Moje wrażenia z jazdy R1 model 2012 :) Od czego by tu zacząć? - TopicsExpress



          

Moje wrażenia z jazdy R1 model 2012 :) Od czego by tu zacząć? Dawno, dawno temu.... nie to już było, a tu ma być opis czegoś, co nie jest reliktem przeszłości, czy zabytkiem klasy zerowej, a najnowsze wcielenie tego co najbardziej kochamy (pomijając laski, oczywiście), czyli YAMAHA R1 model RN22 na rok 2012. Na sam początek może troszkę o wyglądzie. Jak już wiele osób napisało, o gustach się nie dyskutuje, ale trzeba przyznać, że tego motocykla nie da się pomylić z żadnym innym, no chyba że ze starszymi rocznikami 2009+ Moim zdaniem jest ładna, tak ładnie, a nie piękna. Jakoś nie mogę przekonać się do tego przodu i gabarytów. Jest delikatnie mówiąc dość szeroka i to zarówno w biuście jak i biodrach. Poprzednie modele rn12, rn19 były jakieś takie smuklejsze, ale za to dłuższe. Zadupek w nowej RN22 jest tak krótki, że można łapą sięgnąć tablicy (po zamontowaniu akcesoryjnego fendera). Puszki od wydechów są masakryczne z wyglądu i do momentu uruchomienia silnika ma się obawę, że dźwięk jaki z siebie wyplują będzie cichutki jak brzęk komara. Na całe szczęście tak nie jest, ale o tym za chwilę. Światła. O tu Yamaha się nie popisała. Miałem okazję jechać o 23:30 i jak tylko nie było latarni to na światłach mijania dosłownie nic nie było widać. OK. coś było, ale nie można tego nazwać oświetleniem drogi, a jadąc „troszkę” szybciej to już tylko na wyczucie, bo ilość światła na drodze przypomina świecenie latarką. Spodziewałem się widoczności przynajmniej jak w rn12/19, a tu gorzej niż w rn09. Może coś było źle ustawione? Jako, że wszędzie szuka się minimalizacji masy w coraz to nowszych modelach, to i tu mam rażenie że plastiki użyte do przysłonięcia silnika są z cieńszego tworzywa niż w poprzednich modelach. Dobra tyle o wyglądzie, czas zasiąść za sterami. I tu poczułem się jak w domu. Wszystkie przełączniki jak zawsze u Yamahy są dostępne bez odrywania łap z kierownicy. Jedynie zabrakło miejsca na awaryjne, których włącznik powędrował koło stacyjki. Ale w końcu to nie goldwing, który ma chyba ze 150 guzików przy manetkach. Widoczność do tyłu jest ok., tzn. widać co się dzieje za naszymi plecami, a nie jak to czasem bywa same ramiona. Jedyne co mnie zastanowiło, to że klamka hamulca jest węższa od klamki sprzęgła. Nie wiem, czemu to ma służyć, ale tak jest. Pozycja za sterami R1 jest moim zdaniem fenomenalna, plecy, ramiona, 4litery nie bolą nawet po 400km. Siedzisko jest twardsze niż w poprzednich modelach, ale w niczym nie przeszkadza. No tyle pierdu, pierdu , czas odpalić maszynkę i w drogę J Przekręcamy kluczyk w stacyjce i klasycznie obrotomierz macha do nas wskazówką i migają wszystkie lampki. Jako, że jest to model na 2012 została wyposażona w kontrolę trakcji. Ja postanowiłem, że nie będę z tym eksperymentował i zostawiłem na full czułość. Mamy też znaną z poprzednich roczników rn22 możliwość wyboru 3 map odnośnie oddawania mocy: tryb A, B i stand(standard, dla niewtajemniczonych). Po każdym przekręceniu kluczyka zawsze mamy tryb „stand” i możemy go przestawić przełącznikiem pod prawym kciukiem. Jako, że na początek planowałem trasę wszystko zostało jak fabryka chciała. Trasa z Warszawy do Radomia i powrót bez postoju. R1 zatankowana