Samotna misja pułkownika Kuklińskiego. Ważny artykuł Jerzego - TopicsExpress



          

Samotna misja pułkownika Kuklińskiego. Ważny artykuł Jerzego Bukowskiego. Specjalnie dla wPolityce.pl opublikowano: 5 czerwca 2011 roku, 9:22 | ostatnia zmiana: 3 sierpnia 2011 roku, 16:32 Mało jest postaci w najnowszej historii Polski, które budzą tak wielkie emocje, owocujące tak skrajnie radykalnymi opiniami, jak zmarły siedem lat temu pułkownik Ryszard Kukliński. Nawet ci, którzy nie są specjalnie zainteresowani odkrywaniem prawdy historycznej, gotowi są wytaczać przeciw sobie najcięższe argumenty, kiedy przychodzi im oceniać jego postawę. Burzliwe polemiki, mające wykazać, czy był on bohaterem narodowym, czy też zdrajcą, nie są bowiem wyłącznie dyskusją o nim samym, ale zasadniczym sporem o ocenę Polski Ludowej. Nic więc dziwnego, że rozpala ogromne namiętności, bo wciąż nie ma jeszcze i nie wiadomo, czy w ogóle kiedyś będzie zadowalającej wszystkich rodaków odpowiedzi na pytanie, czym była PRL. Bacznie obserwuję medialne, a zwłaszcza internetowe wypowiedzi, w których nieodmiennie przeciwstawia się płk. Kuklińskiemu generała Wojciecha Jaruzelskiego. Przyjemnie zaskakuje mnie udział dużej liczby bardzo młodych ludzi, gorąco spierających się o narodowe imponderabilia. Zadaje to kłam powszechnej opinii, że historia mało kogo dziś interesuje. Kukliński wywołuje z pewnością większe emocje, niż okrągły stół, czy fundamentalne dylematy III Rzeczypospolitej. Można postawić tezę, że zacięta walka na słowa pomiędzy przeciwnikami a zwolennikami płk. Kuklińskiego to de facto walka tych, którzy tęsknią za Polską Ludową, dostrzegając w niej głównie pozytywy z tymi, dla których była ona sowiecką kolonią. Pierwsi nazywają go sprzedawczykiem i domagają się ponownego zdegradowania go do stopnia szeregowca, dla drugich jest Konradem Wallenrodem XX wieku i pierwszym polskim oficerem w NATO, któremu należą się Order Orła Białego oraz awans generalski. Wyształceni w sowieckiej Woroszyłowce oficerowie byłego Ludowego Wojska Polskiego widzą w nim przede wszystkim człowieka, który złamał przysięgę, kombatanci Armii Krajowej swojego ideowego spadkobiercę. Wystarczy przywołać dwie wypowiedzi, aby ujrzeć jak skrajnie był oceniany: Znałem dobrze pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. To zdrajca i sprzedawczyk, niegodny munduru oficera Wojska Polskiego. Przekazał wszystkie nasze podstawowe plany strategiczne nieprzyjacielowi. To był bardzo inteligenty oficer. Inteligenty zdrajca (marszałek Wiktor Kulikow, I wiceminister obrony Związku Sowieckiego, głównodowodzący wojsk Układu Warszawskiego). Pułkownik Kukliński - stwierdzam to z naciskiem - nie był zwyczajnym agentem wywiadu USA. Był odważnym sojusznikiem Ameryki i to w chwili, gdy całe dowództwo Wojska Polskiego było zaprzedane Sowietom. Był pierwszym polskim oficerem w NATO, a zarazem inicjatorem tajnej współpracy między Wojskiem Polskim a Armią Stanów Zjednoczonych. Ryzykując życie i nie tylko swoje, ale swojej rodziny, godnie zasłużył się Polsce (profesor Zbigniew Brzeziński, doradca do spraw bezpieczeństwa prezydenta USA Jimmy Cartera). Kim więc był Ryszard Kukliński? Czy można już pokusić się o rzeczową, pozbawioną doraźnego kontekstu i emocji odpowiedź na to trudne pytanie? On sam widział w sobie oficera, który znalazłszy się w określonych okolicznościach, postanowił - zgodnie z wymogami sumienia i honoru - samotnie walczyć o niepodległość Rzeczypospolitej, dobierając sobie sojuszników, będących wówczas największymi wrogami Polski Ludowej, ale nie Polski. Doskonale odróżniał bowiem niepodległą Rzeczpospolitą od zwasalizowanego państwa, którego cywilne i wojskowe władze realizowały rację stanu obcego mocarstwa. Nigdy nie przeceniał swojej roli, o której tak mówił w przemówieniu podczas uroczystości wręczenia mu Honorowego Obywatelstwa Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa 29 kwietnia 1998 r.: Uważam się za zwykłego żołnierza Rzeczypospolitej, który nie dokonał niczego, co wykraczałoby poza święty obowiązek służenia swojej Ojczyźnie w potrzebie. To, co być może wyróżnia mnie z ogromnej liczby ludzi zaangażowanych w przemiany historyczne Polski i Europy, to specyfika misji, jakiej się podjąłem i konsekwencji, jakie ta misja powoduje. Zawsze podkreślał, że świetnie rozumiał swych kolegów-oficerów, których nie stać było na podobną decyzję. Niemal w każdym publicznym wystąpieniu powtarzał, że było wśród nich mnóstwo patriotycznie nastawionych oficerów, gotowych podjąć ryzyko walki z komunistycznym reżimem, ale zdających sobie sprawę, czym mógłby zakończyć się otwarty bunt. Całkiem poważnie mówił, że najbardziej antykomunistyczną grupą byli w Polsce oficerowie Sztabu Generalnego LWP. Raz jeszcze zacytuję fragment jego przemówienia w Krakowie: Duża część kadry oficerskiej LWP miała świadomość, że Związek Sowiecki, który napadł na Polskę i w zmowie z Hitlerem podzielił się polskim łupem, na którym ciążyły zbrodnie masowej deportacji polskiej ludności, Katyń i zdrada Powstania Warszawskiego, nie był sojusznikiem lecz ciemiężycielem, który Polskę zniewolił, narzucił jej wasalne rządy i komunistyczny system. (...) W środowisku tym zaczęto się zastanawiać, czy w istniejących realiach możliwe jest jakieś wyjście, aby Polak nie był mądry po szkodzie, to znaczy, czy możliwe jest sformułowanie i realizacja jakiejś własnej koncepcji obronnej, która mogłaby uchronić naród przed grożącym mu holokaustem. Nie było to jeszcze żadne sprzysiężenie, a tylko ostrożne wzajemne sondaże i rozpoznanie ludzi podobnie myślących. Przykład Czechosłowacji - gdzie memorandum grupy oficerów Akademii Wojskowej im. Klemensa Gottvalda postulujące odcięcie się od polityki militarnej ZSRS oraz ustanowienie równej obrony wszystkich granic było powodem inwazji - dowodził, że jakakolwiek reforma machiny wojennej nie jest możliwa. Ponieważ nie można się było dogadać z >sojusznikiemprzeciwnikiem
Posted on: Thu, 07 Nov 2013 11:24:38 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015