Rozdział 2: Gdy Harry wszedł do swojego pokoju, zakupy leżały - TopicsExpress



          

Rozdział 2: Gdy Harry wszedł do swojego pokoju, zakupy leżały już na stole. Rozpakował ubrania i poukładał je w szafie. Buty postawił na spodzie, a torbę schował do kufra. Składniki wylądowały w szafce biurka. Klatkę położył na miejscu, gdzie wcześniej stała żerdź, przekładając ją na szeroki parapet okna. Wpadło mu do głowy, że swobodnie będzie mógł na nim siedzieć i jednocześnie czytać. Na razie jednak wyciągnął z kufa pamiętnik mamy. Zauważył przy okazji, że jego urodzinowy tort zniknął. Na pewno skrzaty zabrały go do kuchni, ze względu na zmianę diety — pomyślał. Poszukał też pióra i kałamarza i podszedł do okna. Otworzył je i usiadł na parapecie. Nie musiał obawiać się tego, że spadnie, parapet był szeroki z obu stron. Na twarzy zatańczyły mu ciepłe, jednocześnie ostatnie już dzisiaj promienie słońca. Okno wychodziło na zachód, a słońce chowało się już za lasem. Usadowił się wygodnie, kładąc kałamarz obok siebie, a zeszyt opierając na kolanach. Wziął pióro i zaczął pisać. Witaj, mamo. To był bardzo ciężki dzień. Ale myślę, że minął całkiem dobrze. Podjąłem chyba słuszną decyzję, zgadzając się na przybycie tutaj. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Cieszę się, synku. Też myślę, że to dobra decyzja. Sev jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, choć często ma humory, nie zaprzeczę, i nie pozwoli zrobić Ci krzywdy. Życie bardzo go skrzywdziło, kiedy był dzieckiem. Pisał mi, że widziałeś kilka sytuacji z jego dzieciństwa podczas lekcji oklumencji, a potem ludzie też nie byli dla niego zbytnio wyrozumiali, ze względu na to, że wstąpił w szeregi Voldemorta. Nawet, gdy większość z nich wiedziała, że uchodził za szpiega. W szkole też nie miał łatwo za sprawą Twojego ojca, przynajmniej do czasu, aż James zrozumiał swoje błędy. Jak to się stało, że w końcu jednak się pogodzili? O ile w ogóle do tego doszło. Dopiero na początku szóstej klasy Rogacz trochę zmądrzał i przestał znęcać się nad Severusem. Choć Syriusz nadal lubił się nad nim pastwić. Przełomowa sytuacja, która sprawiła, że James przejrzał na oczy, to ta związana z Wrzeszczącą Chatą. Sev pisał, iż dyrektor mówił Ci o tym, że Twój ojciec uratował wtedy Severusowi życie. Ale nie jest to do końca prawdą. Owszem, mogło to skończyć się tragicznie dla Sev’a, ale równie fatalne konsekwencje miałoby to dla huncwotów. Remus najprawdopodobniej zostałby wtedy potraktowany jak zwierzę i skazany na śmierć, prawo już wtedy traktowało wilkołaki jak margines społeczny, a Łapa skończyłby w Azbakanie. Więc nie ratował wtedy tylko życia Severusa, ale przede wszystkim swoich przyjaciół. Po tym wydarzeniu Rogacz był wściekły na Syriusza i jakoś tak wyszło, że zaczął rozmawiać z Sev’em. Ich relacji nigdy nie można było nazwać zbyt przyjacielskimi, ale stały się poprawne, na tyle, że nie protestował, kiedy Severus miał zostać Twoim ojcem chrzestnym. Zresztą i tak nie przekonałby mnie do zmiany decyzji. A jak to się stało, że w końcu wyszłaś za tatę? Pod koniec piątego roku nie wyglądało na to, byście mogli się kiedyś zakochać. To również wiąże się z tym wydarzeniem. Po nim zaprzyjaźniłam się z Remusem. Choć nie pochwalałam tego, iż nie powstrzymał nigdy Jamesa czy Syriusza przed ich wybrykami. Z perspektywy czasu