pod korek. Ruszam. Ten dźwięk silnika powinien być zabroniony, bo można się od niego uzależnić. Na niskich obrotach chodzi jak szybka fałka. Tyle, że silnik wkręca się na obroty szybciej niż wiertarka. Ledwo muśnie się manetką, a już jest prawie 12tyś obr. Po Warszawie jechałem praktycznie 1-2-3, bo na więcej nie było czasu, bo już dojeżdżało się do świateł. Znak koniec Warszawy. Jako, że chciałem sprawdzić, czy na najnowszej R1 da się pojechać trybem eko, nie cisnąłem po obrotach tylko delikatnie, max 7 tyś i zmiana biegu. Oj ciężko, bo jak napisałem obroty same idą w górę. Zawieszenie jest seryjnie twardo zestrojone i na każdej nierówności podbija tył, ale shimy nie łapie. Całą trasę turlałem się z dozwolonymi prędkościami, mając ok. 5-6 tyś i zapięty 6 bieg. Mimo mojego niezbyt rosłego wzrostu dość mocno wiało w głowę, ale wystarczyło się nieznacznie pochylić, aby nastała cisza Red_icon_smile Po powrocie do Warszawy znów na stację i tankowanie pod korek. Przejechałem 198km, a do zbiornika weszło 11,78L, czyli spalenie: 5.95L/100km. Nie jest to królowa ekonomiczności, ale nie jest źle. W końcu nie jest to motocykl turystyczny, a moto do zap..... Tak więc teraz przyszedł czas na zabawę z trybami. Na początek tryb B. Ponoć ma on być pomocny w deszczu, czy na kiepskiej nawierzchni. Faktycznie. Zupełnie inne moto. Miałem wrażenie, że jadę na swojej rn09. Sposób oddawania mocy, jest z pewnym opóźnieniem, nie ma wyrywania manetek z rąk. Owszem R1 idzie do przodu, ale duuużo łagodnie. Jak byśmy mieli Pudziana na tylnym siedzieniu. No, ale po coś Yamaha dała też tryb A Red_icon_smile Jak już miałem banana na gębie, to po przełączeniu na tryb A doznałem objawienia. Motocykl przenosi kierowcę w zupełnie inny wymiar czasoprzestrzeni. Lekki ruch manetką powoduje taką katapultę, że trzeba mocno się trzymać. To co było szybkim wkręcaniem się na obroty można włożyć między bajki. Tryb A to jest dopiero to. 1-2-3-4-5 i już .....km/h . Samo prowadzeni to czysta przyjemność. Wiadomo, że po prostej to każde sprawne moto jedzie ok., ale jak jedyneczka wchodzi w zakręty to czysta poezja. Daje taką pewność kierowcy, że można kłaść się bardziej i jechać z większą prędkością niż na innych motocyklach którymi miałem przyjemność jeździć. Dosłownie jedzie jak TGV hehe, nic jej nie rusza. Chcesz wejść z zakręt 100 proszę bardzo, tylko mocniej się pochyl. A co jak czasem trzeba wyhamować? Tu przychodzą nam z pomocą rewelacyjne heble. Dwa palce do hamowania, nie. Wystarczy dosłownie pomyśleć, a R1 sama zatrzymuje się w miejscu. Klocki dosłownie wgryzają się w tarcze z taką mocą, że spokojnie dałyby radę wyhamować tira. Po takim intensywnym lataniu zjazd na stację i znów pod korek. Chciałem wiedzieć ile mi spaliła. Przejechałem 74km, a weszło 6,20L, czyli spalanie wzrosło do: 8,34L/100km. Nie jest źle, bo słyszałem że może wciągnąć i 12L. Nie wiem jak, bo ja miałem ciągle prawie 8-13tyś obr. Ja nie jestem Rossi i nie mam nr 46 na kombiaku, więc może i da radę wciągnąć jeszcze dodatkowe 4L. Choć w seryjnym motocyklu chyba będzie ciężko uzyskać aż taki wynik. Krótka przerwa na obiadek i fotki i można ruszać dalej. Dołączyli do mnie Incom na swojej pachnącej nowością rn19 i Malikowy na rn12. Tak zdecydowanie bardziej podoba mi się przód rn19. Jako, że