Stawić czoła chorobie ROZMOWA z prof. dr hab. med. Krystyną de - TopicsExpress



          

Stawić czoła chorobie ROZMOWA z prof. dr hab. med. Krystyną de Walden-Gałuszko z Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego. - Jaka jest rola psychiki w walce z rakiem? - Bardzo duża. Psychika jest niezwykle ważna zarówno w momencie zauważenia zmian i podjęcia decyzji o zgłoszeniu się do lekarza, w trakcie leczenia, jak i później, w momencie wyzdrowienia, bo to też nie jest takie proste. Nigdy nie wiemy, nawet po ustąpieniu objawów, czy to stan wyzdrowienia, czy stan dobrej remisji. Na odpowiedź musimy poczekać kilka lat i te kilka lat również wymaga naszej mobilizacji psychicznej. Ten okres trzeba dobrze wykorzystać, nie poddając się lękom czy też myślom, jak to będzie. Silna psychika i mobilizacja potrzebna jest nam również wtedy, kiedy okazuje się, że choroba nas zwycięża. - Czyli nawet w tak ciężkiej próbie powinniśmy postarać się zachować optymizm? - Tak, na każdym etapie choroby reakcje psychiczne w ogromnym stopniu kształtują nasze zachowanie i wpływają na jakość życia. Można wszystkie te etapy przeżyć w ogromnym lęku. Wtedy człowiek ten długi okres przeżywa bardzo smutno, czym obniża swoje możliwości wyleczenia. Może też potraktować to jako kolejne wyzwanie i później mieć satysfakcję z tego, że tak dzielnie stawiło się mu czoła. - Powszechną reakcją na diagnozę „rak jest obwinianie się i pytanie - dlaczego właśnie ja? Niektórzy traktują chorobę jako karę boską za grzechy. - Traktowanie choroby jako kary za grzechy jest z gruntu fałszywe i trzeba koniecznie podjąć próbę zmiany tego rodzaju myślenia. Pytanie „dlaczego ja? wymaga pomocy i stopniowej zmiany tego pytania na inne - „co ja mogę w tej sytuacji zrobić, jakie zadanie stoi obecnie przede mną?. - Kiedy słyszymy diagnozę - rak, musimy powiedzieć o tym bliskim. Jak to zrobić? - Nie ma jednego sposobu. To zależy od tego, jakie były do tej pory relacje w rodzinie. Na ogól w rodzinach emocjonalnie blisko z sobą pozostających, choroba powoduje zacieśnienie więzów Natomiast tam, gdzie relacje były płytkie, choroba właściwie jeszcze bardziej je rozluźnia. Z tym związany jest również sposób mówienia. Jeżeli komunikacja w rodzinie zawsze była szczera, to nie ma problemu z przekazaniem informacji o chorobie. Oczywiście zawsze trzeba się liczyć z emocjonalną reakcją osób bliskich na wieść o takiej diagnozie. - Czy można rodzinę na to przygotowywać? - Jestem zdania, że informację o chorobie zawsze trzeba przekazać, nie należy jej ukrywać. Natomiast jeżeli widzimy, że ktoś z naszych bliskich mógłby się załamać, bardzo to przeżyć i w sumie mielibyśmy potem z tą osobą większy kłopot niż ze sobą, to należy to robić bardzo stopniowo. Osoba bliska powinna mieć czas, żeby się do naszej choroby stopniowo przystosowywać. Najpierw powinniśmy mówić o tym, że w ogóle coś się dzieje. Potem obserwować, jak ta osoba reaguje i od tego uzależniać dalszą komunikację. Rozciągnąć to do kilku tygodni, a nawet miesięcy, jeżeli zajdzie taka potrzeba. - Najtrudniej powiedzieć o chorobie swoim dzieciom. Czy jest jakaś granica wieku, poniżej której dzieciom lepiej nie mówić o chorobie? - Uważam, że nie ma takiej granicy. Natomiast na pewno jest zależność, zarówno od wieku, jak i od stopnia rozwoju umysłowego i emocjonalnego dziecka. Psychikę dzieci cechuje kilka właściwości. Pierwsza to tzw. myślenie konkretne, czyli nieumiejętność rozumienia pojęć abstrakcyjnych. U nich pojęcie śmierci jest inaczej postrzegane niż u dorosłych. Poza tym dzieci, zwłaszcza małe, są zawieszone w teraźniejszości. Nie potrafią wyczuć przyszłości. Dla nich okres kilku miesięcy to tak, jak okres kilku lat u dorosłego człowieka. Następna cecha - dzieci są bardzo egocentryczne i wszystko odnoszą do siebie. Mogą obwiniać siebie za to, że mama jest chora, „bo ja byłem niegrzeczny. Dlatego jeżeli chodzi o chorobę, to trzeba z dzieckiem o tym rozmawiać, rozwiewać wszelkie wątpliwości, tłumaczyć. - Czy