Rozdział 3 Zmiany Posted on Maj 2, 2012 Zielone światło i - TopicsExpress



          

Rozdział 3 Zmiany Posted on Maj 2, 2012 Zielone światło i ciężko opadające na kamienną posadzkę ciało. Przerażający odgłos kapiącej w komnacie wody. Triumfalny śmiech, który zastygł na ustach. Oślizgłe cielsko potwora, który zabija samym spojrzeniem. Odór i smród wylewającej się z wnętrza jego oczu cieczy. Samotność i lęk przed tym co będzie dalej. Morderca! – Znajome głosy osób, które przez niego straciły swoje życie. – Morderca! - Potter, obudź się! – Odsunął się pod wpływem ciepłego dotyku. Nie chciał, aby ktoś widział go w takiej chwili. Dźwięk jego nazwiska mieszał się z wykrzykiwanym przez duchy oskarżeniem. – Morderca! - Potter! Harry poderwał się i zobaczył przed sobą twarz Draco, który przyglądał mu się z słabo rozpoznawalnym strachem, malującym się na ustach. Stojący za nim Wolfram, podzielał obawy brata. Złoty Chłopiec spojrzał na łóżko Neville’a, który patrzył na niego z zainteresowaniem. Miał na sobie piżamę i wyglądało na to, że on również został niedawno wyciągnięty z łóżka. - Co wy tu robicie? – Warknął brunet, zwracając się do Malfoyów. – To nasza sypialnia, nie macie prawa wchodzić tu bez pytania! - Krzyczałeś – powiedział cicho Wolfram. – Kilku młodszych uczniów przybiegło do nas wystraszonych, dlatego postanowiliśmy sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Jak mogłem zapomnieć o zaklęciach wyciszających! – Wyrzucał sobie własną głupotę. Harry wstał z łóżka, przeklinając wytartą piżamę po Dudleyu, którą miał na sobie. Widział, że bracia przyglądają się kpiąco stanowi, w jakim obecnie się znajduje. Nie dość, że postawił na nogi cały Dom swoimi krzykami, to teraz jeszcze zbłaźni się przed nimi swoim strojem. Właściwie co mnie obchodzi ich zdanie! – Ofuknął się mentalnie. Wyjął z szafy szkolny mundurek, kilka rzeczy i poszedł do łazienki, zamykając za sobą głośno drzwi. Westchnął głośno, mając wrażenie, że to dopiero początek koszmaru. Wziął szybki prysznic, mając nadzieję, że wraz z wodą, spłyną po nim wspomnienia ze snu. Niewiele to jednak pomogło. Nigdy nie pomagało. Ubrał na siebie za duże jeansy i niebieską koszulkę, a potem nałożył mundurek. Dziwnie było widzieć na nich emblemat z wężem, zamiast lwa. Wczoraj nie dostrzegł tej zmiany i zastanawiał się kiedy miała ona właściwie miejsce. Czerwień i złoto zastąpione przez zieleń i srebro, zdecydowanie bardziej pasowały teraz do jego osobowości. Usłyszał pukanie do drzwi i krzyknął, że jest zajęte, ale natrętny gość nie wiele robił sobie z jego słów. Trójka Ślizgonów weszła do pomieszczenia, nie przejmując się jego ostrym spojrzeniem. - Czego chcecie? – Warknął na nich, a dwójka Malfoyów uśmiechnęła się jedynie kpiąco, co doprowadzało Złotego Chłopca do potwornej irytacji. – Czy wspólne korzystanie z łazienki przez Ślizgonów, to jakiś wasz fetysz? – Zapytał, a oni nie wydawali się wzruszeni jego narzekaniem. Neville podszedł do lustra i zaczął wykonywać poranne czynności. - Myślisz braciszku, że da się coś z tym zrobić? – Zapytał Draco, spoglądając na Harry’ego. - Widzę jakiś potencjał, ale będzie to wymagało sporo pracy … Dobrze, że lekcje zaczynają się dopiero za trzy godziny. A śniadanie? – Pomyślał Harry, mając nieodparte wrażenie, że to on będzie ich dzisiejszą ofiarą. - To od czego zaczynamy? – zapytał Draco, a po chwili sam sobie odpowiedział. – Potter, ściągaj ciuchy. - Słucham? – Złoty Chłopiec zakrztusił się własną śliną. – Malfoy, chyba przegrzałeś sobie ten ulizany, arystokratyczny