wcale mu się jednak nie dziwię. Od kiedy został ugryziony, już nikt nie traktował go tak samo. A wśród reszty huncwotów został zaakceptowany ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami, a nawet więcej, okazali mu ogromną przyjaźń, stając się animagami i towarzysząc podczas przemian. Dopóki nie miał miejsca ten przykry incydent, ja również nie wiedziałam, co dolegało Lunatykowi. Ale gdy zauważył później, że mi to nie przeszkadza, zaczął czasami z nami przebywać, choćby pod pretekstem nauki. We trójkę, razem z Sev’em, chodziliśmy do biblioteki. Po jakimś czasie dołączył do nas również James. Z każdym kolejnym miesiącem stawał się spokojniejszy i przestał robić głupie kawały. Między nami nie było miłości od pierwszego wejrzenia, ona rosła im lepiej się poznawaliśmy. Aż na początku siódmej klasy zaczęliśmy ze sobą chodzić, a rok po skończeniu szkoły wzięliśmy ślub. Ty urodziłeś się jedenaście miesięcy później. Byłeś wspaniałym dzieckiem, oboje bardzo Cię kochaliśmy. Niestety wspólne życie zostało nam odebrane przez głupią przepowiednię. Ja również żałuję, że tak się stało i nigdy nie wybaczę tego Riddle’owi. Ze względu na Severusa spotkałam kilka razy Voldemorta, choć nigdy nie podzielałam jego poglądów. On nie miał najlepszego zdania na temat mugoli, a ja, jak wiesz, pochodziłam z takiej rodziny. Nigdy jednak nie dał mi odczuć, w żadnej z rozmów, że jestem gorsza. W końcu sam jest półkrwi. Ale myślę, że swoje poglądy sam Ci najlepiej wyjaśni, tak jak to zrobił kiedyś mnie. Sev również podzielał jego idee. Do pewnego stopnia. Ale także w tym wypadku on sam musi Ci o tym opowiedzieć. W pokoju dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk pojawienia się skrzata domowego. Harry niechętnie oderwał wzrok od pamiętnika. - Paniczu Harry, za dziesięć minut zostanie podana kolacja. Pan prosi, by panicz Harry zszedł z Truszką do jadalni – powiedziała skrzatka, kłaniając się. - Już idę, ale proszę, przestań mnie nazywać paniczem i kłaniać się, krępuje mnie to. Jestem po prostu Harry. Skrzatka popatrzyła się na niego niepewnym wzrokiem. - Truszka jest wolnym skrzatem – to stąd to wytworne ubranie pomyślał Harry – i jest dobrowolnie związana z rodziną Snape, jak każdy skrzat w tym domu – odpowiedziała lekko urażonym tonem – ale Truszka wie, jak powinna się zwracać do członków rodziny, może przestać się kłaniać, ale na pewno nie będzie mówiła do Panicza tylko po imieniu. Tak nie przystoi żadnemu dobrze wychowanemu skrzatowi. - Dobrze, możemy pójść na taki kompromis – zgodził się chłopak. – Poczekaj na mnie sekundę, napiszę jeszcze tylko kilka słów i możemy iść. Skrzatka skinęła głową na znak, że zrozumiała i stanęła blisko drzwi, czekając na Harry’ego. On natomiast zwrócił się w stronę pamiętnika i napisał. Mamo, idę teraz na kolację, porozmawiamy później. Dobrze, synu. Zamknął zeszyt i odłożył go z powrotem do kufra. Podążył za skrzatką do jadalni. W czasie, kiedy tam szli, zastanawiał się nad tym, co przekazała mu mama przez pamiętnik. Cieszyło go to, że w ten sposób będzie mógł poznać swoich rodziców czy ojców chrzestnych, ale uświadomił sobie, że nie będą to zawsze miłe rzeczy. Wszedł do jadalni. I tym razem, mężczyźni siedzieli już przy stole. Skinął głową na powitanie i zajął krzesło, które w myślach nazywał już „swoim”. Kolacja pojawiła się na stole. Dla niego