Wstęp Jak wielką rolę odrywa Radio Maryja można w pełni - TopicsExpress



          

Wstęp Jak wielką rolę odrywa Radio Maryja można w pełni pokazać tylko na tyle obrazu obecnych tak dużych zagrożeń dla wiary, Kościoła i polskości. Zagrożeń wymagających szybkiego i skutecznego przeciwdziałania zamiast jakże częstej pasywności i samouspokajania się. Jakże wymownym świadectwem dzisiejszej sytuacji w Polsce były publikowane we wrześniu zeszłego roku na łamach „Art & Business" szczere wyznania jednego z „artystów" entuzjastycznie aprobujących bluźnierstwa i szydzenie z religii: Podejmowanie gry z religią rzymsko-katolicką nie jest ryzykowne, bo nawet jeśli się sięgnie zenitów wulgarności, brutalności, prowokacji, to człowieka nie może spotkać wielka krzywda. Najwyżej ksiądz nie da rozgrzeszenia, dziecka nie ochrzci (...) Kopanie w chrześcijaństwo jest stosunkowo przyjemnym zajęciem i mało niebezpiecznym (podkr. - J.R.N.). Doszliśmy więc do tego, że wrogowie religii mogą z satysfakcją wyznawać, ze w Polsce „kopanie w chrześcijaństwo" jest czymś „przyjemnym" i niegroźnym. W Polsce, gdzie 95 proc. Polaków deklaruje się jako wierzący, co oznacza, że jesteśmy „najbardziej religijnym narodem Europy" (wg „Rzeczpospolitej" z 15 marca 2003 roku). Jak tę naszą wiarę pogodzić z takim pobłażaniem dla bluźnierstw, dla znieważania najświętszych symboli religii czy chamskich ataków na wielkiego Papieża-Polaka na łamach prasy, od „Nie" po „Trybunę" etc.l Co powoduje tę letniość, ten brak konsekwencji w naszej wierze, tę tolerancję wobec ofensywy Zła?! Zasługą Radia Maryja jest to, że chce przerwać tę tak patologiczną bezwolność, budzić sumienia Polaków jako jedyny tak prężny elektroniczny środek przekazu, głoszący konsekwentną obronę wiary i wierzących w myśl zasady „Tak-tak, nie-nie", wyrażonej już w tytule głośnego wywiadu książkowego o. Tadeusza Rydzyka. Przewodniczący Papieskiej Rady Kultury Paul Poppard powiedział już wiele lat temu, że Ewangelizacją jest również odpowiednie krytykowanie oraz demaskowanie tego wszystkiego, co w kulturze sprzeciwia się Ewangelii. Jakże znaczące jest to, co robi w ramach takiej właśnie Ewangelizacji Radio Maryja, obnażając kłamstwa wrogów religii i Kościoła, mobilizując miliony ludzi do obrony wartości chrześcijańskich. A przy rym tak mocno rozwijając warstwę modlitewną Radia, dając milionom słuchaczy szansę zbiorowego przeżywania religijnej duchowości, radości wspólnej modlitwy, wielkiej wspólnej „rozmowie z Bogiem". Jakże pięknie pisano o tym we wspomnianej już książce-wywiadzie Stanisława Krajskiego z o. Tadeuszem Rydzykiem „Tak-tak, nie-nie". Obrona wartości chrześcijańskich idzie dziś na każdym kroku w parze z obroną patriotyzmu, tak jak było tyleż razy w przeszłości. Pokażę w tym tomiku jak wielką rolę w atakach na Radio Maryja odgrywają niektórzy niestrudzeni kalumniatorzy historii Polski i polskości, ci, dla których Polska jest rzekomo „nienormalna" od stuleci, ci, dla których sama „polskość to nienormalność". Publicyści lżący największych narodowych bohaterów, od ks. A. Kor-deckiego i hetmana S. Czarnieckiego po czołowe postacie Polskiego Państwa Podziemnego w II wojnie światowej. Ataki na polskość, patriotyzm, oszczercze zniesławiania polskiej historii są tym mocniejsze właśnie dziś, gdy rządzą nami postkomuniści, wyraźnie nie odczuwający więzi z tą historią. Gdy prezydentem RP jest znany „przepraszacz" innych narodów A. Kwaśniewski. Gdy premierem jest L. Miller, który już w 1989 r. mówił w wywiadzie dla francuskiego „La Liberation", że Polacy nie powinni mieć zbyt dużego mniemania o sobie, bo faktycznie jesteśmy tylko „dużą myszą"(!) Na tle takich rządców Polski tym większa jest rola Radia Maryja, budzącego dumę narodową, przypominającego o godności narodowej „starej