Nie jest łatwo napisać cokolwiek z sensem o opracowanym przez - TopicsExpress



          

Nie jest łatwo napisać cokolwiek z sensem o opracowanym przez ratusz projekcie „Strategii rozwoju Olsztyna”. W zasadzie tekst ten powinien zacząć i skończyć się jednym zdaniem, jednym wezwaniem: wyrzućcie to czym prędzej do kosza i napiszcie całkiem od nowa. Co mi nie pasuje? Wszystko. Misja, metodologia, diagnoza, cele, język – w zasadzie gdzie by nie dotknąć, gdzie nie poskrobać, wpada się w grząskie i nieszczególnie ciekawe intelektualne podłoże tego dzieła. Mniej zdesperowanym, którzy mają mądrzejsze zajęcia niż czytanie moich przemyśleń na Fejsie, polecam do poduszki lekturę „Strategii rozwoju Lublina”. Zobaczcie, jak można inaczej myśleć o mieście. O ludziach, o kulturze, o zadaniach samorządu. Poczytajcie, jak zupełnie innym językiem ludzie z Lublina opisują swój świat, jak inaczej definiują wzajemne relacje, określają potencjały, wytyczają cele. „Lublin miastem inspiracji” – taka jest ich wizja rozwoju. Misją zaś – „tworzenie warunków do zaspokajania i rozwijania potrzeb mieszkańców…”. Po prostu, zwyczajnie i najmądrzej. O to przecież chodzi. O ludzi, o ich jakość życia, o kreatywność, współpracę, o rozwój płynący z ducha i intelektu. Chyba dobrze jest być lublinianinem. A my? My dążymy za wszelką cenę do aglomeracji, do metropolii, do nieustającego podkreślenia naszego znaczenia na arenie krajowej, międzynarodowej i międzyplanetarnej. Kompleksy zaścianka, którymi przeżarci są autorzy naszej strategii, aż biją po oczach. Z jednej strony czytamy, że naszym głównym zasobem jest wyjątkowe środowisko przyrodnicze. Z drugiej, że na bazie tego szczególnego zasobu mamy budować metropolię. Przepraszam, gdzie budować? W lesie? Taką olsztyńską „metropoLAS”? Bez żartów, mości panowie. Nie chcę, by Olsztyn był metropolią. Wolę, by stał się miastem spokojnym i zrównoważonym, nastawionym na jakość, a nie ilość, na refleksję, a nie wielkomiejski hałas, na człowieka, a nie przytłaczająca infrastrukturę. Slow City – to znaczy Wolne Miasto. Tak, chcę by Olsztyn stał się Wolnym Miastem, z całą wieloznacznością tego zwrotu. Miastem wolnym od wielkomiejskiego pędu, od wymuszonego wyścigu szczurów, wolnym od codziennej głupoty i faryzejskich obietnic rządzących, wolnym od komercji zawłaszczającej wspólną przestrzeń, ale nade wszystko miastem dla ludzi, dla ich umysłów i talentów, miastem współistniejącym razem z przyrodą, a nie jej kosztem, miastem które przyciąga innością, a nie odpycha brudem. Miastem, w którym liczy się jakość. Niestety, w projekcie Strategii takiego miasta nie znajdziemy. Znajdziemy za to „współpracę krajową i międzynarodową”, „kształtowanie pozytywnego obrazu na zewnątrz”, „budowanie silnej pozycji” itp. – ciągłe napinanie się, prężenie muskułów i powtarzanie za Jaśkiem z „Wesela”: „albośmy to jacy, tacy”… Nie da się skrótowo a sensownie opisać projektu Strategii. Każdy zainteresowany powinien przeczytać go sam. Dociekliwego czytelnika, poszukującego sensu w tym opracowaniu, wesprzeć mogę za to kilkoma szczegółowymi pytaniami: 1. Dlaczego w całym projekcie nie ma jakichkolwiek odniesień do istniejącej Strategii, znowelizowanej ostatnio w 2010 r.? Dlaczego nie ma informacji, jak (i czy) zrealizowane zostały postawione tam cele, co się w Olsztynie zmieniło, co zdezaktualizowało i dlaczego, a co pozostaje nadal dla nas ważne? Dlaczego nie ma sprawozdania z monitoringu i ewaluacyjnych wniosków, które spowodowały tę potężną korektę? A może nikt nie monitorował realizacji starej Strategii, może nikt nie robił ewaluacji? Może i tamten, i ten kwit uchwalane są tylko po to, żeby łatwiej sięgnąć po unijną kasę, i po nic więcej? 