łeb, jeśli myślisz, że się przy tobie … Nie dokończył, ze strachem obserwując jak bracia zbliżają się do niego, z sadystycznymi minami. Cichy śmiech Neville, który dobiegał z rogu pomieszczenia, obudził w Harrym najgorsze przeczucia. - Zostawcie mnie! – Warknął. - Bądź grzeczny, Potter … Kilka wrzasków później, Harry stał na środku łazienki, rozebrany do samych bokserek, które jako jedyne udało mu się zachować, pomimo głośnych i rozbawionych protestów Draco, który uważał, że one również do niczego się już nie nadają. Harry walnął go w odpowiedzi w nos, więc blondyn musiał ustąpić. Nie przeszkodziło mu to jednak w kpiącym uśmiechaniu się. - Jesteście nienormalni! – Krzyknął po raz kolejny na braci, którzy mierzyli go badawczym wzrokiem. Z poczuciem rosnącego przerażenia, zapisując sobie w pamięci, że od tej chwili będzie brał ze sobą różdżkę nawet do łazienki, patrzył na kupkę popiołu, która była kiedyś jego ubraniami. Draco uznał, że jego wrażliwe oczy nie zniosą czegoś takiego i po prostu spalił je zaklęciem. – Nie mam innych rzeczy! Jeśli myślicie, że zrobię z siebie błazna, paradując bez ciuchów pod mundurkiem, to … - Potter, czy ty masz nas za jakiś zboczeńców? – Zapytał blondyn – Nie pozwolilibyśmy ci wyjść stąd w takim stanie. Nie pamiętasz, o czym mówił wczoraj Snape? Jeśli będziesz plamił honor naszego domu, to sam się z tobą policzy. I pomimo tego, że chętnie bym to zobaczył, nie zamierzam skazywać Slytherinu na plotki, względem niemoralności któregoś z jego uczniów. Jako prefekt, muszę dbać o renomę. - Kto jest waszym drugim prefektem? – Warknął Harry. – Chce złożyć zażalenie o znęcaniu się … - Potter, nie rób się śmieszny. Nie potrafisz sam się obronić? Obecnie jedynym prefektem naszego Domu jestem ja. Prefekt Naczelny ukończył szkołę rok temu, a z garstki obecnych siódmoklasistów, którzy wrócili po wakacjach, nikt nie nadaje się na to stanowisko. Z naszego roku również nie ma drugiego kandydata. Nie wiem kiedy, albo czy w ogóle zostaną ustawieni nowi, więc jeśli czegoś chcesz, to masz to zgłaszać bezpośrednio do mnie. Możesz oczywiście również do Snape’a ale wątpię byś zdecydował się na to rozwiązanie. - Więc co teraz zamierzacie? – Zapytał Złoty Chłopiec, świadom beznadziejności sytuacji w jakiejś się znalazł. Miał nieodparte wrażenie, że jeżeli zdecydowałby się na wyjęcie jakiś innych swoich rzeczy z szafy, to podzieliłyby one los tych, które już zostały spalone. - Zamierzamy dokonać cudu i sprawić, abyśmy nie musieli już się ciebie wstydzić – odpowiedział blondyn. – Najpierw zrobimy coś z tym gniazdem, które masz na głowie … – powiedział podchodząc do niego z nożyczkami, które nie wiadomo skąd, pojawiły się w jego dłoni. Przez kolejne kilkanaście minut Harry zaciskając z irytacji zęby, siedział na wyczarowanym przez Wolframa krześle i pozwalał bracią doprowadzić się do porządku. Jego głośne protestu co do nałożenia mu jakiejś maści, kolorem podobnej do odcienia jego karnacji, nie przyniosły najmniejszego skutku. - Twoja cera jest paskudna, radziłbym ci coś z nią robić, bo my nie zamierzamy codziennie poświęcać swojego czasu rano, na nakładanie ci fluidów i pudrów. - Nakładanie czego? – Zapytał Złoty Chłopiec, ale nie doczekał się odpowiedzi. - Wstań – rozkazał Wolfram, a Harry mimowolnie podniósł się. Miał już dość siedzenia w tym towarzystwie, w samych bokserkach. – Czy ty w ogóle coś jesz? - Tak – warknął, mając już dość przytyków na swój temat. - Sama skóra i kości. Nie mam pojęcia jak trzymasz się na miotle, zero mięśni. – Mówił