Rozdział 9 Ucieczka od prawdy Posted on Maj 2, 2012 Wolfram po - TopicsExpress



          

Rozdział 9 Ucieczka od prawdy Posted on Maj 2, 2012 Wolfram po prostu nie mógł znaleźć gorszego momentu na powrót. Chociaż z drugiej strony może uratował ich przed czymś, czego gorzko by żałowali. - Nie – warknął blondyn, a spojrzenie, jakim obrzucił brata, mogło ciąć lód. - Jak chcecie zostać sami, to ja… - Powiedziałem nie! Daj mu w końcu ten eliksir. Nic mu nie jest, pomożesz mu dotrzeć do pokoju? Ja muszę coś załatwić. Wolfram skinął głową, zdziwiony roztargnieniem brata. Nawet jego mowa zdradzała, że jest coś nie tak. Blondyn szybko opuścił pomieszczenie. - Stało się coś? – Zapytał szatyn. - Nic ciekawego. Możesz się odwrócić? Jakoś poradzę sobie z prysznicem, a potem, jeśli mogę liczyć na twoją pomoc, to chciałbym wrócić do dormitorium. - Oczywiście, nie ma sprawy. Będę czekał za drzwiami. Ale najpierw wypij ten eliksir. Od razu poczujesz się lepiej. OOO Mikstura pomogła i Harry bez problemy mógł wykonać wszystkie zaplanowane czynności. W dojściu do pokoju też nie potrzebował już tak dużej pomocy, jak miało to miejsce wtedy, gdy prowadzili go do szatni. Znaleźli się w Pokoju Wspólnym, a Złoty Chłopiec nigdzie nie zauważył żadnego ze Ślizgonów, którzy go wcześniej sfaulowali. Na boisku również ich nie było. Nie miał jednak teraz głowy, aby o tym myśleć. Był wściekły na samego siebie. Nie wiedział jak to się stało, że dopuścił do sytuacji, w jakiej znaleźli się razem z Draco. Powinien trzymać swoje emocje na wodzy, a nie drżeć jak jakaś panienka. Już sobie wyobrażał, co Malfoy musiał sobie o nim pomyśleć. Ale… Fretka również nie pozostał przecież obojętny. Musiał wiedzieć, co się szykuje, a w żaden sposób nie wyraził swojego sprzeciwu. Złoty Chłopiec poczuł się jeszcze gorzej. Musi udowodnić oślizgłemu arystokracie, że… W końcu zaświtała mu pewna myśl. Plan wręcz idealny. Harry, po radości, jaką odczuł, gdy wymyślił rozwiązanie, poczuł, że nie ma pomysłu jak je wprowadzić w życie. Właściwie nawet nie wiedział gdzie ma jej szukać. Wyszedł z dormitorium, wciąż obolały, ale na tyle zdeterminowany, aby przezwyciężyć to uczucie, z jakim musiał sobie radzić wiele razy, w ciągu swojego życia. Nie myślał o tym, że może swoim pomysłem wyrządzić komuś jakąś krzywdę, że może ją zranić. Teraz liczyło się, aby udowodnić coś Malfoyowi. Jakieś nadprzyrodzone bóstwa czuwały nad Złotym Chłopcem, bo natknął się na obiekt swoich poszukiwać tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Stała w grupie swoich koleżanek, obgadując kolejnych, przechodzących obok nich uczniów. Zbliżała się pora kolacji, więc po korytarzu kręciło się wiele osób. Na jej widok poczuł, że może kiedyś będzie żałował swojego wyboru. Uświadomił sobie, że nigdy nie będzie w stanie nic do nikogo poczuć, poza czystą seksualną fascynacją. Nie ma żadnego miejsca na miłość, nie dla osób takich jak on, które zbrukały swoje ręce krwią innych ludzi. A stojąca przed nim dziewczyna, choć według kanonu piękna, musiała plasować się na wysokiej pozycji, nie podniecała go nawet w najmniejszym stopniu. Jej plusem