O tym, że ludzie, niekoniecznie nawet ci wpływowi i znani, - TopicsExpress



          

O tym, że ludzie, niekoniecznie nawet ci wpływowi i znani, posiadają dwa oblicza, jedno – to jasne – którym obsługują zewnętrze i to drugie, tajone, mroczne, przykre, prawdziwe, dowiedziałem się na szczęście dość prędko, około roku 86 czy 87. Miałem wtedy z 10 lat, 11. Więc gdy w liceum i na studiach przyszło mi później czytać wielkich demistyfikatorów i profanów – Gombrowicza, na przykład, z jego tezą, że wszyscy kłamią – byłem gotowy. Tak. Schyłkowy PRL, wakacje z rodzicami w idyllicznym siole nad Krutynią. Bór, w bród tego co dobre i z boru, jezioro, miła społeczność, pocztówkowe pejzaże. Kwaterę mieliśmy u państwa Z. Oni na górce pokój letnikom wypuszczali a sami na dole, gospodarka z dziada pradziada, katolicy. Oczywiście mówię o rzeczywistości wiejskiej sprzed 3 dekad, prawdziwej, polskiej, a nie tej dzisiejszej – ściemnionej propagandzie eko i agromistyfikacji, gdzie się przyjezdnym okazuje pasieki z plastiku, grill i stajnie bez żywych koni, w których stoją quady. Tam i wtedy – autentyk. Gnój wiercił w nosie niczym gaz, od rana do zmroku porykiwał donośnie inwentarz, kwitł całoroczny patriarchalizm i weekendowy alkoholizm, w przerwach w pracy miejscowa ludność trudniła się takimi rozrywkami jak modlitwa, amory i kłusowanie. Pierwszy tydzień zbiegł nam szparko. W kolejnym – dopadła mnie angina. Koszmar: antybiotyki i leżenie. By nie było mi smutno, gospodarzowa złożyła u mojego łóżka stos ukochanych – i obłożonych, co kluczowe, zakazem tknięcia – wydawnictw z kolekcji jej syna, Andrzejka, który akurat wybył był na kolonie. Andrzejek – tutaj opowieść się rozpoczyna. - Przykładne mam dzieci (miała ich 3), dzięki bogu – mawiała gospodarzowa i wzruszenie szkliło jej wzrok. – Ale Andrzejek wyjątkowy, jedyny. Może i Andrzejka uda się na księdza wyprowadzić? – brała na litość fortunę. – Byłaby taka duma. On najdobrzejszy. Pokazywała fotografie z Andrzejkiem. Mnóstwo. Andrzejek u komunii, Andrzejek ministrantem, recytator Andrzejek na akademii ku czci, Andrzejek na kombajnie ogromnym jak dom, Andrzejek na Wawelu, w szkole, na boisku, na podwórku i na zdjęciu klasowym, skupiony, rozmodlony, układny, wzór dla siebie oraz innych, Andrzejek uber alles, Andrzejek mikrofuhrer. Prócz uduchowionej aparycji, posiadać miał Andrzejek również i rozliczne przymioty intelektu i serca. Mądry, łagodny, wybitny uczeń, każdemu pomocny, wszystkim pociecha i brat. Po prostu – przyszły święty, jakiś Maksymilian Maria Wojtyła, męczennikopapież. Gdybyśmy pobyli u nich jeszcze dłużej, ani chybi bym usłyszał, że do Andrzejka garną się dzikie zwierzęta, że Andrzejek odbiera w swojej głowie Głosy-Nie-Stąd, że Andrzejek leczy niepłodność i krup. Zacząłem czytać. Była to młodzieżowa klasyka tamtej epoki – Andrzejek liczył sobie chyba czternastaka. Relaxy, tytusy, kajkoikokosze i żbiki. I parę podręczników Andrzejka, historia, polski etc., użyczonych mi ze względy na zawarty w nich obfity materiał foto, w tym martwych dostojników i konfliktów zbrojnych. Czytałem – aż tu nagle zaczęły się pojawiać na marginesach komiksów i książek andrzejkowe glosy, komentarze i iluminacje. Zbaraniałem. No cóż, nie były to powściągliwe uwagi i znaki, jakimi zwykło karbować się interesujące i ważkie fragmenty tekstu na zaś. Ujrzałem ni mniej ni więcej jak genitalne panoptikum, chujowisko, pizdoramę. Komiksowym postaciom i bohaterom historii Polski podoprawiał Andrzejek – niekiedy z pomocą innej bluźnierczej dłoni, ani chybi należącej do jego przyjaciela zza miedzy, Sebastiana – męskie i żeńskie narządy rodne i gruczoły. Ale jakie! Były to ogromne, tryskające non-stop pały, kutasy jak kłody, fiuty jak filary, rozdziawione, włochate waginy, jądra dotknięte elephantiasis, cycki w rozmiarze Danuty Lato, wypięte zadki, które brukano na wszelkie możliwe sposoby, nawet maczugami, nawet malutkimi czołgami z wzwiedzionym działem. Ponad wizerunkiem Sobieskiego strzałka i sygnatura: „Grzesiek Spermochlip I”. Wszędzie wysypka wulgaryzmów, ospa i trąd chłopackich bluzgów, „chuj”, „dupa”, „sraka”, frenetyczne sianie słowem „kurwa”. Ponadto: pentagramy i tradycyjne kibicowskie hejty. Anarchia, agresja, AlterAndrzejek! Zajrzałem w głąb tej rozerotyzowanej wyobraźni Andrzejka, zląkłem się, lecz go nie wydałem. Podziękowałem gospodarzonej za ciekawe tytuły, uśmiechnąłem się. Nigdy tego doświadczenia nie zapomniałem. Zwłaszcza jedna andrzejkowa deklaracja – wyrzezana długopisem gdzieś przy Mickiewiczu czy Kochanowskim – utkwiła mi w pamięci, ten jego oryginalny plan na przyszłość i memento: „jebać wszystko i każdego”. I trzy wykrzykniki. No więc, Andrzejku, co u ciebie teraz?
Posted on: Fri, 12 Jul 2013 18:25:42 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015