dalej Draco. – A jeśli chcesz nadal być szukającym, to musimy poddać cię porządnemu treningowi. - Szukającym? – Harry wyraźnie ożywił się na tę myśl. Był pewny, że wraz z przeniesieniem do tego Domu, jego kariera szkolnego gracza, została bezapelacyjnie zakończona. - No chyba nie myślisz Potter, że zaprzepaścimy twój talent? Jestem Ślizgonem i zamierzam wykorzystać każdą trafiającą mi się okazję nawet, jeśli oznaczałoby to przyjęcie cię do drużyny. Z bólem muszę stwierdzić, że z jakiegoś powodu Merlin obdarzył cię talentem do gry w quidditcha, a jako zadośćuczynienie poskąpił inteligencji. Coś za coś. Skoro nie możesz błyszczeć na lekcjach, to niech Slytherin będzie dumny, że zwiniesz sprzed nosa puchar Gryffindorowi. – Przerwał na chwilę. – Idę do mojej sypialni, zaraz wracam. Harry nie mógł opanować rozlewającego się, po jego wnętrznościach ciepła. Wolfram przyglądał mu się badawczo, a on czuł się bardzo nieswojo, praktycznie rozebrany, przed młodym arystokratą. Poszukał wzrokiem Neville’a i zdziwiony zauważył, że chłopak podczas jego zabiegów fryzjerskich musiał zamienić piżamę na codzienny strój. Wyglądał tak samo dobrze, jak wczoraj i jednocześnie zupełnie inaczej niż przez ostatnie pięć lat. Jego zwykłe, rozciągnięte dresy, które nosił co roku, zastąpiły teraz granatowe, materiałowe spodnie z białym paskiem i jasno niebieska koszula. Sylwetka, którą udało mu się uzyskać przez lato, była wprost idealna. Obciął włosy i urósł. Choć w pewnym stopniu mogło być to również spowodowane przestaniem garbienia się. Harry chcąc, nie chcąc musiał przyznać, że nowy image Neville’a bardzo do niego pasuje. Draco wrócił kilka minut później, trzymając w rękach idealnie złożony zestaw ubrań. - Ubierz to – polecił Złotemu Chłopcu. - Malfoy, nie będę nosił twoich ciuchów – oburzył się. - Będziesz. Niestety nie mam nic mniejszego, zważywszy, że w żadnych męskich sklepach odzieżowych, nie dostałbyś swojego rozmiaru. Musiałbyś się udać do dziecięcego, ale wtedy wszystko byłoby za krótkie. Jeśli zgodzisz się na to, abym mógł wziąć z ciebie miarę, to wyślę zamówienie do krawca, aby uszył coś na wymiar. Jednak do tego czasu, będziesz musiał nosić moje rzeczy. - Mam jakiś wybór? – Jęknął Harry, widząc w oczach Draco, że Ślizgon nie odpuści mu w tej kwestii. - Nie. Pytałem z grzeczności, ale nie obchodzi mnie twoje zdanie. – Aby to potwierdzić, wyjął z kieszeni miarę i różdżką zmusił ją do tego, aby zmierzyła Harry’ego, po czym każdy z wymiarów spisywał na kartce. Zażenowanie Złotego Chłopca osiągnęło apogeum, gdy blondyn przybliżał się do niego, by odpowiednio zapisać każdą z liczb. Draco pachniał jakoś drogą wodą, która wprawiała Harry’ego w lekki stan otępienia. Były Gryfon założył na siebie podane przez Ślizgona ubrania. Szare jeansy, które w normalnych warunkach miały być obcisłe, a na nim jednak lekko wisiały. Ciemnozielona koszulka, z najbardziej miękkiego materiału, jaki Harry dotykał w swoim życiu, była pierwszą, którą Harry nie nosił po Dudleyu. Jej idealny stan wskazywał na to, że jest zupełnie nowa i chłopak zastanawiał się przez chwilę, czy aby Draco nie nosi każdej ze swoich rzeczy tylko raz. Odrzucił jednak szybko tę absurdalna myśl, dochodząc do wniosku, że blondyn zapewne kupił sobie nowy zestaw ubrań na kolejny rok szkolny. - Dlaczego to robicie? – Zapytał, gdy jego garderoba była już kompletna. - Mówiłem ci już, Potter. Przyniósłbyś ujmę naszemu domowi, gdyby którykolwiek z uczniów zobaczył te szmaty, które miałeś zamiar na siebie założyć. To wcale