było to, że nie była blondynką, miała ciemną karnację, łagodne usposobienie i pomimo tego, że była Krukonką, dobrą w nauce, nie wykazywała życiowej inteligencji. Najważniejsze było jednak to, że w ostatnim tygodniu Harry zauważył, że uśmiechała się do niego filuternie. Nie był już tym samym chłopcem, co w czwartej klasie, który bał się zaprosić ją na bal. Cedrik może go ubiegł, ale po wydarzeniach z cmentarza, były Gryfon wiedział, że więcej się ze sobą nie spotkali. Dzięki zaklęciu maskującemu i rzeczach, jakie wybrał dla niego ten osobnik nie musiał czuć się zawstydzony. Podszedł do grupki dziewczyn, która natychmiast zwróciła na niego uwagę. - Cho – powiedział najsłodszym głosem, na jaki mógł się teraz zdobyć – moglibyśmy porozmawiać? Jej koleżanki zachichotały, a Harry pomyślał, że takie zachowanie powinno być zabronione. - Oczywiście, Harry – odpowiedziała. – Chcesz iść w jakieś szczególne miejsce? - Możemy przejść się po błoniach, nie jest tak zimno, a to o co chcę cię zapytać to sprawa dość osobista – inne dziewczyny aż zapiszczały z wrażenia. Cho jedynie słodko się uśmiechnęła. - Oczywiście, nie mam nic przeciwko. Poszło lepiej niż się spodziewał. I wcale nie wiedział czy powinien się z tego cieszyć. - Więc o czym chciałeś porozmawiać? – Zapytała, kiedy już znaleźli się na zewnątrz. - Podobasz mi się – wypalił Harry, zanim dokładnie to przemyślał. Nie miał czasu bawić się w jakieś podchody, jeśli dziewczyna będzie zainteresowana to dobrze, a jeśli nie to nawet lepiej. Już żałował swojej decyzji. Radosny uśmiech, jaki pojawił się na jej twarzy dobitnie pokazywał, że jest nim zainteresowana. A jeśli będzie chciała mnie przytulać? Albo co gorsza całować? Chyba prędzej zwymiotuje niż to zrobię. Dlaczego nie pomyślałem wcześniej o tych aspektach związku – wyrzucał sobie. - Harry, naprawdę? Jestem taka szczęśliwa! – Krzyknęła, lecz na szczęście jeszcze nie rzuciła mu się na szyje. Co ja robię? Ona jest taka… miła, delikatna, spokojna, nie używa sarkazmu, nie uśmiecha się kpiąco, nie szydzi, nie przekomarza się ze mną, jest taka nudna… Otrząsnął się. - Tak, ale rozumiesz… Przepraszam, że tak naglę. Chciałbym najpierw cię lepiej poznać i w ogóle, dobrze? To znaczy, możemy spróbować, co ty na to? - Oczywiście, będę bardzo szczęśliwa mogąc iść z tobą na randkę. - Randkę? – To słowo zdecydowanie go przerażało. - Oczywiście, to pozwoli nam się lepiej poznać. Nie uważasz? - Tak, masz rację. Randka to bardzo dobry pomysł. Może… jutro o siedemnastej? Jest niedziela, więc nie powinno być żadnego problemu, a ja spróbuje zorganizować coś ciekawego. - Będę zaszczycona. - Wspaniale. Odprowadzę cię do Wielkiej Sali, dobrze? Kolacja już się na pewno rozpoczęła. - Bardzo chętnie – uśmiechnęła się słodko. – Każda dziewczyna będzie mi zazdrościć – zapiszczała wesoło, a Harry’emu przewróciło się w żołądku. OOO Zmusił się do tego, aby odprowadzić ją do samego stołu Ravenclawu. Gdy siadała, pomógł jej przekroczyć ławkę, a potem z przyklejonym na twarzy uśmiechem odszedł do własnego stołu. Bardzo chciał się zmusić do tego, aby dać jej pożegnalnego całusa w policzek, tak