daty". Radia konsekwentnie broniącego pamięci o narodowej historii i piętnującego tych, którzy ją zniesławiają. Radia, które umacnia wciąż kontakty z Polonią na całym świecie, w czasie gdy rządzący politycy tę Polonię lekceważą i marginalizują czołowych przywódców polonijnych. Jest wreszcie Radio Maryja Radiem Prawdy o dzisiejszej Polsce, pokazującym od lat skalę przeróżnych rywinad, których istnieniu tak długo przeczono w przeważającej większości najbardziej wpływowych polskojęzycznych przekaziorów. Jest Radiem bezustannie alarmującym przeciwko okradaniu Polski, wyprzedaży polskiego przemysłu za bezcen. Jest Radiem Skrzywdzonych i Poniżonych w czasie oszukańczych transformacji w ramach Planu Sorosa-Sachsa-Balcerowicza. Jest Radiem ostrzegającym przed panegirycznym opiewaniem Unii Europejskiej jako domniemanej krainy szczęśliwości, pokazującym jak bardzo dotychczasowe stosunki z UE posłużyły Unii dla wyciągania jednostronnych korzyści naszym kosztem. Jednym z największych atutów Radia Maryja, jednym ze źródeł jego siły jest to, że dodaje nam wszystkim tak wiele otuchy w posępnym czasie zdrad i rozgoryczeń, zgodnie ze słynnym wezwaniem Ojca Dyrektora: Alleluja i do przodu! Radio Maryja uczy nas działań w zbiorowości, prawdziwego „skupienia myśli w jedno ognisko" w walce o wiarę i o Polskę! O ileż groźniejsze byłyby ataki wrogów Kościoła i patriotyzmu, gdyby nie było tego Radia, ustawicznie rozbijającego próby stworzenia antyreligijnego i antypatriotycznego monopolu w mediach. Stąd tak liczne, zmasowane działania dla osłabienia, a nawet likwidacji Radia Maryja, kolejne, z taką furią organizowane nagonki na to Radio. Jednym z głównych celów tej książki jest pokazanie prawdziwych twarzy przeciwników Radia Maryja, zarówno spośród byłych PZPR-owskich towarzyszy partyjnych i środowisk liberalno-lewicowych, jak i garstki złych duchownych, szkodzących swym zachowaniem temu, co powinni wspierać. Pokazuję w tym tomiku dość szczególne grono najzajadlejszych wrogów Radia Maryja, skrótowo przedstawiając niektóre wymowne scenki z ich działań w przeszłości i teraźniejszości. Chcę, aby „były spisane ich czyny i rozmowy", by dobrze widziano, „kto jest kto?". Nie uważam jednak, by trzeba było przesadzać z obawami przed ich atakami. Ich kolejne nagonki spełzną, muszą spełznąć na niczym tak jak wszystkie dotychczasowe nagonki na Radio Maryja. Chcę jednak pokazać charakter i intencje organizatorów tych nagonek, a także wyjaśnić źródła ich fiaska. Niech na tle obrazu ich knowań i nienawistnictwa tym piękniej zarysuje się istota programu i działań Radia Maryja, tego wszystkiego, co jest w nim szczególnie drogie dla nas jako Polaków i jako wierzących. I tego, czego oczekujemy od dalszych sukcesów tego Radia i Telewizji Trwam na drodze budzenia Polski i Polaków Spis treści Radio Prawdy o teraźniejszość Przez lata zapewniano Polaków w najbardziej wpływowych mediach, od telewizji po „Gazetę Wyborczą" i „Rzeczpospolitą", iż rzekomo „przodujemy" w transformacjach w całej postkomunistycznej części Europy. Dziś wiadomo, że przodujemy... tylko w bezrobociu i korupcji. Polska jest w ostatnim stadium choroby, padła duża część przemysłu, rolnictwo przeżywa ogromną zapaść, wykupiono przeważającą część banków, obserwujemy fatalną zapaść służby zdrowia, oświaty, nauki. Teraz trudno jest już przeczyć tym katastrofalnym objawom, gdy... do Argentyny jeden krok. A przecież był jeden potężny środek przekazu, który odosobniony i atakowany ostrzegał przed panegirycznymi kłamstwami różnych jurgieltników. Akcentował wciąż, że Polska jest źle rządzona i wzywał do organizowania się, by budować tamę przed powodzią, ratować zagrożoną Rzeczpospolitą. Tej roli Radia Maryja we wciąż ponawianych próbach zaalarmowania i ostrzeżenia Narodu nie da się zaprzeczyć, tak