nie oznacza, że cię lubię – dodał szybko – i nie zamierzam zmieniać o tobie zdania. Wypełniam jedynie zadania prefekta, doprowadzając stan moich współbraci do “względnie odpowiadającego panującym tu normą”. - Może chciałbyś w końcu zobaczyć efekt naszej pracy w lustrze? – Podsunął Wolfram. – A później możemy zejść na śniadanie, powinniśmy zdążyć zjeść coś przed pierwszymi lekcjami. - Co jest pierwsze? – Zapytał Harry. - Historia Magii, a potem Eliksiry – odpowiedział. - Jak długo będziemy chodzić na wszystkie zajęcia, przed Sumami? - Egzaminy mają być pod koniec września i później, w przeciągu tygodnia, po otrzymaniu wyników mamy wybrać przedmioty, na, które będziemy chcieli dalej uczęszczać. Harry skinął głową na znak zrozumienia i podszedł do kryształowej tafli lustra. Sam zdziwił się zmianami, jakie zaszły w nim w ciągu ostatnich dwóch godzin. Ubrania, pomimo tego, że trochę na niego za duże, leżały naprawdę dobrze. Jego włosy zostały ścięte, albo raczej postrzępione w taki sposób, że zamiast tworzyć wcześniej wspomniane przez Draco “gniazdo”, teraz całkiem dobrze się układały. Blondyn wykorzystał ich niesforność, zamieniając to z wady w zaletę. Jednak to, co najbardziej rzucało się w oczy to jego twarz. - Na Merlina … – wyszeptał – Co wyście ze mną zrobili ? – Powiedział z udawanym wyrzutem. Zniknęły cienie pod oczami, a liczne krosty zostały zakryte przez dziwną maść. Jego twarz była lekko rozświetlona, sprawiając wrażenie jakby miała jeden kolor, pozbawiony plam, które wcześniej się na niej znajdowały. Bracia naprawdę dobrze się spisali i Harry musiał przyznać, że wygląda teraz o niebo lepiej. - Co wy robicie wspólnie w łazience ? – Chłopcy odwrócili się w kierunku drzwi, przez które właśnie weszła Pansy. - Dlaczego wszyscy wchodzicie tu bez pytania? – Jęknął Harry, piorunując wzrokiem mopsice, która przyglądała mu się z wyraźnym zainteresowaniem. - Niezła robota – pochwaliła dziewczyna – Zawsze wiedziałam, że Draco ma talent do makijażu! Co może być odpowiedzią na jego idealną cerę w okresie dojrzewania – Zaśmiała się, podchodząc do blondyna. Chłopak odepchnął od siebie jej ręce, które miały zamiar opleść go w talii i podszedł do wciąż stojącego przed lustrem Harry’ego. Podał mu mundurek, a gdy były Gryfon zarzucił go na siebie, z jakiegoś nieznanego dla Złotego Chłopca powodu, zaczął zapinać mu guziki. - Dzięki za pomoc Malfoy, ale potrafię sam trafić guzikiem w dziurę. - Nie wątpię – odpowiedział mu Ślizgon – ale możesz trafić do nieodpowiedniej . Nie pozwolę byś zepsuł efekt naszej pracy, przez krzywo zapięte szaty. Gdy Draco zapinał ostatnie guziki, ich twarze znalazły się na podobnym poziomie, pomimo tego, że blondyn był nieco wyższy. Chyba nigdy wcześniej Harry nie miał okazji, by przyglądać się z tak bliskiej odległości Malfoyowi, nie wykrzykując przy tym jednocześnie obelg. Z nieukrywaną zazdrością patrzył na idealną twarz Ślizgona, która nie była pokryta nawet najmniejszą krostą czy blizną. Jasna cera, nadawała mu jedynie wyjątkowości, a ulizane włosy nie wyglądały tak źle, jak wcześniej Harry sobie wmawiał. Jednak to, co najbardziej zwróciło jego uwagę to oczy. W szafirowych tęczówkach chłopaka, były Gryfon dostrzegł najróżniejsze emocje, które nigdy nie były zdradzane przez wyraz twarzy blondyna. Ich głębie można było porównać do rozszalałego morza, podczas sztormu, które niosło ze sobą szaleńcze niebezpieczeństwo, wraz z pewnością, że po burzy znów stanie się spokojne. Nie mógł zrozumieć, dlaczego Draco był teraz tak pewny