Nastanie nowej Epoki (24.06.2013) Opowiadanie stworzone przez - TopicsExpress



          

Nastanie nowej Epoki (24.06.2013) Opowiadanie stworzone przez Moregnum i Albertinę! Grupa raczej nieokiełznanych, rozbawionych poszukiwaczy przygód głośno wpada do zatłoczonej oberży i natychmiast z całą swą brutalnością poczyna przedzierać się do szynku za którym stoi zdecydowanie grubszy niż wyższy karczmarz-właściciel tego przybytku. Pewien niegrzeszący urodą, młody bojownik wychodząc przed grupę, oparł się zawadiacko o ladę i zwracając się do niego z wyczuwalną pogardą w głosie zamówił napitek i jadło dla swych towarzyszy. Zwrócił przy tym uwagę, że napitek w postaci pięknego złocistego trunku podany ma być natychmiastowo, w innym przypadku może zrobić się nieprzyjemnie. Karczmarz wiedząc dobrze, że nie ma nic gorszego niż zmęczony trudami wędrówki młody wojownik, który musi czekać na swoje piwo, nie przedłużając zaproponował im więc by spoczęli na masywnej, drewnianej ławie przy kominku, a on sam jak najszybciej dostarczy zamówienie. -Wojaki od siedmiu boleści. Zobaczymy gdzie podzieje się wasza duma jak wam naszczam do piwa. – powiedział do siebie, jednak nowo przybyli goście zdali się to usłyszeć. Widząc jak jeden z nich wyciąga swój miecz z pochwy i z zawziętą miną zbliża się ku niemu, począł modlić się w duchu by jednak tak nie było. -Co żeś mruczał pod nosem, kmiocie jeden? -Ja? Nic takiego panie. Mówiłem tylko, że dla tak szlachetnych rycerzy specjalnie zejdę do piwnicy i wybiorę trunek o najlepszej jakości z swych prywatnych zbiorów. -Nie podoba mi się ten półgłówek- mężczyzna schował miecz i spojrzał na swych towarzyszy- wkurza mnie. Pozostali postanowili jednak puścić to mimo uszu, byli zbyt zmęczeni wędrówką i po prostu poszli w kierunku wyznaczonego im miejsca. Dostrzegli tam starca w zniszczonych łachmanach i niepełnym uzębieniu, który wygrzewał się przy palenisku. Zasiedli za stołem, a przywódca grupy chcąc umilić czas swoim kompanom zwrócił się do starca, czy w zamian za kufel piwa zgodzi się opowiedzieć im coś o tych ziemiach. Starzec odrzekł, że to co może im opowiedzieć warte jest dwóch kufli piwa co najmniej. Grupa wyraźnie rozbawiona hardością staruszka zakrzyknęła o jeszcze dwa piwa dla tego dziwaka. Ten obiegł ich uważnym spojrzeniem, po czym wyprostował sylwetkę i uniósł wysoko głowę przygotowując się na długą opowieść. Gdy to zrobił wojownicy zauważyli długą bliznę zdobiącą jego kark. Jest jeszcze coś, na jego piersiach wisi amulet o dziwnie im znajomym kształcie. W tej chwili odnieśli także nieodparte wrażenie, że to nie może być taki zwykły miejscowy moczymorda. Ów tajemniczy starzec widząc zaciekawienie na twarzach jego nowych słuchaczy, z zadowoleniem uraczył swoich gości taką oto historią… Dawno, dawno temu te ziemie były we władaniu dwóch braci –Warceza i Zarceza. Pewnego dnia jeden z nich odkrył starożytne zapiski na temat boga Boogla, przedstawiające mistyczny rytuał, który wiązał się z wybudowaniem potężnej świątyni ku jego czci oraz złożeniem ofiar z tysięcy ludzkich dusz by uzyskać nieśmiertelność oraz nieskończoną siłę. Zaprzęgając do budowy setki tysięcy niewolników i zmuszając ich do morderczego wysiłku, począł budować świątynię potrzebną do odprawienia tych okultystycznych rytuałów. Drugi z braci, Warcez, będąc