jak miały to w zwyczaju wszystkie nowe pary, ale nie był w stanie tego zrobić. Jednak takie zachowanie wystarczyło, aby wśród innych uczniów wybuchła plaga plotek. Chłopcy, którym od zawsze podobała się Cho, patrzyli na niego z podziwem albo jak na pojawiającego się znikąd konkurenta. Dziewczyny, rozanielone rozmawiały o romantycznej historii, której Harry był głównym bohaterem czy też szlochały cicho, zawiedzone tym, że to nie one zostały wybrankami jego serce. Istna komedia. Nie spodziewał się aż takiej reakcji. Jego życie już nigdy nie będzie spokojne. Czemu nie wybrałem jednej z mniej popularnych dziewczyn? – Pytał sam siebie. Sądząc po ich reakcji nie miałbym najmniejszego problemu z ich uwiedzeniem, nawet nie posiadając w tym żadnego doświadczenia. Nie, ja musiałem zrobić coś spektakularnego i poderwać najładniejszą dziewczynę w szkole, która do tej pory, po zawodzie, jaki doznała gdy Cedrik przestał się nią interesować, nie zwracała uwagi na żadnych innych adoratorów. – a po chwili pomyślał zirytowany: - A wszystko przez tego dupka! Jakby nie mógł mnie zostawić w spokoju. Zasiadł na swoim zwykłym miejscu, naprzeciw Neville’a. Przyjaciel patrzył na niego, lekko się uśmiechając. Znów Harry doświadczył przeczucia, jakby Longbootom wiedział więcej niż powinien, tak samo jak na uczcie powitalnej. - Nie pogratulujesz mi? – zapytał szeptem. - Nie ma czego. Chyba, że kręci cię umawianie z dziewczyną, która wywołuje u ciebie jedynie niechęć – odpowiedział równie cicho. – Jeśli tak jest, to radziłbym poddać się terapii wstrząsowej. Za długo nie wytrzymasz w takim – prychnął – związku. - Skąd ty możesz wiedzieć… - Mam oczy, Harry. I widzę jak patrzą na siebie pary. Tobie i Cho jest do tego bardzo daleko. Chociaż z jej strony zauważyłem całkiem ciekawą relację. - Wyjaśnisz? - Zawsze rywalizowałeś o nią z Cedrikiem. Myślę, że ma nadzieję, że skoro ponownie zwróciłeś na nią uwagę, on zrobi to samo. - Czyli wykorzystuje mnie, aby zdobyć Cedrika? – Zapytał wzburzony Złoty Chłopiec, nie mogąc uwierzyć w słowa przyjaciela. - Harry, a ty robisz coś innego? - Ja… To nie tak – zawstydził się. - Oczywiście, że to nie to samo. Oboje się oszukujecie, każdy z innego powodu, więc nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia. - Neville… Co ci się stało? Ty nigdy… - Życie, Harry. Przychodzi czas, jakieś wydarzenie, które wymusza na nas, abyśmy dorośli. Wojna zmienia ludzi, sam wiesz o tym najlepiej. - Ale ty… – zaczął Złoty Chłopiec głośno, ale dokończyć to zdanie mógł jedynie w myślach – nikogo nie zabiłeś. Neville popatrzył na niego smutnym wzrokiem. Na jego twarzy malowało się teraz zrezygnowanie i rozpacz. Jakby doskonale rozumiał niewypowiedziane przez przyjaciela słowa. - Mylisz się. Nie tylko ty czujesz się winny. Nie tylko ty brałeś udział we wojnie i żałujesz swoich czynów. Nie tylko ty tam byłeś. - Neville, co ty… Longbootom jednak nie zamierzał odpowiadać. Wstał od stołu i bez słowa odszedł ku drzwiom wyjściowym, zostawiając Harry’ego, który nie rozumiał, co chciał powiedzieć mu przyjaciel. Albo raczej tego, co nie chciał mu powiedzieć. Zamyślony