Obserwuję ostatnio wątek dotyczący pedofilii wśród księży - TopicsExpress



          

Obserwuję ostatnio wątek dotyczący pedofilii wśród księży (i, rzecz jasna, nie tylko), a czytając, słuchając i przygladając się zaczynam dochodzić do wniosku, że uczestnikom tej pseudo-dyskusji w Polsce (bo głównie krajowego podwórka dotyczą moje obserwacje, choć nie wyłącznie) wcale nie chodzi o dobro dzieci, a jedynie o wyrażenie po raz kolejny swoich przekonań, poglądów, zaatakowanie (bądź kontratakowanie) przeciwnika politycznego (bądź światopoglądowego). Co my tutaj mamy? Po jednej stronie jest kościół katolicki (i jego aktywiści „cywilni”), który nie rozumie (lub udaje, że nie rozumie), że krytyka skupia się na nim bardziej niż na innych grupach zawodowych z tej prostej przyczyny, iż kościół rości sobie prawo do wychowywania dzieci, a po drugiej stronie zdarzają się takie „wpadki”, jak obecność w europarlamencie (i to w lewicowym ugrupowaniu, konkretnie: niemieckim) kolesia, który się do pewnego rodzaju praktyk i sympatii pedofilskich przyznał sam w jednej ze swych książek (a teraz dość nieudolnie próbuje się z tego wykręcać). Żenujące to i ohydne, ale dla mnie jest to jeszcze jeden dowód na słuszność mojej postawy, która skupia się na podejrzliwości w stosunku do obu stron, tak lewej, jak i prawej, oraz dystansie do jednych i drugich, będącym efektem moich obserwacji. Oni się kłócą i przerzucają winą oraz odpowiedzialnością, a dzieci cierpią. Innymi słowy: „ksiądz pana wini, a pan księdza...”. Jest jeszcze trzecia strona: ludzie, którzy chcą by ich dzieci były bezpieczne. Cóż, jeśli chcą to o bezpieczeństwo dzieci niech zadbają na ile mogą sami, to jest niech nie zostawiają dzieci tam, gdzie nie powinni, niech biorą na siebie odpowiedzialność za wychowanie swych dzieci – chciałoby się rzec, ale... co jeśli pedofile obecni są nie tylko wśród księży (tu rozwiązanie byłoby proste: obudźcie się i protestujcie wobec tego co nie jest normalne, a normalne nie jest to, iż kościół „wychowuje” dzieci; nie oddawajcie swoich dzieci na wychowanie innym!), ale również wśród nauczycieli (a tutaj sprawy mają się już o wiele gorzej, bo dzieci do szkół posyłać trzeba...), a gdyby nawet księży i nauczycieli (jakim cudem?) odseparować od dzieci, to... trzeba pamiętać, że pedofile są również wśród... rodziców! Koło się zamyka, co zatem robić? – spyta przerażony rodzic. I tu wkraczają do akcji kolejni aktywiści, tym razem mamy do czynienia z głęboko wierzącymi w policję, którzy piszą petycję domagającą się zmiany prawa, a konkretnie domagają się, aby każdy rodzic miał prawo udać się na posterunek w celu poproszenia policjantów o „zlustrowanie” osoby, która „wydaje się podejrzana”. Rozumiem troskę, a także doceniam fakt, iż – być może – jest to jakiś rodzaj profilaktyki, bo przecież podejrzliwość rodzica w stosunku do, przykładowo, sąsiada – może się okazać trafiona, gdy proszony o pomoc policjant znajdzie w „teczce” danego delikwenta informacje o tym, iż był już karana za czyny pedofilskie, ale... Istnieje druga strona: gdy rodzic bądź opiekun myli się w swych podejrzeniach, a policjant nie znajduje żadnych „kwitów” na obiekt podejrzliwości w związku z czym podejmuje akcje innego rodzaju, na przykład: inwigiluje go, podsłuchy, sprawdzanie poczty etc. I to mi się bardzo nie podoba, bo wydaje mi się, że w ostatniej dekadzie i tak już płacimy wystarczająco dużą cenę ograniczeń wolności w związku z „działaniami profilaktycznymi” związanymi z terroryzmem, który czasem bywa jedynie „terroryzmem”. A rozwiązania? Cóż, ja ich nie mam, ale wydaje mi się, że kwestia celibatu (tudzież ślubów czystości) ma bardzo destrukcyjny wpływ na moralność księży, to z jednej strony, a z drugiej – ciągła dążność do coraz większej wolności przejawia się w ostatnich latach wcale nie aż tak rzadko w postulatach legalizacji seksu z nieletnimi... Choroba toczy świat, dlatego że zbyt często i zbyt wielu widzi we wszystkim przede wszystkim własną przejemność (???) – z jednej strony, a z drugiej – są tacy, którzy (nie wiadomo po jaką cholerę) chcą uchodzić za wzory moralności i świętości, co ma swój koniec taki, jak właśnie obserwujemy... Niestety, wychodzi na to, że najlepiej byłoby dzieci nie wypuszczać z domu, ale co, gdy dom przestaje być dla dziecka schronieniem, a jest jego piekłem? Ja nie wiem, a Wy?
Posted on: Mon, 21 Oct 2013 14:41:23 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015