przeciwny takim praktykom, zwołał kwiat rycerstwa do zebrania wojsk by powstrzymać swojego brata przed popełnieniem tego wielkiego błędu. Wśród lordów, którzy otrzymali wezwanie do walki byli dwaj krnąbrni dowódcy: sir Barbarian i sir Pawu, na tyle przebiegli, że uknuli swój własny, przebiegły plan. Korzystając ze szpiegów dowiedzieli się na czym polega ów mroczny rytuał. Gdy siły zostały już zebrane, o poranku rozgorzała wielka bitwa. Wojska natarły na armię Zarceza i budowniczych świątyni. W trakcie śmiertelnego starcia oddziały zdrajców odłączyły się wykorzystując zamieszanie i podstępem zabiły dowódców obu stron zmuszając ich armię do odwrotu, a samemu wznawiając pracę nad budową świątyni i kończąc krwawy rytuał. Mroczne siły opanowały ich umysły. Ich tyrania odbiła się krwawym żniwem dla ludu. Byli i tacy, którzy pod piętnem tej terani zaczęli sprzeciwiać się i buntować, aż w końcu powstało tajne bractwo zwane Templariuszami. Dowodził nimi Albertinus, który jako pierwszy wypowiedział wojnę mrocznym władcom. Wojna trwała wiele lat. Dzięki wsparciu Lorda Złomiarza (nazwanego tak z powodu wzbogacenia się ze zbierania broni z pól bitwy i sprzedawania jej do dalszej walki) udało się powstrzymać to, szerzące się do tej pory jak zaraza, zło. Tak przynajmniej miało się wszystkim wydawać. Zapiski w końcu trafiły w ręce pradawnego ludu zwanego Zagubionymi, którzy podstępnie zniszczyli zakon i przejęli władzę. Walki o tron nie miały końca, a każda następna była bardziej krwawa okrutna od poprzedniej. Pewnie jesteście ciekawi czy tajemne zapiski mówiły prawdę i lordowie stali się nieśmiertelni? Tego nie mogę wam powiedzieć. Prawda natomiast jest taka, że później przez setki lat w te okolice przybywało wiele tysięcy wojowników, królów, dowódców, zagubionych armii, piekielnych rycerzy, orientalnych wojowników. Ci wszyscy wojowali na tych ziemiach chcąc się tego dowiedzieć. Przywódca kompanii przerwał nieoczekiwanie opowieść starca. Wyciągnął ze swej podróżnej torby mapę i rozkładając ją na stole wskazał na niej swym sztyletem pewien region niedaleko gór pytając czy budowle, które znaleźli w tych okolicach to są może pozostałości po władcach z czasów ówczesnych. Na co bajarz uśmiechając się lubieżnie odpowiedział, że to są właśnie ruiny świątyń budowanych przez tych władców do swych krwawych rytuałów. Dowódca następnie wyciągnął duże zwiniątko, w którym była jakaś księga. Na jej widok starcowi zapłonął błysk w oku. -Znaleźliśmy ją w kurhanie przy ciele jakiegoś zabitego rycerza, wydała nam się cenna ze względu na jej ozdobne ornamenty. Czy w tych okolicach znajdziemy jakiegoś szlachcica, który posiadł kunszt czytania i mógłby dostrzec w niej jakąś wartość? - Starzec zatarł ręce zdając sobie sprawę z tego, że te osły nie wiedzą jak potężny artefakt mają w swoich rękach. Już miał coś powiedzieć, gdy nieoczekiwanie wdarł się do izby mroźny podmuch powietrza który zgasił palenisko i pochodnie. Przez kilka sekund trwała całkowita, grobowa cisza. Nikt nie śmiał nawet się poruszyć. Została ona nagle przerwana krzykami agonii, bólu oraz odgłosem ciał upadających na podłogę. Jeden z wędrowców zachowując zimną krew i rozsądek, trzęsącymi się dłońmi zapalił pochodnię i od niej kominek. Pomieszczenie nagle się rozświetliło, grupka zamaskowanych postaci z zakrzywionymi mieczami