został przygotowany ryż z białym sosem i gotowanym mięsem. Bardzo przyjemnie pachniała. Wszyscy zabrali się do jedzenia. Pierwszy odezwał się Riddle. - Widzę, że zakupy się udały. Wyglądasz o niebo lepiej, choć dopiero teraz widać dokładnie, jaki jesteś chudy. - Na takiej diecie jak ta szybko przytyję. Nie pamiętam, bym kiedyś jadł aż tyle posiłków – odpowiedział Harry. - W takim razie najwyższy czas, by to zmienić – skwitował Snape. – Około dwudziestej trzydzieści dostaniesz do swojego pokoju jeszcze jeden lekki posiłek w postaci owoców. Już skrzaty o to zadbają, byś zaczął się porządnie odżywiać. Od jutra zaczniesz też ćwiczenia fechtunku, jest to jedna z tradycji każdego rodu czystej krwi, więc będziesz spalał duże ilości energii. Dlatego też musisz szczególnie zwracać uwagę na to, co jesz. - Zgadzam się z Severusem – dodał Tom. – Skoro wyjaśniliśmy już sobie tę kwestię, przejdziemy do innej. Obiecałem ci rano, że wyjaśnię, skąd wzięła się moja antypatia do mugoli. Harry skinął głową i z zaciekawieniem popatrzył na Riddle’a. W końcu nie codziennie ma się okazję wysłuchać „spowiedzi” człowieka, którego cały świat uważał za najgroźniejszego czarnoksiężnika. - Mój znienawidzony ojciec był mugolem. Zostawił moją matkę, kiedy wyjawiła mu, że jest czarownicą. Była wtedy w piątym miesiącu ciąży. Cudem donosiła ją do końca. Kompletnie załamała się po tym jak została sama. Kilka dni po porodzie umarła, ale zdążyła mnie jeszcze po nim nazwać. Szpital poinformował go, że ma syna, lecz on nie chciał mnie znać i trafiłem do sierocińca. Był chyba najgorszy w Londynie. Starsze dzieciaki dokuczały młodszym, a opiekunowie wcale się nami nie przejmowali, częściej zaglądając do kieliszka, niż do dzieci. Tylko niektórzy ze starszych wychowanków zajmowali się tymi młodszymi. Kiedy zaczęły pojawiać się u mnie dziecięce przebłyski mocy, opiekunowie uznali mnie za szalonego, a inne dzieci za dziwaka. Każda potencjalna adopcja została uniemożliwiona przez opiekunów, którzy skutecznie zniechęcali kandydatów. Także na moich oczach wiele dzieci znajdywało rodziny, a ja zostawałem sam. Byłem inny niż oni, więc nikt nie chciał się ze mną bawić. Kiedy Dumbledore, wtedy jeszcze nauczyciel, przybył do mnie, aby przekazać mi, że jestem czarodziejem, byłem zachwycony. Z niecierpliwością czekałem na dzień pierwszego września. Kiedy trafiłem do szkoły, a moim domem stał się Slytherin, zobaczyłem wiele dzieciaków, które pochodziły z dobrych, czystokrwistych rodzin. Żadne z ich rodziców się ich nie wstydziło, nigdy nie byli źle traktowani, tak jak ja w domu dziecka. Nie znałem innego mugolskiego świata niż tamten, dlatego też go znienawidziłem. Obwiniałem ich za to, że czarodzieje nie mogą swobodnie żyć, lecz muszą ukrywać swoje zdolności. Myślałem, że wszyscy są tacy okrutni, jak mój ojciec, obojętni i podli jak opiekunowie, czy nietolerancyjni i znęcający się nad innymi jak dzieciaki z sierocińca. Świat magiczny był zupełnie inny niż tamten. Dowiedziałem się, że odziedziczyłem po matce całkiem pokaźną fortunę. To z jej strony oczywiście jestem potomkiem Slytherina, więc pieniędzy było całkiem sporo. Mogłem sobie więc pozwolić na zakup nowych ubrań i nie musieć nosić tych po starszych dzieciakach. W szkolnym mundurku nie wyróżniałem się niczym. Jedynie perspektywa letnich powrotów do sierocińca burzyła