zajął się spożywaniem nałożonej na talerz sałatki z ananasa, sałaty i kurczaka, którą dodatkowo polał cytrynowym sosem. Nie zauważył, że ktoś zajął miejsce Neville’a, dopóki ta osoba nie odchrząknęła głośno, zwracając przy tym uwagę połowy stołu. Harry podniósł głowę i napotkał przez sobą parę zwężonych, szafirowych oczu. Płonął w nich gniewny ogień. Z trudem udało się Złotemu Chłopcu opanować rumieniec zażenowania, gdy wrócił myślami do wydarzeń w szatni. - Czego chcesz, Malfoy? – Zapytał ostro, zbierając w sobie resztkę sił. - Poinformować cię łamago, że pomimo twoich kiepskich umiejętności utrzymania swojego kościstego tyłka na miotle, zostałeś przyjęty do drużyny – arystokrata również przyjął taktykę, której celem było wymazanie z pamięci wcześniejszych wydarzeń. - Wiesz, że bym nie spadł gdyby… – Warknął, ale Draco brutalnie mu przerwał. - Oczywiście. Nie mogłeś sobie po prostu poradzić z grupą próbujących cię sfaulować osób, jakby takie rzeczy nigdy nie działy się podczas meczu – zakpił – szukający co prawda, powinien posiadać tą umiejętność, ale jak pamiętasz nikt inny nie zgłosił się na tą pozycję, więc nie mam wyboru. - Sam możesz się zająć łapaniem znicza, Malfoy! Chociaż nie, nie złapałbyś go nawet wtedy, gdyby zależało od tego twoje życie! - Masz rację. Ja wolę zająć się większymi piłkami, a brudną robotę zostawić innym. Ścigający nie tylko musi być niezwykle szybki, precyzyjnie podawać i doskonale latać, ale przede wszystkim zsynchronizować swoje ruchy z innymi członkami drużyny. A szukający musi jedynie znaleźć znicz. To zadanie poniżej moich godności. - Naprawdę? To dlaczego zajmowałeś tą pozycję przez ostatnie cztery lata? – Zapytał wściekle. Harry miał już dość tej irytującej rozmowy. Szczególnie, że rozpraszał go widok idealnych ust Malfoya, wykrzywionych w kpiącym uśmiechu triumfu. - Ze wszystkiego trzeba wyrosnąć, Potter. – Draco podniósł się z miejsca, z zamiarem odejścia. Zanim to jednak zrobił, odwrócił się jeszcze raz w kierunku Harry’ego. Teraz wyraz jego twarzy był chłodny. – Chciałem ci również powiedzieć, że mnie nie nabierzesz tym marnym przedstawieniem. Oboje dobrze wiemy, czego naprawdę pragniesz. A ja może będę tak litościwy i kiedyś pozwolę ci to dostać, oczywiście, jeśli zdecyduję, że sobie na to zasłużyłeś. Kiedy już znudzi ci się zabawa w grzecznego chłopca, to możesz do mnie przyjść. Radziłbym się szybko zdecydować, bo ani nie będę długo czekać, ani nie powtórzę więcej swojej oferty. OOO Jeśli ten łamaga myśli, że mi się wywinie to jest w dużym błędzie. Jeszcze przyjdzie do mnie na kolanach, prosząc o to. bym chociaż łaskawie na niego spojrzał. A jeśli się tak nie stanie, choć nie ma takiej możliwości, to sam przyciągnę go za te rozczochrane kudły. Nikt nie ma prawa odmawiać Malfoyom. Mogę mieć każdą i każdego, kogo będę chciał – przekonywał się Draco, w drodze do pokoju - tylko z własnego wyboru odwlekam „tą” chwilę. Nie zrobię „tego” z nikim, kto nie spełnia moich wymagań, nawet, jeśli tym kimś miałby być Potter. OOO Oszołomiony słowami blondyna, Harry siedział tak długo przy stole, aż nie wyszli z niego ostatni