siebie, skoro on również kilka miesięcy temu splamił swoją duszę przez morderstwo. - Co mi się tak przyglądasz, Potter? – Zapytał Ślizgon, a Harry zdał sobie sprawę, że od jakiegoś czasu musi gapić się na stojącego kilka centymetrów przed nim chłopaka. - Właśnie Potter, wara od mojego Draco – słowa Pansy zostały zignorowane. Harry odsunął się zmieszany i odwrócił głowę, nie chcąc widzieć, jaki teraz mogą mieć wyraz twarzy znajdujące się w pokoju osoby. - Idziemy na to śniadanie? Umieram z głodu – powiedział. OOO Czuł się dziwnie schodząc wraz z Malfoyami na śniadanie. Zamierzał w domu zyskać spokój, a przede wszystkim samotność. Jego plany zostały już pokrzyżowane przez niespodziewany przydział Neville’a, a teraz wyglądało na to, że reszta Ślizgonów nie zamierza mu dać spokoju. Postanowił, w miarę rozsądku robić to, co będą od niego oczekiwali i może syndrom „Złotego Chłopca w domu Węża” przeminie, dając mu wytęskniony czas tylko dla siebie. Los chciał, że zaraz w drzwiach Wielkiej Sali natknął się na wychodzących z niej Hermionę i Cedrica. - Harry! – Krzyknęła dziewczyna przytulając chłopaka. - Herm? – Zapytał, odsuwając ją od siebie lekko. Skinął Cedricowi głową na powitanie, a Krukon odpowiedział uśmiechem. - Dobrze cię widzieć, Harry. Cieszę się, że jeszcze nie pozabijaliście się z Malfoyem – obrzuciła go badawczym spojrzeniem. – Świetnie wyglądasz, co się stało? - W końcu ktoś postanowił zrobić z tej ofiary losu porządnego człowieka – wtrącił się Wolfram podchodząc do dziewczyny. Ukłonił się lekko, biorąc jej dłoń w swoją i całując delikatnie jej wierzch – Nie mieliśmy chyba jeszcze okazji się poznać. Mogę wiedzieć, jak się pani nazywa? Krukonka zmieszana zachowaniem Ślizgona, zarumieniła się lekko. - Hermiona Granger – odpowiedziała cicho, a Harry spodziewał się, że chłopak odsunie się szybko od niej, wyzywając od szlam. - Wolfram Malfoy, miło mi poznać – odpowiedział uśmiechnięty, a widząc niepewność na twarzy dziewczyny dodał. – W przeciwieństwie do mojego brata, zostałem nauczony szacunku do kobiet, niezależnie od tego, z jakiej rodziny pochodzą. - To nie wychowaliście się razem? – Zapytał Harry, zanim zdążył się ugryźć w język. - Oczywiście, że tak Potter. Jednak ze względu na pewne okoliczności, Wolf nie mógł pójść wcześniej normalnym trybem do szkoły i pobierał naukę u prywatnych nauczycieli. - Tak, a jedna z moich wspaniałych nauczycielek, ku niewiedzy matki, pochodziła z mugolskiej rodziny. To ona zaszczepiła mi dobre maniery, którym nie chciał poddać się mój brat – powiedział śmiejąc się perliście, co dodawało mu jeszcze większego uroku. – Obiecuję ci zatem Hermiono, że za każdym razem gdy mój brat użyje tego obrzydliwego określenia w twojej obecności będzie miał ze mną do czynienia. Wolfram podszedł również do Cedrica i przywitawszy się z nim zamienił kilka słów. Harry jednak nie słyszał ich rozmowy, bo przyjaciółka odciągnęła go na bok, chcąc porozmawiać na osobności. - To naprawdę jest Malfoy? – Zapytała, a jej oczy błyszczały. Złoty Chłopiec przewrócił oczami na jej rozanieloną minę. - Sądząc po wyglądzie to tak, nie sprawdzałem mu aktu urodzenia. Dziewczyna zaśmiała się nerwowo. - Jasne, oczywiście… Eee. To jak ci się żyje w nowym Domu? - O wiele lepiej niż mógłbym się tego spodziewać. Snape wciąż jest przerażający, Malfoy doprowadza mnie do białej gorączki, a Neville zachowuje się jak zupełnie inna osoba, ale poza tym nie jest źle. Nie licząc dzisiejszego spotkania połowy naszego domowego rocznika w mojej własnej, prywatnej łazience – warknął cicho, przypominając sobie poranna scenę. - Słucham? – Zapytała dziewczyna, nie rozumiejąc, o czym chłopak mówił, a on jedynie pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć, że to nic ważnego. – Ok. Spotkałeś już Rona? - Nie, a co? - Ja widziałam go tylko chwilę, rano. Siedział przy stole Hufflepafu, a jak mnie tylko zobaczył, to opuścił pomieszczenie. Martwię się o niego, myślę, że może być na nas zły. - Nie mam ochoty zajmować się jego dziecinnymi fochami, Herm. Mam naprawdę sporo własnych problemów, a on w końcu zrozumie, że to nie nasza wina, że trafił, gdzie trafił, prawda? Powiedz mi lepiej jak ty się czujesz w nowym Domu. - Bardzo dobrze. Przynajmniej tam nikt nie dziwił się ilości przywiezionych przeze mnie podręczników i już wczoraj widziałam kilka osób z naszego rocznika, którzy poważnie myślą o Sumach. Myślę, że nie będzie tam tak źle. Luna i Cedric starają się jak najbardziej ułatwić mi nagłą zmianę. Ona wprowadza mnie w panujące tam zasady, a on pomaga je zrozumieć, bo sam w końcu został tak samo wyrwany ze swojego Domu jak ja, prawda? - Poradzimy sobie, Herm. – Powiedział były Gryfon. - Oczywiście, że tak, jesteśmy silni. – Odwzajemniła jego uśmiech. – Nie daj się Harry i pamiętaj, że zawsze będę twoją przyjaciółką. Pożegnawszy się z dziewczyną, usiadł przy swoim stole, obok Neville’a. Wziął z leżącego na stole talerza tost, nałożył na niego żółty ser i posmarował odrobiną śliwkowego dżemu. Ugryzł kawałek. Powolne delektowanie się posiłkiem zostało mu przerwane, przez Draco, który wepchnął się koło niego. - Tu również nie ma sera pleśniowego? – Jęknął, rozglądając się po leżących na stole smakołykach. – Dlaczego nikt nie może zrozumieć, że jest on mi niezbędny to normalnego funkcjonowania! Nikt nie zwraca uwagi na to, że moje minimalne wymagania nie zostają spełnione. - Dracuś … – zawołała do niego Pansy. – Na pewno znajdziesz coś również pysznego. Powiedz co, a ja ci zaraz przygotuje … - Odwal się ode mnie kobieto, nie zjem nic, co dotkną twoje ręce z kiepskim manikiurem. Ja chce mój ser! - Ale z ciebie rozpieszczony bachor – powiedział Harry. Oderwał od swojej tostu spory kawałek i włożył go w otwarte usta blondyna, który, chciał mu coś odpowiedzieć na zniewagę. Ślizgoni zamarli, gdy ich prefekt, zaczął się dusić, chcąc pozbyć się z ust niechcianego pożywienia. Po chwili jednak zmienił zdanie i połknął ich zawartość. - Dobre, co to jest? – zapytał Malfoy, ku zdziwieniu wszystkich obecnych zabrał Harry’emu z ręki resztę kanapki i zaczął ją zjadać ze smakiem. - Mój tost … – jęknął były Gryfon. – Malfoy, oddawaj. - Zrób sobie nowy – Draco odwrócił się do niego plecami, by Potter nie mógł dosięgnąć kanapki, którą chciał mu z powrotem odebrać. – I mi również możesz przy okazji, zrobić jeszcze jedną. - Chyba śnisz! Masz ręce to sam sobie zrób – warknął były Gryfon i chcąc, nie chcąc zaczął smarować następny tost. - No nie bądź taki, przecież jestem dla ciebie nawet miły i rano ci pomogłem. I nie wyzwałem Granger od szlamy, pomimo tego, ze prawie na mnie wpadła! To co prawda ze względu na Wolframa, ale się liczy … Bądź dobrym Ślizgonem i zrób swojemu prefektowi pyszną kanapkę … z tym czymś, co wcześniej. - To jest Malfoy żółty ser i dżem śliwkowy. Nie ma w tym żadnej filozofii. - Masz dziwne gusta, Potter – odpowiedział mu, kończąc kanapkę i z nadzieją wpatrując się w świeżą, dopiero co przygotowaną przez Harry’ego. – No, niech będzie : Proszę … - … - Potter, poprosiłem! Harry nic nie robił sobie z morderczego wzroku Ślizgona