piękne życie, jakie wiodłem od przyjazdu do Hogwartu. Wystąpiłem do dyrektora o zgodę na pobyt w zamku również w czasie wakacji, i choć był on temu przychylny, to ten cholerny Miłośnik Dropsów wyperswadował mu ten pomysł jako zastępca dyrektora, powołując się na to, że nie znajdą mi żadnego opiekuna, który przebywałby ze mną w zamku przez całe dwa miesiące, a nie mogli się oni w jego mniemaniu zmieniać. Musiałem dać za wygraną i wracać do miejsca moich koszmarów w każde lato. Świat magiczny zawsze mnie interesował, dlatego najczęściej można mnie było spotkać w bibliotece. Czytałem wszystko, co wpadło mi w ręce. Dotarłem również do drzewa genealogicznego rodziny mojej matki. Stąd dowiedziałem się o swoim przodku. Kiedy w jednej z książek natrafiłem na wzmiankę o Komnacie Tajemnic, postanowiłem za wszelką cenę ją znaleźć. Przy okazji moich badań odkryłem, że jestem wężousty po tym, jak jeden z węży na ilustracji się do mnie odezwał. Przeczytałem jednak, że to jedna z cech czarnoksiężników i wolałem się z tym nie zdradzać, by znowu nie zostać uznanym za dziwaka. Komnatę udało mi się znaleźć dopiero w piątej klasie. Nie wiedziałem, jakie zagrożenie w sobie kryje. Bazyliszek zabił dziewczynkę a ówczesny dyrektor na siłę szukał winnego, obawiając się utraty swojego stanowiska, w wypadku niepowodzenia. Byłem prefektem, wszyscy nauczyciele mnie lubili, no może z wyjątkiem Dropsa, więc kiedy zobaczyłem, jak Hagrid ukrywa coś w lochach, uznałem, że najłatwiej będzie mi go w to wrobić. Był on znany z hodowania najróżniejszych stworów w szkole, więc nie było to trudne, a dyrektor chętnie zaakceptował takie wyjaśnienie. Jednak po tym, jak umieściłem bazyliszka z powrotem w Komnacie, Dumbledore zaczął mi się przyglądać, jakby wiedział, że to moja wina. Przez kolejne dwa lata grałem rolę nieskazitelnego ucznia. Całkiem dobrze mi szło, bo dostałem nawet odznakę prefekta naczelnego. Jednak przez te dwa lata nie próżnowałem. Od kiedy tylko poznałem ten świat, chciałem być kimś ważnym. Zdobyć tyle mocy i wiedzy, ile się tylko da. Wiedziałem, że jestem potężny, więc chciałem to jak najlepiej wykorzystać. Po szkole nie musiałem martwić się o pracę i utrzymanie, miałem dość środków do życia, dlatego udałem się w podróż. Szukałem zaginionych ksiąg i śladów czarodziejów za granicą. Poznałem różne kultury i wierzenia. Także odmienne spojrzenia na magię, rytuały i klątwy. Kiedy wróciłem do Anglii, miałem już jakiegoś rodzaju plan. Nie chciałem zniszczyć całego świata mugoli, ale ukarać tych, którzy znęcali się nade mną jak byłem dzieckiem. Oraz postarać się wyszukać magiczne dzieciaki, których krewni nie akceptowali, żeby nigdy nie musiały przeżywać tego, co ja. Przedstawiłem swoje poglądy kilku przyjaciołom ze szkoły i ludzie zaczęli się do mnie przyłączać, a na przestrzeni lat było ich coraz więcej. Udało mi się odszukać wielu z tych, z którymi miałem styczność w dzieciństwie. Lecz moją pierwszą ofiarą był ojciec. Zabiłem jego i całą rodzinę, z którą ułożył sobie życie po tym, jak mnie zostawił. Zemsta często zaślepia, a ja nie twierdzę, że mnie, albo któregoś z Śmierciożerców czasami nie ponosiło. Niektórzy byli fanatykami i nie ograniczali się tylko do „złych” mugoli, lecz chcieli pozbyć się wszystkich. Inni natomiast wiedzieli, że jest to niemożliwe, bo wtedy czarodziejski świat musiałby