uczniowie. Właściwie nawet tego nie zauważył, dopiero Hermiona, która skończyła spóźnioną kolację, podeszła do niego i spowodowała, że powrócił myślami do rzeczywistości. Był z nią Cedrik. - Harry? Coś się stało? – Zapytała zatroskana, widząc jego wyraz twarzy. - Nie, nic – odpowiedział wolno. – Cieszę się, że was widzę, co u was słychać? - To ty lepiej stary opowiadaj – zaśmiał się Cedrik – nasz Dom przez najbliższe kilka dni nie będzie rozmawiał o niczym innym. - A, no tak – stwierdził bez żadnego zapału. - Trochę to niespodziewane, Harry. Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś? – zapytała Hermiona. Złoty Chłopiec jedynie wzruszył ramionami. - Samo jakoś tak wyszło. - Czy ty się słyszysz? – Zapytała oniemiała Hermiona – Pozwól, że zacytuję „wyrwałeś najgorętszą laskę” koniec cytatu, a sam nie przejawiasz ku temu żadnego entuzjazmu? Co się z tobą dzieję? Jesteś jakiś inny od początku roku, ale teraz to już chyba przesada. - Przecież się cieszę, Cho jest bardzo miła. - Miła? To wszystko co możesz o nie powiedzieć? Jakoś dziwnie okazujesz tą swoją radość – popatrzyła się na niego podejrzliwie. Kolejne wzruszenie ramion. - Odzywał się do ciebie Ron? – Harry zdecydowany był zmienić temat, a wiedział, że wspomnienie o ich byłym przyjacielu, wywrze zamierzony skutek. - Nie. Unika mnie jak ognia. Gdy tylko próbuję do niego podejść i porozmawiać, to znika w tłumie. Posiłki jada w najbardziej oddalonych od nas miejscach stołu, a najczęściej po prostu opuszcza Wielką Salę jak wchodzę. Na lekcjach również nie zamienił ze mną ani jednego słowa. Ale zauważyłam też, że wśród Puchonów również nie znalazł sobie żadnego nowego przyjaciela, bo siada sam i z nikim nie rozmawia. Pytałam Ginny, ale nawet w stosunku do niej zachowuje dystans, nie tak całkowity jak w stosunku do nas, ale również. OOO Harry bał się iść do swojego pokoju, przekonany, że spotka tam Malfoya. Był on teraz ostatnią osobą, na którą chciałby się natknąć. Najgorsze było to, że nie chodziło wcale o możliwość dalszej konfrontacji. Złoty Chłopiec bał się, że mógłby ulec blondynowi i zrobić coś, czego żałowałby do końca życia. Do ciszy nocnej zostało jeszcze półtorej godziny, więc postanowił odwiedzić Syriusza. Może rozmowa z wiecznie rozentuzjazmowanym ojcem chrzestnym polepszy mu trochę humor przez jutrzejszą „randką”. Nerwowy dreszcz przeszedł po jego plecach na wydźwięk tego stwierdzenia. Zapukał do prywatnych komnat profesora i ich właściciel otworzył mu zaraz drzwi. - Harry! Jak miło, że znalazłeś czas, aby mnie odwiedzić. Bałem się, że teraz będziesz wolał spędzać czas w innym towarzystwie, wchodź – przepuścił go do środka. Na sofie siedział już Lupin. - Dzień dobry profesorze – przywitał się brunet. - Witaj, Harry. Cieszę się, że mogę w końcu spotkać cię gdzieś, poza klasą lekcyjną – odpowiedział uśmiechnięty mężczyzna. - Ja również, chyba nie ma pan teraz za dużo czasu, prawda? - Niestety. Zabawa w wicedyrektora nie jest jednak tak ciekawa, jak wcześniej się tego spodziewałem. Ciągle tylko do załatwienia tysiące formalności. Nawet muszę zbierać faktury za papier toaletowy by przestawić