2. Skoro o ewaluacji mowa, dlaczego w projekcie nie ma na ten temat ani słowa? W starej Strategii przynajmniej coś wspomniano o tym mechanizmie, w projekcie już nikt nie próbuje udawać: ewaluacji nie będzie bo i po co, kto to będzie czytał?! 3. Dlaczego w części diagnostycznej Olsztyn porównuje się wyłącznie do trzech miast z Polski Wschodniej (Białegostoku, Rzeszowa i Kielc)? Warmię i Mazury niewiele z Polską Wschodnią łączy, ośrodków referencyjnych szukajmy raczej na zachodzie (pisał o tym sensownie Autor bloga „Olsztyn Okiem Ekonomisty”). A jeśli już musimy z tą Polską Wschodnią, to czemu szerokim łukiem omijamy Lublin? Bo jest za dobry? 4. Wszędzie porównania do innych, wszędzie udowadnianie, że „na tle” prezentujemy się całkiem dobrze (ech, te kompleksy!). A gdzie porównanie do celów? Gdzie stwierdzenie, czy jesteśmy bliżej lub dalej realizacji NASZYCH celów, a nie prześcignięcia Kielc w jakimś zestawieniu? Niestety, o stopniu realizacji dotychczasowych celów rozwojowych nie przeczytacie w projekcie Strategii. 5. Dlaczego w dokumencie nie ma słowa o kształceniu innym niż zawodowe, o młodzieży, o rozwijaniu jej potencjałów? Dlaczego humanistyka jest tak dalece lekceważona przez ratuszowych technokratów, że nie została nawet śladowo dostrzeżona jako potencjalne wyzwanie? 6. Listę słabych stron Olsztyna otwiera niski poziom kapitału społecznego (wyjątkowo pełna zgoda!). Dalej jednak mamy „brak wypracowanej marki miasta” – czyli to naprawdę jest takie ważne, czy będziemy nazywani metropolią serów czy balonów? Z pojęcia miasta-ogrodu zrezygnowano na rzecz miasta-bunkra, ale to się przecież dość ciężko promuje, nieprawdaż? Chyba że jednak nie o promocję tu idzie, nie o wizerunek, nie o markę w kontekście odbiorcy zewnętrznego. Może sens tego zapisu jest głębszy, że nikt oto nie ma sensownego, długofalowego, dającego się jakoś opisać i nazwać pomysłu na Olsztyn? O, jeśli w tym jest sedno, to macie moje wsparcie. 7. A wiecie jakie mamy silne strony? Lasy, jeziora i dawne ART. Krótko, bez pomysłu i bez sensu. 8. Z ciekawostek: mówiąc o żywności wysokiej jakości, Strategia przywołuje kombinat–rzeźnię czyli Indykpol. Jako udział Olsztyna w regionalnej tzw. smart specialization czyli „ekonomii wody”, autorzy podają… „Aquasferę”. Jako wiodącą instytucję kultury wymieniają za to Ośrodek Badań Naukowych. Jako jedną z najważniejszych „firm” – Spółdzielnię Mieszkaniową „Pojezierze”. A wskaźnikiem służącym do określenia wzrostu kapitału społecznego ma być liczba turystów! I tak na każdej stronie, aż do bólu zębów… Wystarczy tego. Spalcie ten kwit w ratuszowej kotłowni zanim przeczyta go więcej osób. Otwórzcie głowy, pogadajcie z mieszkańcami, zaproście ludzi z Polski, Lublina. Strategia rozwoju nie jest tylko po to, by łatwiej było sięgać po unijny szmal. Strategia ma być drogowskazem dla wszystkich aktorów życia miasta, dla organizacji, instytucji, stowarzyszeń, dla firm i uczelni. Ma być swoistą Deklaracją, czym i dla kogo jest to Miasto. Lublinianie w swojej Strategii napisali: „Przyszłość bierze się stąd, jak sobie ją wyobrażamy, o czym marzymy. Zatem zarządzanie przyszłością wymaga zarządzania wyobraźnią. Dopiero z niego wynikają pragmatyczne działania. Wyobraźnia to przestrzeń elastyczna i niezobowiązująca, która może służyć jako przyjazne pole dialogu dla wszystkich, którzy chcą mieć wpływ na przyszłość.” Wyobraźnia? Jaka wyobraźnia? My mamy Uniwersytet, mamy las i jeziora…
Posted on: Sun, 22 Sep 2013 21:27:29 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015