łączyć się tylko w pary między sobą, co wcześniej czy później doprowadziłoby do wymarcia nas wszystkich. Któregoś dnia jednym z moich wyznawców został Severus. Ale to już jego historia, ja swoją dokończę później. Na te słowa Snape i Harry jakby wyrwali się z otępienia. Głos Toma, kiedy o tym opowiadał, był cichy i jakby hipnotyzujący. Mistrz Eliksirów po kilku sekundach otrząsnął się. Słyszał o życiu Riddle’a od osób trzecich, lecz nigdy nie miał okazji usłyszeć tej historii w całości i bezpośrednio od niego. - Jak wiesz, moje dzieciństwo też nie było najszczęśliwsze. Również jestem półkrwi, a oboje moich rodziców można uznać za mało opiekuńczych. Ojciec pił i się awanturował, a matka włóczyła się po koleżankach, zostawiając mnie samego razem z nim. Wiele razy byłem świadkiem jak się kłócili, a on ją bił – mówił to głosem wypranym z emocji, jakby opowiadał o pogodzie, a na jego twarzy znajdowała się klasyczna maska obojętności. – Tak jak nienawidziłem ich oboje, to mogłem jeszcze zrozumieć zachowanie ojca. Alkohol niszczył człowieka. Nie umiałem jednak wybaczyć matce. W moim mniemaniu to matka powinna się opiekować dziećmi i troszczyć się o nie i całą rodzinę, o czym często po pijaku przypominał mi ojciec. Winę za to, że pije, również przypisywałem matce. Do ósmego roku życia jeździłem na miesiąc wakacji do moich dziadków od strony ojca. Byli oni ludźmi z natury surowymi i to oni wpajali mi poglądy o matce jako opiekunce dzieci i przekonywali o tym, że to przez nią ich syn jest taki, jaki jest. W końcu ożenił się z mugolką, a nie z czarownicą czystej krwi, która była mu wyznaczona przez rodzinę. W tamtym czasie nie miałem żadnej styczności z niemagicznymi ludźmi, dziadkowie skutecznie o to zadbali. Pierwszym mugolem, jakiego poznałem bezpośrednio, była twoja ciotka, gdy pomogłem dostać się twojej matce z peronu na Privet Drive po śmierci jej rodziców. Nikt nie stawił się, aby odebrać ją z dworca. Po mnie przybył domowy skrzat, nie miałem już wtedy żadnej rodziny, lecz nawet wśród tych starych czarodziejskich rodów wysyłanie domowego skrzata było czymś normalnym. Obecność na peronie nie była konieczna, chodziło o zapewnienie bezpiecznego powrotu do domu, a większość z rodziców wolała przygotować coś na miejscu, niż okazywać uczucia wśród całej społeczności czarodziejów. Tak też jest do dzisiaj. Ale wracając do tematu… Kazałem skrzatowi zabrać swój kufer i postanowiłem towarzyszyć Lily w drodze do jej domu. Wiedziałem, że obawia się ponownego spotkania z siostrą. Od czasu śmierci twoich dziadków widziała się z nią tylko podczas pogrzebu, a wtedy Petunia nie wyrażała chęci choćby zamienienia jednego słowa ze swoją siostrą, ostentacyjnie odwracając się na pięcie na każdą próbę rozmowy. Wiem, jak to wyglądało, bo dyrektor pozwolił mi towarzyszyć twojej matce podczas tych smutnych chwil jako jej najlepszemu przyjacielowi. Tak więc kiedy w zupełnie niemagiczny sposób przybyliśmy do Little Whinging, a uwierz mi, że podróż metrem i autobusem była wtedy dla mnie niemałym szokiem, zastaliśmy dom zamknięty na cztery spusty. Twoja ciotka wróciła dopiero wieczorem, a kiedy nas zobaczyła, stwierdzenie, że nie jest zachwycona, byłoby tu sporym niedopowiedzeniem. Wpuściła nas jednak do środka. Przez kolejny tydzień dostawałem codziennie listy od twojej mamy. Nie skarżyła się, ale