je później z innymi fakturami zarządowi szkoły! – Harry zachichotał na słowa mężczyzny. - Harry, opowiedz nam lepiej o swojej dziewczynie, a nie wymieniaj grzeczności, ze starym piernikiem – włączył się do rozmowy Syriusz. - Ja ci dam starego… - W porównaniu do mnie to obaj jesteście starzy – wtrącił wesoło Harry, któremu udzielił się dobry humor chrzestnego. - Osz ty, dzieciaku – zaśmiał się Syriusz. – Ja tam się czuję bardzo młodo, szczególnie w otoczeniu tylu uczniów. Patrząc na ich wybryki sam mam ochotę do nich dołączyć, ale… - Ale ja mu na to nie pozwałam – wtrącił Lupin. - Właśnie – potwierdził zrozpaczony Black – stanowisko wicedyrektora uderzyło mu do głowy, Harry. Nawet jako prefekt nie był taki surowy. - Ktoś z was musiał dorosnąć – zaśmiał się Harry – a skoro ty Syriuszu, nie przejawiasz ku temu żadnych sygnałów, Remus musiał to zrobić za was dwóch. Łapa jęknął głośno. - I ty Brutusie przeciwko mnie? – Potem popatrzył wilkiem na Lupina – Przyznaj się, co mu zrobiłeś? – Remus pokręcił rozbawiony głową. Syriusz znów przerzucił swoją uwagę na Pottera – Młody, a ty nie próbuj zmieniać tematu. Jak ci się udało zdobyć najładniejszą dziewczynę w szkole? Oczywiście nie twierdzę, że ci czegoś brakuje… Szczególnie, o ironio, od kiedy trafiłeś do Gniazda Węży, to Malfoy zadbał o twój image i prezentujesz się naprawdę nieźle. Ale nie przypominam sobie byś wcześniej wspominał o tym, że ktoś ci się podoba. - Bo tego nie planowałem, wiecie… Zauroczyć można się od pierwszego wejrzenia. - Z tego co udało mi się dowiedzieć, to chyba kiedyś się nią już interesowałeś prawda? – Syriusz uśmiechnął się szeroko. - Skąd ty wiesz o takich rzeczach? - Myślisz, że tak trudno było usłyszeć o wszystkich ploteczkach, jakie uczniowie przekazywali sobie podczas kolacji? Twoja randka z Cho będzie najważniejszym wydarzeniem następnego tygodnia. Złoty Chłopiec jęknął. - Syri, widzisz, że Harry ma już dość wtrącania się w jego życie osobiste. Mógłbyś chociaż raz zachować się dojrzale i dać sobie spokój, wiesz? - Ty mi tu Remi nie wypominaj wścibstwa, bo ja doskonale pamiętam co ty i James robiliście, gdy nie chciałem wam powiedzieć o moich randkach! - Musieliśmy cię pilnować. Chyba nie dziwisz się nam po tym, jak umówiłeś się z Damonem i jego młodszą siostrą w jednym tygodniu! Był potem tak wściekły, że musieliśmy uważać idąc korytarzem, by nas nie przeklął! Harry zamrugał skołowany. - Skąd ja miałem wiedzieć, że on jest z nią spokrewniony… Nie byli do siebie wcale podobni. - Mieli te same nazwiska? - Zbieg okoliczności? Lupin przewrócił oczami. - Harry, stało się coś? – Wilkołak z troską popatrzył się na osłupiałego chłopaka. Ten zaczerwienił się lekko. - No bo ty… Eee… Powiedziałeś – Potter zaczął się plątać – że Syri umówił się z chłopakiem – zakończył koślawo. - Aha – potwierdził Łapa. – I? - Na randkę? – Harry wypowiadając te słowa zaczerwienił się jeszcze bardziej. - Tak,Harry, na randkę, ale nie rozumiem o co ci chodzi…. - Z chłopakiem? – Jeszcze raz zapytał. Dwóch mężczyzn popatrzyło na siebie, nie rozumiejąc, o co chodzi synowi ich przyjaciela. - Coś w tym