dokonywała rzezi wszystkich, którzy byli w środku. Kiedy został już tylko starzec, dowódca wędrowców oraz zamaskowane postacie, jeden z nich odsłonił twarz. Młody arabski wojownik o delikatnych rysach miał krótkie, kręcone, czarne włosy. Tępym wzrokiem popatrzył się na pusty stół i na wędrowca. - Jestem przywódcą Unii Maghrebu. Zwą mnie Umbar. Oddaj księgę a zachowasz swoje życie. Zdezorientowany mężczyzna spojrzał na swych poległych towarzyszy, potem na stół i jąkając się starał się coś powiedzieć rozkładając przy tym ręce ni to w bezradnym ni to w błagalnym geście. Starzec w tym czasie kuląc przy ścianie zaczął uciekać w stronę drzwi. Dowódca zabójców zwrócił się do jednego z towarzyszy: - Marry zatrzymaj go. Leczy gdy ten zbliżył się do niego, nagle został przewrócony. Starzec odrzucił płaszcz ukazując pod nim lekką zbroję i dobył miecza, nagle ze słabego staruszka przemienił się w postawnego męża. Z górnego piętra zeszło kilku wojowników z przygotowanymi do ataku broniami. Dwie grupy stanęły na przeciwko siebie, nerwowo zaciskając dłonie na rękojeściach. Napięcie rosło z każdą sekundą, nikt nie śmiał nawet drgnąć, a tylko wszyscy obserwowali się uważnie. Wtem szyby sali zostały wybite i do wnętrza wleciały dziesiątki bełt, a kilka z nich raniło bardziej powolnych wojowników obu grup. Przez wyważone drzwi do pomieszczenia zaczęli wbiegać halabardnicy. Rozciągając się przy ścianach na całe pomieszczenie otoczyli obie grupy i skierowali w ich stronę ostrza swoich broni, zamykając ich w kole. Arabscy wojownicy popatrzyli na swoich niedoszłych wrogów i porozumiewając się bez słów zrozumieli, że chwilowo stali się sojusznikami i razem muszą stawić czoło nowemu przeciwnikowi. Pierwsi natarli skrytobójcy. Atakowali szybko i precyzyjnie. Druga grupa wojowników działa zdecydowanie mniej finezyjnie kierując się w walce brutalnością. Skuteczność jednak w obu przypadkach była równie dobra. Po mniej więcej dwudziestu minutach wycieńczającej walki sala była wypełniona krwawiącymi ciałami martwych gwardzistów. Wtem w frontowych drzwiach ukazał się teraz potężny wojownik z dwoma toporami a zanim dziewięć postaci z wyciągniętymi, lśniącymi mieczami. Opierając broń o swoją nogę zaczął klaskać w dłonie. - Oddajcie księgę Piekielnym wojownikom a więcej krwi dzisiaj się nie przeleje. Inaczej żywi stąd nie wyjdziecie. Starzec wyszedł na przeciwko grupy, wziął z torby księgę i wyciągnął ją w kierunku rosłego wojownika: - No dalej Earth, na co czekasz, weź ją sobie. Kiedy przywódca Piekielnych wojowników sięgnął po księgę starzec chwycił go za rękę i z całą brutalnością wygiął ją nienaturalnie i przewrócił przeciwka. Reszta wojowników rzuciła się do walki między sobą, lecz po chwili dostrzegli,że w pomieszczeniu nie ma już starca. Zastygli osłupiali i upokorzeni. Wściekli spojrzeli wrogo po sobie, ale wiedzieli że dalsza walka nie ma sensu i rzucili się do wyjścia. Na zewnątrz starzec stał już z pętlą na szyi trzymany przez rycerza w pełnej zbroi z czerwonym krzyżem na piersi. Wraz z nim było dwudziestu konnych. Każdy z bronią w ręku. Rycerz trzymający starca zwrócił się do niego: - Pawu, pół świata za tobą musiałem przejechać. Ale jak widać opłacało się. Dziś zawiśniesz, wreszcie. Kiedy tylko powiedział ostatnie słowo, wszyscy posłyszeli świst powietrza. A linę którą