między wierszami można było wyczuć, jak jest jej tam źle. Kiedy po tygodniu przybyłem, by się z nią zobaczyć, przez zamknięte drzwi byłem świadkiem ich kłótni, która była słyszalna chyba w odległości mili. Petunia wyzywała Lily od dziwadeł i oskarżała, że śmierć ich rodziców była jej winą, choć było oczywiste, że nie jest to prawdą, twoja matka przebywała wtedy w Hogwarcie. Jak się dowiedziałem później, tego dnia, którego mieli wypadek, jechali odebrać tort imieninowy dla Lily. Mieli zamiar wysłać go sową do szkoły i z tego też powodu twoja ciotka oskarżała swoją siostrę o ich śmierć. Jak wcześniej ci wspominałem, twoja matka miała cięty język i nie zostawała jej dłużna w obelgach. Wywiązała się zacięta walka na słowa, w której wiele razy powtórzyło się zdanie wypowiedziane przez twoją ciotkę „Jak ci się nie podoba, to możesz się wyprowadzić.” Nie zamierzałem się wtrącać, ale kiedy kłótnia zaczęła przybierać taki obrót, a Lily była coraz bardziej wściekła, zacząłem się obawiać, że może jej coś nieświadomie zrobić. Takie wybuchy magii zdarzały jej się kilka razy w szkole i nigdy nie kończyły się dobrze. Ona również była potężną czarownicą. Starałem się ją uspokoić, nie zwracając uwagi na wyzwiska twojej ciotki, które skierowane zostały teraz na mnie. Zaprowadziłem ją do jej pokoju, zaproponowałem, żeby resztę wakacji spędziła w moim domu. Był on wystarczająco duży, żeby pomieścił cały nasz rocznik, więc jej obecność była raczej zbawienna, abym sam nie zwariował na takiej przestrzeni. – Uśmiechnął się na te wspomnienia, lecz szybko na jego twarzy zagościła z powrotem maska obojętności i zaczął mówić dalej. – Gdy się zgodziła, pomogłem jej się spakować i ruszyliśmy z bagażem w stronę końca ulicy. Czekał tam na mnie skrzat, który umożliwił nam teleportację do Srebrnego Wzgórza. To były najlepsze wakacje w moim życiu, choć często się kłóciliśmy. Dom był jednak na tyle duży, że w czasie takich momentów nie musieliśmy wchodzić sobie w drogę, a zgoda następowała bardzo szybko. Razem też wybraliśmy się na Pokątną w celu kupienia podręczników oraz później na peron dziewięć i trzy czwarte. Na czas świąt również ją zaprosiłem, tak jak i na każde kolejne wakacje i przerwy. Petunia nie interesowała się swoją siostrą. Nigdy nie odpisała na listy, które wysyłała jej Lily, ani przez sowy, ani nawet mugolską pocztą. I choć twoja matka się do tego nie przyznawała, wiedziałem, że cierpi. Jedyną oznaką ze strony Petunii, że pamięta o swojej siostrze, były regularne przelewy na konto twojej matki, ze spadku po państwu Evans. Pewnie uznała, że w ten sposób spełnia swój obowiązek i nie musi się nią więcej przejmować. Tak więc Lily nie wróciła już więcej na Privet Drive, nawet po resztę swoich rzeczy, bo kiedy do niej przyjechałem, nie zdołaliśmy zabrać wszystkiego. W moim domu często można było spotkać któregoś ze Śmierciożerców. Wstąpiłem do nich podczas wakacji szóstej klasy, ale znak otrzymałem dopiero po skończeniu szkoły. W moim przekonaniu mugole zagrażali czarodziejskiemu światu, ponieważ musieliśmy się ukrywać, a dzieciaki, które rodziły się w niemagicznych rodzinach, często były przez nie odrzucane, tak jak to zrobiła twoja ciotka względem Lily i Ciebie. To był mój powód przystąpienia do nich. Często kłóciłem się na ten temat z twoją matką, a ona nie miała żadnych oporów, by wypowiadać