dzieci są na tyle silne psychicznie, że są sobie w stanie z taką informacją poradzić? - Ciężka czy przewlekła choroba jest jakby szkołą dla dziecka. Jeśli w jego życiu coś takiego się przytrafi, to ono właśnie w ten sposób uczy się podejścia do chorego i do choroby. W każdym wieku, oczywiście stosownie do wieku, można dziecko poprosić o to, żeby choremu przyniosło szklankę wody albo przez chwilę z nim posiedziało, powiedziało wierszyk itp. Nasz stosunek do choroby i mówienie o niej w sposób konkretny, nie wybiegając za bardzo w przyszłość, pomoże dziecku sobie z nią poradzić. Nie robić z tego tabu. Niekoniecznie musimy nazywać chorobę jej właściwą nazwą, że to jest „rak, bo dla dziecka nie ma to takiego znaczenia, jak ma dla osoby dorosłej. Mówimy, że to choroba żołądka czy wątroby, która wymaga odpowiedniej pielęgnacji, odpowiedniej pomocy. Trzeba pokazać dziecku, jak bez lęku po prostu obsłużyć chorego, sprawić mu przyjemność. - Istnieją różne formy pomocy chorym onkologicznie. Przykładem może być program „Jestem przy Tobie, który na portalu jestemprzytobie.pl udziela wsparcia chorym. Gdzie jeszcze chorzy mogą szukać pomocy psychologicznej? - Z tym nie jest, niestety zbyt dobrze. Na pewno przy wszystkich większych ośrodkach onkologicznych stacjonarnych taka pomoc występuje, chociaż nie w dostatecznym stopniu. Na większości oddziałów onkologicznych jest jeden lub kilku, w zależności od wielkości ośrodka, psychologów klinicznych. W Gdańsku w Wojewódzkim Centrum Onkologii jest Poradnia Zdrowia Psychicznego, w której pracują psycholodzy, doświadczeni psychoonkolodzy i psychiatra. Tam świadczona jest pomoc dla całego województwa. W Polskim Towarzystwie Psychoonkologicznym mamy listę psychoonkologów z różnych województw, do których możemy kierować chorych. Zazwyczaj piszą do nas rodziny, pytając, czy na terenie np. Wrocławia, Katowic czy okolic jest jakiś psychoonkolog. My sprawdzamy, gdzie jest najbliżej i podajemy jego namiary. Kontakt z PTPO: ptpo.org.pl. - Czy w Polsce pacjenci proszą o pomoc psychologa, czy jeszcze się tego wstydzą? - Nie wiem, czy się wstydzą. Zdarzają się pacjenci, których do przyjścia do psychoonkologa zachęcają onkolodzy. Ale większość to są osoby, które przychodzą wtedy, kiedy po leczeniu następuje wznowa. To jest najgorszy okres i wtedy mówią „myśleliśmy, wierzyliśmy, że sobie poradzimy i bardzo dobrze sobie do tej pory radziliśmy. Tych sil brakuje w momencie, kiedy leczenie okazuje się niewystarczające. Ludzie w większości nie dowierzają, że ktoś im może w tym pomóc, bo „przecież to jest choroba i co mi jakiś psycholog może powiedzieć, ja muszę sobie z tym poradzić sam. To jest najbardziej powszechna, chociaż niesłuszna opinia, ale myślę, że to przede wszystkim przyczyna, dlaczego chorzy nie zgłaszają się do psychologów - Czy w Polsce liczba psychoonkologów jest wystarczająca? - Danych liczbowych nie jestem w stanie przytoczyć. Ale psychoonkologów jest za mało. Za mało jest również zrozumienia potrzeby tej rozmowy. Ludzie powinni zrozumieć, że mamy wiele do zaoferowania, również jeżeli chodzi o informację. Bo to nie chodzi tylko o radzenie sobie z emocjami, czasami ważne jest samo uzyskanie pewnych informacji dotyczących siebie, choroby, wyleczenia. U nas, niestety, ciągle brakuje takiego poczucia, że psycholog może bardzo dużo pomóc. My zbyt często w to nie wierzymy, a jak się przekonujemy, to mówimy „szkoda, tyle czasu zmarnowałem, a mogłem przyjść wcześniej. Na terenie województwa pomorskiego uruchomiliśmy infolinię onkologiczną dla pacjentów. Kiedy była informacja o tym w prasie, było bardzo dużo telefonów, a potem ludzie przestali dzwonić. Zachęcam do kontaktu z nami, rozmowa z psychoonkologiem naprawdę może przestawić tory myślenia. Wspieramy osoby, które poddają się i pomagamy im uwierzyć, że warto podjąć walkę. • ROZMAWIAŁA ELŻBIETA BRZOZOWSKA GŁOS POMORZA - SŁUPSK
Posted on: Sun, 03 Nov 2013 16:22:14 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015