i z satysfakcją patrzył, jak mina blondyna zmienia się, pod wpływem tego, że Złoty Chłopiec ugryzł swoją kanapkę. - Tego już za wiele – warknął Draco i wyszarpnął mu jej połowę. – Jestem głodny! – Powiedział na widok zszokowanych min swoich domowników. - Potter … – powiedziała Pansy. – Co ty zrobiłeś? To na pewno jakieś zaklęcia. Draco nigdy nie dojadałby po kimś– jęknęła. - Zamknij się kobieto – odpowiedział jej Draco. – To, że nie zamierzam jeść nic, co było w kontakcie z tobą bliżej niż trzydzieści centymetrów, nie oznacza, że będę grymasił na innych. Potter przynajmniej mył w ostatnim czasie ręce, sam widziałem. – Na te słowa jego idealnie blada skóra, pokryła się niewielkim rumieńcem, którego Harry nie rozumiał. - Jeśli jesteś taki wybredny to oddawaj mojego tosta! – powiedział Harry, właściwie kryjąc rozbawienie. - Precz z łapami! Teraz jest już mój. Potter, jeżeli ci aż tak na tym zależy, to od dzisiaj możesz zostać moim kucharzem. Może i masz dziwny gust, bo kto to słyszał łączyć żółty ser z dżemem, to jednak nie smakuje to tak źle. Harry miał rzucić blondynowi zgryźliwą uwagę, ale zauważył, że większość siedzących przy stole uczniów wstaje ze swoich miejsc z zamiarem udania się na lekcje. Niepocieszony podążył za nimi. - Ej, Potter, co tak nagle wychodzisz? – Draco podbiegł do niego, ku ciągłemu zdziwieniu swojego całego domu – jeszcze z tobą nie skończyłem – mówiąc to zrobił udawaną złą minę, wywołując mały uśmieszek na twarzy Harry’ego. OOO Historia Magii była tak samo nudna jak zwykle i Harry pozwolił sobie daleko odpłynąć myślami. Nie mógł nie zauważyć nieobecności Syriusza na śniadaniu, ale skoro nie było na nim również Lupina to pomyślał, że może przygotowują oni swoją pierwszą lekcje. Ze wszystkich osób, które mógł stracić, najbardziej obawiał się tego, że Łapa może odwrócić się od niego, ze względu na przydział Tiary. Wiedział, jak jego chrzestny nienawidził wszystkich Ślizgonów. Syriusz przez ostatni rok, przy pomocy dwójki przyjaciół, szybko wrócił do normalnego życia. Harry uwielbiał spędzać czas ze swoim ojcem chrzestnym, który pomimo protestów Lupina, na każde wyjście Złotego Chłopca do Hogsmeade, przybywał go odwiedzić, zachowując swoją animagiczną postać. Kilka razy dostali też osobiste pozwolenie od Dumbledore’a by Harry mógł się z nim spotkać w murach zamku. Gryfon, jakby chciał zachować przyjaciela swoich rodziców tylko dla siebie, nigdy nie zabierał na te spotkania ani Rona, ani Hermiony. Ten czas należał tylko do nich i choć chłopak byś świadomy swojej zaborczej postawy, usprawiedliwiał się tym, że nie miał osoby, która by go kochała jak swoją prawdziwą rodzinę, przez ostatnie czternaście lat. To za tym mężczyzną Harry tęsknił najbardziej przez całe lato, a teraz Syriusz miał spędzić z nim legalnie, cały rok szkolny. Obawiał się tego, co będzie działo się na lekcji eliksirów. Nie wiedział, czy po tych wszystkich zmianach, te zajęcia ciągle będą mieli z Gryffindorem, co byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem. Jednak zważając na to, że obecna lekcja, którą dom Lwa miał zawsze z Krukonami, a teraz ze Ślizgonami, sądził, że i na innych przedmiotach będą zmiany. Jedyne, co dodawało mu otuchy to to, że spędził wiele nieprzespanych nocy, na czytaniu różnych podręczników, w tym nawet tego od eliksirów. I jak to zwykle bywa, gdy człowiek czegoś się najbardziej boi to, to zawsze się spełnia. Tak więc, po dotarciu pod klasę Snape’a, Harry zauważył grupkę Puchonów, oraz odłączonego od nich Rona, który wpatrywał się