Przypowieść na niedzielę: Odyseusza nie kusiły ryby, tylko - TopicsExpress



          

Przypowieść na niedzielę: Odyseusza nie kusiły ryby, tylko syreny. Potem przez wiele wieków myśleliśmy, że to bajka. Trzy tygodnie temu okazało się, że one rzeczywiście mogły go kusić. Choć może nie dokładnie tak, jak opisał to Homer. Dowiedziałem się o tym tuż po przebudzeniu, dzięki włączonemu radiu. W pierwszej chwili pomyślałem, że to prima aprilis, ale nie zgadzała się nawet pora roku: właśnie zaczynał się październik. Wtedy przyszło mi do głowy, że jeszcze śpię i śnię... Co stało się przyczyną tych medialnych rewelacji? Działająca w USA Krajowa Administracja Oceaniczno-Atmosferyczna przedstawiła raport pt. „Dowody na istnienie wodnych humanoidów”. Okazało się, że hybrydami ludzko-rybnymi od dawna zajmował się spory zespół specjalistów. Wiedzieli oni, że można je spotkać w ciepłych wodach Morza Karaibskiego i Morza Śródziemnego, czasem też na południowym Atlantyku i Pacyfiku. Jednak - co ważniejsze - siedem takich osobników schwytano i przetransportowano do akwarium w USA, w którym do dziś są obserwowane i badane. Ostatnio odwiedził je prezydent Barack Obama, który nie dowierzał - tak jak ja - i chciał się przekonać na własne oczy. Dziennikarze przypomnieli, że syreny przedstawiane były już 30 tys. lat temu, o czym przekonują rysunki naskalne. Syrena stała się też bohaterką jednej z najpiękniejszych baśni Andersena, ulubionej przez dziewczynki na całym świecie. Ta ostatnia uwaga powtórzyła się w pięciu czy sześciu relacjach następujących krótko po sobie (niechybne świadectwo, że dziennikarze, a raczej dziennikarki odpisują jedna od drugiej). Tymczasem najsłynniejszym literackim świadectwem istnienia syren jest oczywiście „Odyseja”. Co jednak nie zmienia faktu, że od czasów Odysa i Homera poprzez Andersena aż do dziś syreny można było włożyć jedynie między bajki. Mianem „syren” ochrzczono wprawdzie zwierzęta morskie zwane diugoniami i manatami, ale niewiele miały one wspólnego z mityczną półkobietą - półrybą. Aż tu nagle z niebytu wyłoniły się syreny będące ssakami i do tego humanoidami, tak jak chciał Homer. A skoro tak, to muszą istnieć również męskie osobniki tego gatunku. I istnieją. Starożytni też je znali i nazywali trytonami. To nie pierwsze zwycięstwo starożytnych nad współczesnymi niedowiarkami. Wystarczy przypomnieć historię Heinricha Schliemanna, odkrywcy Troi. Urodził się w Neubukow, czyli Nowym Bukowie, a jego pomnik stoi dziś w Schwerinie, czyli Zwierzynie (to Republika Federalna Niemiec, ale niegdyś Słowiańszczyzna, o czym bezlitośnie świadczą nazwy geograficzne). Nie był wykwalifikowanym archeologiem, a w dodatku czasem się mylił. Ale jego najlepszy pomysł polegał na tym, że uwierzył Homerowi i szukał Troi tam, gdzie Homer ją wskazał. I znalazł, choć zawodowi naukowcy nadal próbowali podważać jego autorytet (na ich miejscu też byłbym zazdrosny). Czas ponownie pochylić się nad znaną relacją Platona o Atlantydzie. Opierając się na informacjach uzyskanych od egipskich kapłanów, umiejscowił ją po przeciwnej stronie Słupów Heraklesa (Gibraltar), czyli tam, gdzie dziś rozpościera się Atlantyk. Gdyby to ode mnie zależało, szukałbym jej tam nadal, choć geologia i oceanografia zdają się przeczyć prawdopodobieństwu znalezienia jej akurat w tamtym rejonie. Współcześni naukowcy wysunęli hipotezę, że platońska Atlantyda istniała na Morzu Śródziemnym. Była nią grecka wyspa Santorini (Santoryn), która przed wiekami też uległa katastrofie, ale z prozaicznej i łatwej do udokumentowania przyczyny, jaką był wybuch wulkanu. Nie zgadzam się z taką identyfikacją Atlantydy, bo nie lubię obrażać niczyjej inteligencji, a Platon i jego egipscy informatorzy niewątpliwie byli ludźmi inteligentnymi. Morze Śródziemne było dla nich „ich morzem własnym”, bo mieszkali nad jego brzegami i żeglowali po jego wodach. Nigdy nie pomyliliby tego akwenu z żadnym innym. Równie dobrze, a nawet lepiej, ja mógłbym pomylić Bałtyk z Atlantykiem. Poza tym Platon mówi wyraźnie o lądzie albo kontynencie, a nie o małej wyspie, którą w dodatku mógł znać z autopsji, bo miał ją blisko brzegów własnego kraju. Jednak odkrycie syren pod pewnymi względami jest bardziej zadziwiające, niż byłoby ewentualne odkrycie Atlantydy: prędzej niż syren spodziewałbym się upolowania yeti albo schwytania potwora z Loch Ness. Dlaczego? Ponieważ przyjęcie hipotezy o współczesnym istnieniu yeti lub nessiego nie wymaga rezygnacji z żadnej spośród obowiązujących teorii naukowych, a w dodatku istnieją liczne świadectwa pośrednie żywej obecności tych stworów: zdjęcia, filmy i relacje świadków. W przypadku syren takie poszlaki nie istniały, a przynajmniej nie były rozpowszechnione (jeśli nie liczyć mitów i baśni). Nessie to nic innego jak plezjozaur, znany nam dobrze dzięki odkryciom paleontologii. Wystarczy dopuścić prawdopodobieństwo, że na jakimś niszowym obszarze (w tym przypadku jest to głębokie jezioro w Szkocji, mające połączenie z morzem) plezjozaury mogły przetrwać dłużej, niż ostrożnie zakładają naukowcy. Nie byłoby w tym niczego fantastycznego ani nieprawdopodobnego, choć pozostałby efekt zdziwienia. Ale takie samo zdziwienie towarzyszyło odkryciu w Oceanie Indyjskim ryby, która rzekomo wymarła wraz z dinozaurami ok. 60 mln lat temu – latimerii trzonopłetwej. Latimeria żyje i ma się dobrze, a nessie z yetim – gdyby w tej chwili mogli się z nas śmiać – to rechotaliby tak głośno, że usłyszałbym ich w Kaliszu. To samo dotyczy krakena, wielkiej stopy (bigfoota), sasquatcha, gigantycznego węża morskiego i mnóstwa innych stworów zasiedlających naszą wyobraźnię i spędzających sen z powiek kryptozoologom (czyli badaczom – amatorom takich anomalii, nie uznawanym przez naukę akademicką). Nie ma niczego fantastycznego ani nieprawdopodobnego w hipertrofii, ani też w atrofii. W każdym gatunku istnieją osobniki większe i mniejsze, a czasami – raz na milion lub sto milionów razy – rodzi się cielę o dwóch głowach. A krasnoludki? Na to pytanie też odpowiem. Kilka lat temu naukę zelektryzowało odkrycie szczątków hobbitów z wyspy Flores (Indonezja). Zaczęła się dyskusja o bocznej gałęzi ewolucji homo sapiens. Obok kilku innych, pojawiła się hipoteza o skretynieniu i skarleniu przedstawicieli tej gałęzi – w niszowych warunkach, na izolowanej wyspie, z dala od ewolucji pozostałych humanoidów. No i co jest dziwnego w tych kurduplach? Po prostu istnieli i już! A istnieją pigmeje i karły? No, to czemu się dziwić? W sferze mitów być może na zawsze pozostaną centaury (manipulacje genetyczne?) i pegazy (skrzydła żywej istoty nie uniosłyby ciężaru konia – choć może się mylę). Jednak syreny już teraz sprawiły mi wiele radości. Dzień, w którym syreny wróciły do morza, to święto dla nas wszystkich. Odyseuszu, dzięki nim ty też po raz drugi wróciłeś do swojej Itaki.
Posted on: Sat, 19 Oct 2013 17:10:54 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015