swoje poglądy w towarzystwie innych Śmierciożerców, czy nawet Toma. – Kąciki jego ust nieznacznie podskoczyły do góry na to wspomnienie. - Oj tak, była strasznie upartą kobietą i niebywale elokwentną. Potrafiła przemawiać godzinami, powołując się na niezliczone przykłady mugoli, którzy byli wspaniałymi ludźmi, jak twierdziła – dodał Riddle. – A ja próbowałem ją przekonać, że nie twierdzę, że wszyscy mugole są źli, tylko konkretne osoby. Większość moich Śmierciożerców miała jakieś zatargi z mugolami i ja pomagałem im je rozwiązać, choć może zabójstwa czy tortury nie każdy uzna za poprawny środek negocjacji czy wymierzania kary. Oczywiście, jak to z prasą bywa, kiedy odkryli, kto stoi za przestępstwami, ukazały się obszerne artykuły o tym jak, to chcę powybijać wszystkich mugoli i czarodziejów półkrwi. Jaki miałoby to sens? Przecież sam miałem niemagicznego ojca. Dumb chętnie utrzymywał tę pogłoskę. Był już wtedy dyrektorem Hogwartu i wiem, że zdarzyło mu się rozmawiać z moimi zwolennikami. Wiedział, jakie są moje poglądy, przedstawiłem mu je kiedyś pod koniec szkoły, choć może nie tak dokładnie jak tobie, ale był świadomy, że nie mam nic do większości mugoli, którzy o magii nie wiedzieli, a tym bardziej do magicznych osób pochodzących z takich rodzin. Ataki na rodziny czystokrwiste, które miały miejsce w tamtym czasie, były odwetem za moich sprzymierzeńców. Aurorzy też nie próżnowali w wymierzaniu kar. Kiedy tylko udało im się złapać kogoś z moich ludzi, nawet, kiedy byli to młodzi adepci zaraz po szkole, skazywali ich na straszliwe tortury, a następnie bez sądu pakowali do Azbakanu. Ich rodziny często były przesłuchiwane też pod wpływem zaklęć torturujących takich jak Tormenta (czyli biała wersja Crucio – tak samo bolesna), choć większość z nich nie wiedziała o przynależności swoich bliskich do mojego kręgu. Rozpętała się niemała wojna między nami i Ministerstwem i nie zaprzeczę, że obie strony zaczynały się posuwać za daleko. Ale zemsta jest bardzo silnym i zniewalającym uczuciem. Urwał na chwilę. Słuchający go mężczyźni znów wyrwali się z letargu. Harry popatrzył na stojącą przed nim kolację, którą ledwo co ruszył, ale nie był już głodny, choć zjadł niewiele. Zbyt zaabsorbowany był opowieścią Toma. - Poznałem tylko część przepowiedni. – ponowił swoje opowiadanie Riddle. – Podsłuchał ją jeden z moich Śmierciożerców, który pracował w Ministerstwie, ale nie udało mu się wysłuchać jej do końca. Każdego z twoich rodziców próbowałem przekonać do swoich racji, ale oni wybitnie się nie zgadzali z moim zdaniem, choć o Ministerstwie też nie mieli najlepszego. Woleli trzymać się na uboczu. Oni również znali treść proroctwa, dlatego postanowili się ukryć. Wtedy przybył do mnie Pettigrew i opowiedział, że wie, kogo dotyczy przepowiednia. Byłem już tak blisko osiągnięcia swoich celów, że nie mogłem zrezygnować. Ludzie w końcu zrozumieliby, jak nieudolnego mają ministra, który nie troszczy się o czarodziejów półkrwi, a jedynie o samego siebie. Nie robił również nic, by poprawić nasze stosunki z mugolami i zjednoczyć nasze światy. Kiedy przybyłem do waszego domu po zdradzie Glizdogona, nie miałem żadnego problemu z dostaniem się do środka. Każda wojna musi ponieść ofiary, a ty i twój ojciec mieliście być tylko przepustką do lepszego świata. Uważałem się za zbyt ważnego, by pozwolić