z nienawiścią, w Merlinowi ducha winną ścianę. Zwrócił uwagę Neville’a na rudzielca, a ten wzruszył ramionami, jakby wcale go to nie obchodziło. Harry bił się z myślami czy aby do niego nie podejść, ale rozmyślanie przerwał mu Snape, który z groźną miną, zaprosił ich do środka sali. Podążył do stolika, przy którym siedział już Neville, ale Wolfram go ubiegł, zajmując wolne miejsce. - Tutaj, Potter – zawołał go Draco. A gdy Złoty Chłopiec zbliżył się do niego, powiedział cicho – chyba nie myślałeś, że pozwolimy ci robić jakikolwiek eliksir z Longbootomem. W Gryffindorze mogliście robić sobie niezliczoną ilość wybuchów, ale w naszym Domu jakiekolwiek nieprawidłowości na lekcjach z Snape’em są głęboko niepożądane. - Niezmiernie cieszę się, że to już ostatni miesiąc, kiedy będę musiał oglądać wielu z was na moich lekcjach – zaczął swój wykład Snape. – W ciągu tego czasu skupimy się przede wszystkim na powtórce tego, co już powinniście umieć. Zamknijcie więc podręczniki, nie będą wam dzisiaj potrzebne. – Machnął różdżką a na stolikach wszystkich uczniów pojawiły się różne składniki. – Jeśli jesteście dobrze przygotowani, to powinniście potrafić rozpoznać eliksir, jaki można z nich przyrządzić. Jeśli to się wam już uda, proszę przygotować go względem zapamiętanych instrukcji. Nie radziłbym również podpatrywać pracy kolegów, ponieważ każdy zestaw składników jest inny. Macie godzinę, więc każdy powinien już w tym czasie skończyć. Harry przyjrzał się leżącym na stoliku słoiczkom i próbował sobie przypomnieć, w którym z eliksirów była mowa o wykorzystaniu ich wszystkim razem. - Eliksir Pieprzowy? – Zapytał niepewnie Draco, a ten zdziwiony skinął głową. – Pokroję salamandry. - Ćwierć calowe paski – upomniał go blondyn. Pracowali w ciszy, przerywanej, co jakiś czas, kilku słownymi konsultacjami. Pod koniec lekcji, ich mikstura wyglądała na idealną. Snape zaczął przechadzać się między stolikami, zaglądając do kociołków uczniów. Prawie doprowadził do płaczu dwie Puchonki, ostro komentując zawartość ich kociołka. Miksturę Neville i Wolframa zaszczycił skinieniem głowy, nie szczędząc jednak Loongbootomowi nieprzyjemnego spojrzenia. Gdy znalazł się przy stoliku Harry’ego popatrzył na ich eliksirów i szepnął tak, że tylko były Gryfon i Draco mogli to usłyszeć. - Teraz miałeś kogoś do pomocy, ale nie będę zawsze sadzał cię z Malfoyem. Dla własnego dobra radziłbym więc, abyś przyłożył się do nauki na moje zajęcia. Za miesiąc z ulgą pożegnam się z twoją osobą, a do tego momentu nie życzę sobie żadnych problemów, zrozumiano? – Powiedział ostro, a Harry skinął głową, zaciskając mocno szczęki, by nie odpyskować nauczycielowi. Uczyłem się ty stary Nietoperzu! I bez pomocy Malfoya też wykonałbym go poprawnie! - Pomyślał gniewnie, ale wiedział, że nie ma w tych słowach prawdy. Choć teorie znał teraz na całkiem przyzwoitym poziomie, to z wykonaniem nawet prostych eliksirów miał duże problemy. Draco podczas pracy niejednokrotnie upominał go, że robi coś źle. Snape odszedł prosto do stanowiska, gdzie samotnie siedział Ron. - Pan Weasley. Jak zwykle zupełna katastrofa. Co to miała być według pana za mikstura? Nie, proszę nie odpowiadać, bo nie liczę na żadną mądrą wypowiedź. Minus piętnaście punktów dla Gryffi… , a nie przepraszam dla Hufflepufu – powiedział mściwie, zostawiając czerwieniącego się z wściekłości Rona.
Posted on: Sat, 24 Aug 2013 08:58:45 +0000

Trending Topics



>
Saturdays gig was such a blast, every band kicked ass and put on a

Recently Viewed Topics




© 2015