pogoda nie była za ciekawa pojechaliśmy do najlepszej knajpy, gdzie obsługa jest na najwyższym pozionie, i gdzie nie wywala się motocyklistów tj. do Pubu Volta do XoXo. Jako, że zawsze zamykam tyły na swojej rn09, tym razem nie chciałem dać dupy i troszkę szybciej pojechać. Jakie było moje ździwienie jak koledzy zostali z tyłu. Choć tylko na chwilę. Na miejscu klasycznie: pośmiali, pogadali i co dalej? Odwieczne pytanie motocyklistów z Warszawy: gdzie by tu pojecać? Odpowiedź też klasyczna: nad Zegrze. I tym razem nie odstawałem za bardzo Red_icon_smile Droga nie była za równa, ale mimo to R1 jechała jak przyklejona, a im szybciej tym sprawiała wrażenie bardziej stabilnej. Szybkie zakręty, nie ma problemu. Barierą jest tylko sam prowadzący, czy nie wymięknie i pochyli się jeszcze bardziej, czy przyhamuje. Nie ukrywam, że raz odpuściłem i przyhamowałem. Z miejsca postawiło mnie do pionu. Na miejscu chwila relaksu. Ludziska w koło tylko komentowali (pozytywnie) nasz mini zlot R1-forum Red_icon_smile Telefon do XoXo, ale niestety odpuszcza jazdy, bo w robocie młyn, może następnym razem. Tak więc telefon do BeMisz na którą odstawić moto? Na 19:00. Jest ok. czyli jeszcze 40min. Jako, że to już ostatnie chwile na RN22 zapinam tryb A i ruszmy w stronę Warszawy. Tłok jak skur...., ale dla R1 to żaden problem. 2 bieg i samochody znikają jeden po drugim. Gaz, hebel, gaz, hebel, sama esencja przyjemności. Wpadamy na Siekierkowski. Incom daje do pieca, to co ja na RN22 będę gorszy i w długą. Z licznika nie schodzi 2... Jest jak w raju. Jako, że czasu jeszcze zostało sporo to wracaliśmy troszkę na okrągło. Co światła to ogień. W pewnym momencie, jak ruszyłem na światłach i było już ok. 10tyś obr, to mi mrygnęła kontrola trakcji. No to już prawie odpłynąłem, bo ja taki „dziadek” motocyklowy doświadczył zadziałania tego nowego systemu. Trwało to dosłownie chwilę. Silnik na ułamek sekundy zszedł z obrotów. Bardziej do się dało usłyszeć i odczuć, niż zobaczyć po wskazówce obrotomierza. Było SUUUUUUUPER. Teraz kilka plusów: 1.silnik, jedzie od samego dołu i wkręca się szybciej niż pomyślisz(szybciej niż normalna R4) 2. heble, poezja, klasa sama w sobie 3. prowadzenie, daje dużo pewności w zakrętach i na prostych 4. tryby A,B, szand. Przydatne, choć zakochałem się w trybie A!!! 5. dźwięk silnika, powinni go opatentować Ale i kilka minusów: 1. światła, nic nie widać 2. brak schowka pod siedzeniem, wchodzi paczka chusteczek 3. umiejscownie włącznika awaryjnych na górne półce Podsumowanie: Najnowsze wydanie R1 jest po prostu kwintesencją tego do czego przyzwyczaiła nas Yamaha. Jest bardzo poręczna, wygodna. Nadaje się zarówno do miasta, jak i na trasę, ale najbardziej lubi szybkie zakręty. Jest wręcz stworzona na tor. Przy ruszaniu trzeba dodać troszkę gazu, a na jedynce nie lubi jechać w okolicy 5-5,5tyś obrotów, bo troszkę szarpie, ale to co daje w zamian przyćmiewa wszystko. Jest doskonała. I jeszcze jedno, nie wiem jak to spece z Yamahy zrobili, ale w momencie siadania na R1 i wyboru trybu, przestawia się też tryb w głowie. Jakoś tak zdalnie Red_icon_smile Będzie mi jej brakowało. Wielkie DZIĘKUJĘ dla BeMisza i Yamahy za możliwość testu tego wspaniałego motocykla.
Posted on: Tue, 27 Aug 2013 13:16:24 +0000

Recently Viewed Topics




© 2015