sobie na śmierć, a Śmierciożercy potrzebowali kogoś, kto by nimi kierował. Twojej matki nie chciałem zabijać, ale ona uparcie cię broniła, nie powiem, że jej za to nie podziwiałem. Ale jak już dobrze wiesz, moje plany nie były takie dobre jak myślałem i zamiast pozbyć się problemu, to ty wyrwałeś mnie z mojego ciała. Śmierciożercy zostali w większości wyłapani, niektórym mądrzejszym udało się wywinąć, a pozostali musieli wiele lat gnić w Azbakanie, które poprzedzały tortury. To była straszna i potworna porażka. Byłem już tak blisko. – Westchnął ciężko, a z jego oczu można było wyczytać złość i zrezygnowanie. – Kolejne lata w stanie, jakim byłem, spędziłem nad rozmyślaniem o moich błędach. Zobaczyłem, że wiele rzeczy mnie zaślepiało. Teraz liczyło się tylko, by odzyskać swoje ciało i znów wprowadzić lepszy plan w życie. Ale ty po raz kolejny mi w tym przeszkodziłeś. A teraz w czerwcu poznałem dalszy ciąg przepowiedni i wiem, że nie możemy się zabić, tak, by nie stracić własnego życia. Stąd mój zamiar przedstawienia ci moich idei. W każdym razie, nie mam już w planach więcej mordów z zemsty, teraz moim celem jest przeprowadzenie zmian w Ministerstwie i próba połączenia światów, na tyle, by czarodzieje nie byli już szykanowani. Sam świat magiczny jest bardzo zacofany i za wszelką cenę nie chce dopuścić do siebie odkryć, jakie poczynili mugole. Żyłem pośród nich w niematerialnej formie od momentu mojej klęski i wiem, jak dużo przez ten czas osiągnęli. Przez ujawnienie się obu światów możemy wiele się od siebie nauczyć. My będziemy korzystać z ich wynalazków, jednocześnie użyczając mugolom magii. To niesie w sobie wiele korzyści i przyśpieszy rozwój obu światów. I mam nadzieję, że mi w tym pomożesz. Ale to dopiero później. Na razie czeka cię nauka. Moc, która była do tej pory w tobie ukryta, będzie chciała znaleźć ujście, dlatego musisz nauczyć się ją okiełznać. A my z Severusem ci w tym pomożemy. Harry nie wiedział, ile z tego jest prawdą, a ile tym, co chciałby usłyszeć. Może to kolejna manipulacja ze strony Toma. Może na początku będzie karmił wszystkich wspaniałymi hasłami, po to, by na końcu przejąć władzę nad całym światem. Ale z drugiej strony chłopiec zauważył, że ujawnienie się czarodziejów i współpraca z niemagicznymi niesie w sobie naprawdę wspaniałe korzyści i można dzięki temu uratować dzieciństwo niejednemu magicznemu dziecku z mugolskiej rodziny oraz wyciągnąć korzyści dla całej czarodziejskiej, jak i mugolskiej społeczności. Przez najbliższy miesiąc, jaki miał tu spędzić, postanowił jak najwięcej dowiedzieć się o idei Riddle’a. Dopytać również mamy, czy ta część, o której ona ma pojęcie, jest prawdą, a może nawet porozmawiać na ten temat ze Snape’m czy innymi nauczycielami, których zatrudni dla niego Tom. Riddle musiał się liczyć z tym, że jego zwolennicy raczej nie będą mu wykładać wad planu, jaki przygotował. Harry chciał teraz napisać do Hermiony, lecz wiedział, że nie może tego zrobić, bo dziewczyna była zbyt związana z Zakonem Feniksa i Dropsem. Może uda mu się przedstawić te myśli, gdy wróci już do Hogwartu. Ona najlepiej powinna się orientować, co przyniesie takie połączenie i w mig wyłapać przeszkody. W końcu nie na darmo była najlepszą uczennicą w szkole.
Posted on: Thu, 15 Aug 2013 15:03:02 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015