trzymał rycerz przecięła strzała. Z lasu wyłoniła się grupka Legionistów. Z początku wyszło ich tylko kilku. Mroczni o zimnych spojrzeniach. Lecz z każdą chwilą przybywało ich coraz więcej, zdawało się, że nigdy nie przestaną wyłaniać się z ciemności. Do Eartha zwrócił się jeden z jego ludzi: - Panie, są podobni do nas, mają w sobie mroczną iskrę, pozwól mi się z nimi rozmówić. Skinienie głowy wystarczało mu za potwierdzenie i pewnym krokiem udał się w ich kierunku. Ale z każdym metrem pewność siebie zaczęła go opuszczać, a na jej miejsce przychodziło dziwne uczucie niespotykanego dotąd lęku. Kiedy był już zaledwie kilka metrów od nich czuł jak cały się poci i nie może opanować drżenia rąk. Ściśnięte gardło nie pozwalało nawet przełknąć śliny. Z trudem zwrócił się w kierunku formującej się armii. - Witajcie istoty ciemności. Skąd przybywacie? Następstwem tego pytania nie była odpowiedź lecz atak. Dziki i krwiożerczy żołnierz gołą ręką wyrwał tchawicę z szyi przeciwnika i zaczął ją jeść. Rycerze formułując szyk wojenny zbliżyli się do siebie. Ich dowódca krzyknął do przeciwników: - W imieniu zakonu Templariuszy rozkazuję wam odpowiedzieć! Czego chcecie i kim jesteście? Tym razem jednak naprzeciw armii składającej się już z setek istot wyszła jedna z nich. Na swój mroczny i tajemniczy sposób bardzo majestatyczna. Wychudzona twarz i blade lico zasiewało strach w sercach nawet doświadczonych wojowników. - Jesteśmy ogniem który strawi tą zarazę nazywaną Ludźmi. Wprowadzimy nowy porządek świata. Na twarzach rycerzy i wojowników z każdej z grup pojawił się strach i zwątpienie. Postać wskazała na księgę: - Wraz z trzydziestym rytuałem nieśmiertelności otworzyliście wrota do nieznanego wam świata. Nastała nowa epoka. Czas polowania na żywych. Mroczna horda rzuciła się w wir walki. Dopadli swych przeciwników niczym wygłodniały i dziki drapieżnik zwierzynę. Brutalnie i bezwzględnie zabijali każdego. Rozrywali przeciwników na strzępy i pożerali ich. Pozostała już tylko garstka ocalałych, dzielnie broniących się ostatkiem sił. Dwóch arabskich wojowników, Starzec, Dowódca Rycerzy i Earth. Zwarli się w grupkę chroniąc siebie i pakunek. Mroczni Legioniści napierali bez wytchnienia. Na miejsce każdego zabitego z dziką furią dopadało dwóch nowych. Mimo potężnych ataków Eartha, które rozcinały dwóch wrogów na raz. Precyzyjnych cięć Umbara i Marry które zabijały szybko i skutecznie. Nawet tajemne ataki Pawu za twardej obrony Albertinusa na nic się zdawały w tej sytuacji. Wtem z nieba niczym grom spadł potężny płonący głaz dosłownie kilka kroków od starcia. Impet odrzucił wszystkich na bok i chwilowo ogłuszył. Zginęły dziesiątki mrocznych istot. Lecz kolejne wciąż nacierały i z odrętwiałych dłoni Pawu wyciągnęły księgę zanosząc ją swojemu panu. Albert popatrzył w kierunku, z którego wystrzelono pocisk. Na wzgórzu stali jego podkomendni Noran i Alluminia wydając obsłudze trebuszetów rozkazy gdzie mają strzelać. Od strony traktu nadjeżdżali wojownicy różnych klanów, zaciekle broniąc swoich dowódców. Umbar zwrócił się do kobiety, która pomagała mu wstać: - Moregnum powiadom DrthKwasa, że świat stoi przed nowym zagrożeniem... _____________________________________________ kod-online
Posted on: Mon, 24 Jun 2013 22:51:36 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015