszenia jego obecnością, dobrocią, przebaczeniem, „wybieganiem naprzeciw”, „długim całowaniem”, hojnością – aby odkryć prawdziwe oblicze Ojca. Skrucha czyni człowieka bogatym: najlepsza szata, pierścień, sandały, utuczone cielę. Ona odsłania przed człowiekiem nie znane odczucia głębokiej radości: „Ojca we mnie, a mojej radości w Ojcu”. Wyzwala również głęboką radość Ojca, przez którą wprowadza On syna w ożywienie, odnalezienie się na nowo z Nim, w Nim i dla Niego: mój syn ożył, mój syn odnalazł się. Prośmy Ojca, by udzielił nam daru wewnętrznej, autentycznej skruchy. Niech udziałem naszym w tym czasie Wielkiego Postu stanie się głębokie wzruszenie, jakie przeżywa Bóg, radując się tymi, którzy do Niego wracają. Młodszy syn – trwoni majątek, żyje rozrzutnie, oddaje się czynom nierządnym, uznaje swoją winę, chce być sługą, a nawet niewolnikiem Ojca. Starszy syn – nie odszedł od Ojca, nie wziął części swojego majątku, nie żył rozrzutnie, pracował na polu Ojca, ma żal, że nie mógł się bawić z przyjaciółmi. Gniew jego wzbudził się pod wpływem powrotu brata do Ojca, do domu, tym samym również do niego. Nie chce wejść starszy syn do takiego domu, nie chce się bawić i ucztować. Ojciec – wychodzi naprzeciw młodszego syna, wzruszył się głęboko jego powrotem, długo go całował, hojnie obdarował. Ojciec – wychodzi z domu naprzeciw starszego syna i tłumaczy mu osobiście zaistniałą sytuację. Wyjaśnia swoją postawę zarówno do niego, starszego syna, jak i do tego, który „ożył”. Starszy syn – był wierny i posłuszny. Chciał się bawić z przyjaciółmi, lecz – jak można domniemywać – nigdy o tym pragnieniu nie powiedział Ojcu. Pragnień swoich nie dzielił z Ojcem, nie dzielił swoich chwil radości z przyjaciółmi tak, jak tego pragnął. Za jego wiernością podążają pretensje wobec Ojca i wobec młodszego brata. Jest przepełniony żalem do brata, za życie rozrzutne i nierządne. Ma również wielki żal do Ojca za radość, za szczęście, którego Ojciec doznaje. Syn nie dostrzega hojności i otwarcia Ojca, który niczego mu nie zabrania; całe bogactwo Ojca jest przed nim otwarte. Wierność starszego syna jest pozbawiona wzruszeń wobec : niedoli, słabości, poniżenia, roztrwonienia darów Ojca, wobec młodszego brata, który „odnalazł się”. Wierność, posłuszeństwo, które nie budzą w człowieku wrażliwości na drugiego, życzliwości wobec bliźniego nie są aktem religijnym, pięknym w swojej treści, pociągającym wyznanie wiary, lecz aktem pustego, pozbawionego życia, a tym samym sensu i celu działania. Ojciec widzi syna, który żyje, bo był już umarły przez swoje czyny. Ojciec widzi syna, który się odnalazł, bo przecież zaginął przez swoje wybory. Starszy jego syn tej rzeczywistości nie postrzega. Wydaje się, że można się weselić, możliwe jest radowanie się człowiekiem, które to postawy są udziałem w weselu i radości Boga, jeśli człowiek sam widzi hojność Pana wyrażaną wobec niego, Jego obdarowywanie. Służba Bogu i posłuszeństwo Jemu winny prowadzić do ukształtowania się we mnie: wrażliwości Jezusa, Jego delikatności wobec grzeszników, hojności w dawaniu tego co wartościowe, rozumienia innych i siebie, a także radości. Ojciec chce, abym nie tylko wychodził, lecz wręcz „wybiegał” na spotkanie człowieka obciążonego konkretną biedą. Powinienem dorastać do tego, aby tłumaczyć i wyjaśniać postawy tych, którzy się źle mają, a poddawani są ostrzu krytyki, odrzucenia, pohańbienia. Nareszcie powinienem być szczery wobec Ojca, przedstawiając Mu to, czego naprawdę chcę i pragnę, będąc z Nim. Co dzielę z Bogiem? Co mnie z Nim teraz łączy? Być może jest we mnie rozumowanie: służba Jemu pozbawia mnie wielu interesujących i głębokich przeżyć? Mogę i powinienem teraz wypowiedzieć pretensje, jakie mam do Niego, jeśli je mam, podobnie jak uczynił to „starszy syn”. Panie, pomóż mi zrozumieć: czy rzeczywiście w Twoim domu jest mi ciężko, czy odczuwam jako wielki brak to wszystko, czego doświadczał „młodszy syn” Ojca? Dlaczego nie mam odwagi porozmawiać z Ojcem i „młodszym bratem”, który jest w tym samym domu, a ja stoję na zewnątrz i nie chcę do niego wejść? Co powoduje mój gniew, gdy patrzę na innych? Czego nie mogę lub nie chcę im darować? Z których Twoich darów Boże nie korzystam, będąc z Tobą tyle lat pod jednym dachem? ks.Józef Pierzchalski SAC
Posted on: Sun, 15 Sep 2013 08:01:20 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015