W miesiącu październiku jest rocznica naszego koła - TopicsExpress



          

W miesiącu październiku jest rocznica naszego koła turystycznego, dlatego planują wycieczki, które są bardzo atrakcyjne. Ta ostatnia do Streczna i na Janosikowe Diery (19-20 października) była bardzo urozmaicona i ciekawa. Pojechaliśmy autokarem, co podrożyło koszty wycieczki, ale rodzicom pozwoliło po intensywnej wycieczce wypocząć a ja mogłam dowolnie planować trasy przejścia, gdyż w umówionym miejscu czekał na nas wygodny autobus. Bez problemów dojechaliśmy pod zamek Streczno niedaleko Żyliny. Tam podzieliliśmy się na dwie grupy: zwiedzającą i ambitną, która chciała przejść dłuższą trasą turystyczną. Nasi ambitni chodziarze w składzie Piotr Sikora, Joanna Sikora, Joanna Kukuczka i Kamil Kojma ( miał iść też jego tata, ale brakło miejsca w autobusie) szybko ruszyli na szlak, gdyż chcieli wejść na szczyt Suchego, na Wielki Krywań i dojść do schroniska we Wratnej. Ich trasa przejścia była długa. Przemarsz utudniał zalegający śnieg i silny wiatr. Pozostała grupa 12 dzieci i 5 dorosłych wdrapała się ostrymi schodami najpierw na „starosłowiański plac zabaw” a następnie do zamku w Strecznie. Zamek był otwarty od 9.00, myśmy przyszli około 9.30 i musieliśmy czekać na przewodnika aż do 10.20. (o godzinie wejść z przewodnikiem nie było w Internecie wzmianki) wolne czas poświęciliśmy na uzupełnianie książeczek – znaczki, poznanie treści historycznych o zamku w języku polskim i zwiedzeniu podzamcza. Warto było jednak czekać na przewodnika słowackiego. Dzieci miały okazję posłuchać historii zamku po słowacku, wejść do różnych komnat i ekspozycji archeologicznych ( kieł mamuta, piec do wytopu żelaza) wejść na wspaniałą wieżę widokową i zwiedzić kaplicę zamkową z kryptą błogosławionej Zofii Bośniakowej. Była też dla nas miła niespodzianka. W kaplicy, gdzie była świetna akustyka została wykonana przez muzyka fantazja Chopina. Uczestniczyliśmy w koncercie muzyki poważnej. W trakcie zejścia z zamku nasza ambitna grupa dała nam znać, że są już w schronisku pod Suchym. Naszą grupę czekała kolejna atrakcja. Przejechaliśmy rzekę Wag promem z jednego brzegu na drugi. Na promie było wejście na mini wieżę zamkową, na którą nasi młodzi turyści ambitnie wchodzili. Od miejscowości Nezbudska Lucka zaczęła się już turystyka górska. Doszliśmy do kolejnego zamku a właściwie jego ruin a następnie ostro podchodziliśmy do schroniska Pod Suchym. Tutaj odpoczywaliśmy ponad godzinę i wiele osób zamówiło sobie solidny obiad a nasi młodsi koledzy kombinowali jak by tu wydać swoje euro na pamiątki. O godz. 16.00 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Nie wspinaliśmy się na Suchy, tylko trawersem żółtego szlaku zeszliśmy do sedla Breslov ( 970 m) a następnie zielonym szlakiem ( były przeszkody z przewróconych drzew) doszliśmy do Varina, gdzie czekał na nas autobus. Przed 19.00 byliśmy w schronisku, gdzie czekała na nas obiadokolacja ( rosół, smażony syr z frytkami i sałatką lub kotlet – do wyboru), ciepłe pokoiki i stół do tenisa, piłkarzyki a nawet bilard. Przed 22.00 wszyscy byli w łóżkach i albo grali w gry albo spali. W niedzielę o godz. 6.45 była pobudka, pakowanie i sprzątanie, a o godz. 7.30 śniadanie. Był szwedzki stół i każdy zjadł co chciał. Starsi zrobili sobie kanapki na drogę a młodsi szybko zjedli i poszli do pokojów. Spotkała ich później kara, gdyż potem brakło chleba i kanapek. Chyba się nauczyli, że trzeba samemu zadbać o swoje jedzenie. Po 8.10 już wchodziliśmy do autobusu i jechali do Terchowej. Jedni do kościoła na mszę w j. słowackim, po której oglądnęli ruchomą szopkę bożonarodzeniową a inni poszli pod pomnik Janosika, który właśnie urodził się w Terchovej i do jego izby pamięci. Około 10.30 ruszyliśmy na szlak Janosikowymi Dierami Dolnymi i Górnymi. Diery to jamy przez, które płynie Biely Potok i to spowodowało, że po mokrym i błotnistym terenie trzeba było ostrożnie iść. Szliśmy w szyku asekurując dzieci : dorosły – dwoje dzieci – dorosły a osoby które mogły mieć problemy były pod specjalna opieką. Przejście po mostkach, drabinach i z pomocą łańcuchów było niezwykłą atrakcją. Doszliśmy zgodnie z planem na Przełęcz Międzyrozsutec, gdzie mając widok na ośnieżone Tatry, piękne dwa Rozsutce odpoczywaliśmy i posilali się. Tutaj głodomory, które nie wzięły ze sobą kanapek częstowali się turystycznymi kanapkami robionymi przez pana Kukuczkę i uzupełniali napoje. Po odpoczynku podzieliliśmy się na dwie grupy: ambitną, która poszła na Wielki Rozsutec ( rodzina Sikorów, B .Kukuczka i Joanna Kukuczka, Kamil Kojma, Szymon i Piotrek) oraz tych których trochę buty obcierały, jeszcze byli za mali i nie mieli takiej kondycji z pozostałymi opiekunami zeszli do Stefanowej niebieskim i żółtym szlakiem. Ta druga trasa była łatwiejsza, ale bardziej błotnista i po przyjściu do autobusu dzieci musiały przebrać spodnie i buty a niektórzy nawet bluzy. Kto miał 2 euro to poszedł do restauracji na frytki, ale były osoby, co kupiły sobie pamiątki i nie mieli na jedzenie. Chociaż wiedziałam, że będę zwracała pieniądze, to tylko poczęstowałam czekoladą, jabłkami i nie pozwalając jeść w autobusie dojechaliśmy do Nierodzimia , gdzie w domu dzieci zjadły konkretne jedzenie. https://plus.google/u/0/photos/114036136272268265798/albums/5940038970213191249
Posted on: Tue, 29 Oct 2013 05:31:02 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015