dziwnego? – Zapytał Remus, a po chwili popatrzył na niego zaskoczony – Dziwi cię to, że Syri umawiał się z innymi chłopcami? Złoty Chłopiec poczuł, że robi się cały czerwony. A potem skinął głową. - Harry – Black podszedł do niego, ukucnął i zmusił swojego chrześniaka by na niego popatrzył. Harry zauważył, że Łapa uśmiecha się szeroko. – To jedynie mugolskie uprzedzenia. Czarodziejski świat nie robi żadnego problemu z związkami osób tej samej płci. Byliśmy wtedy zresztą hipokrytami, zważywszy, że niektórzy magiczni, eksperymentują o wiele bardziej – Złoty Chłopiec wyglądał na osobę, która nic nie rozumie z jego przemowy. Syriusz uśmiechnął się do niego ciepło. – Zastanawiałeś się kiedyś skąd biorą się Centaury, Syreny, Nimfy albo Gryfy? O ile to możliwe, Złoty Chłopiec zaczerwienił się jeszcze bardziej. Oczywiście, że nigdy o tym nie myślał. Wydawało mu się, że po prostu tak jest i koniec. - Widzisz więc teraz jak to wygląda. W rzeczywistości jest tak, że nikt o tym nie rozmawia, ale jak zajdzie już taka sytuacja, to nie jest to zazwyczaj w żaden sposób negowane. Chociaż eksperymenty brata Dumbledore na kozach, nie spotkały się z ciepłym przyjęciem… – mężczyźni zaśmiali się. - Wszystko musi mieć swoje granice, Syri. Nawet w naszym świecie. Harry, jak ludzie łączą się w pary z Wilkołakami czy Wampirami, również nikt nie ma nic przeciwko, a względem prawa, my również jesteśmy zaliczani do „magicznych stworzeń”, rozumiesz? Więc jakiekolwiek związki między ludźmi są jak najbardziej dozwolone. Brunetowi przez myśli przelatywały najróżniejsze scenariusze. Scena, gdy jest wyśmiewany za to, że idzie za rękę z jakimś, o ironio blond włosym, chłopakiem. Kolejna, gdy ktoś z niesmakiem patrzy na ich drobne czułości, podczas wspólnych zakupów. Następnie popatrzył na siebie i wciąż tego samego człowieka, już mężczyznę, na wspólnej kolacji, do której zasiadają sami, po mimo licznie zastawionego stołu. Krzesła stały puste, nikt nie przyjął ich zaproszenia. Wizje rozmyły się i zamieniły na inne. Uśmiechające się do nich pary, obejmująca go Hermiona, gdy spacerują ze swoimi partnerami brzegiem morza, wspólne wakacje i rodzinny obiad. Harry zmrużył gniewnie oczy, gdy sceny ustały. Jego życie nie będzie tak wyglądać. Nie zasługuje na przyjaciół, nigdy nie będzie umiał nikogo pokochać, nie ma najmniejszych szans na to by związał się z jakimś blond dupkiem, a przede wszystkim nie jest gejem. Jutro ma randkę z najładniejszą dziewczyną ze szkoły i choć nie będzie to dla niego tak miłe spotkanie, jak mógłby się tego ktokolwiek spodziewać, on postanowił, że będzie się dobrze bawił. Mężczyźni z konsternacją patrzyli na grę emocji na twarzy młodego mężczyzny. Jakby chłopak sam ze sobą walczył. - Syri, możesz mi pomóc? – Wypalił nagle Harry, zapominając, o czym wcześniej rozmawiali. – Potrzebuję jakiegoś miejsca, abym mógł spędzić miło czas z moją dziewczyną. Dwójka byłych Huncwotów uśmiechnęła się szeroko. Jeśli nie im udało się poznać wszystkie tajemnice zamku i otaczających go błoni, to komu?
Posted on: Sat, 24 Aug 2013 09:04:14 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015