jak nie można przemilczeć niechlubnej roli jakże wielu polityków i mediów piętnujących Radio właśnie za te ostrzeżenia, zarzucających mu straszenie Narodu, histerię i czarnowidztwo. Czyż nie miało racji Radio Maryja, gdy biło na alarm w dobie pierwszych rządów postkomunistycznych: Oleksego i Cimoszewicza? Czyż nie miało racji ostrzegając przed fatalnymi skutkami niedokonań i pseudoreform rządu Buźka? Czyż nie miało racji przestrzegając przed słuchaniem obiecanek Leszka Millera i jego towarzyszy, tych przysłowiowych „gruszek na wierzbie"? Dziś widać lepiej niż kiedykolwiek jak prorocze były te kasandryczne ostrzeżenia. Gdy nawet na pierwszej stronie SLD-owskiej „Trybuny" czytamy (w numerze z 28 marca 2003 r.): SLD traci. Na sprawie Rywina. Na wojnie. Na biedzie i bezrobociu. Na niespełnieniu obietnicy „Przywrócimy normalność". Nawet we własnych szeregach topnieje wiara, że coś się jeszcze uda zrobić. Po szulerce głosami lewicowych posłów ręce opadają. Czego wymagać od terenowych struktur, skoro ryba gnije od głowy. Partia szykuje się do kongresu. Jak tak dalej pójdzie, po nim będzie tylko zjazd (podkr. - J.R.N.).Nawet w twardo lewicowym tygodniku „Angora" znajdujemy coraz ostrzejsze słowa rozgoryczenia rządami postkomunistycznymi. Tak jak w numerze „Angory" z 23 marca 2003 r., gdzie dwaj autorzy tekstu „Era Millera" napisali bez ogródek: Premier Miller to już trup, polityczne zombi, którego dni są policzone. Czy w świetle tych faktów, tego żałosnego kociokwiku, coraz częstszego nawet w niezłomnych dotąd kręgach postkomunistycznej SLD można dalej twierdzić, że Radio Maryja mówiło nieprawdę ostrzegając, że zmierzamy ku katastrofie? Czy lepiej byłoby, gdyby było bierne, gdyby zamykało swoje audycje przed alarmującymi głosami słuchaczy, gdyby nie biło na alarm w tak wielu dramatycznych „Rozmowach niedokończonych"? Dziś lepiej niż kiedykolwiek wiemy, jak fatalna byłaby taka bierność, taka głuchota wobec zagrożeń dla Polski. A jednak nawet teraz można znaleźć, i to nawet w samym Kościele nieudaczników czy po prostu ludzi „mądrych inaczej", którzy chcieliby zmusić Radio Maryja do milczenia w sprawach trudnych i najboleśniejszych. Można znaleźć katolewicowych duchownych, którzy wzywają do „świętego spokoju" za wszelką cenę i gotowi są zrobić wszystko, aby faktycznie zepchnąć Kościół na bok, do kruchty. Dokładnie tak jak życzą sobie najagresywniejsi SLD-owscy wrogowie Kościoła z osławionym sekretarzem generalnym SLD Markiem Dyduchem. Jakże wymowna pod tym względem była niedawna wypowiedź dominikanina ks. Tomasza Dostatniego w wywiadzie dla postkomunistycznego „Przeglądu Tygodniowego" z 2 marca 2003 r. W wywiadzie dla tego tygodnika dominikanin ks. Dostatni zaatakował Radio Maryja dosłownie z grubej rury, twierdząc, że Obraz Kościoła ukazywany językiem agresji przez Radio Maryja nie jest do zaakceptowania (...) Za pięć, dziesięć lat polski Kościół bardzo wyraźnie przetworzy Radio Maryja. Albo przestanie ono istnieć, albo stanie się radiem czysto religijnym. Prawdziwym skandalem jest fakt, że dominikanin publicznie wyraził chęć ogromnego zawężenia najprężniejszego katolickiego środka przekazu, jakim jest Radio Maryja wyłącznie do roli „czysto religijnej", właśnie tak jak pragną zajadli antyklerykalni i antyreligijni postkomuniści. Bardzo konsekwentni w tej dziedzinie, bo przecież przed 1989 r. oni i inni towarzysze partyjni za wszelką cenę chcieli ograniczyć do „czysto religijnej" roli Prymasa Tysiąclecia i Kardynała Wojtyłę, arcybiskupa Tokarczuka i ks. Popiełuszkę. Aby Kościół odciął się od tego, co przez tysiąclecie stało się tak nierozerwalne - od ogromnej więzi z Narodem, gorącego przeżywania problemów Narodu i prób ratowania go w czasach trudnych. Tak jak robili ks. Skarga i kardynał Hozjusz, pijar Konarski, ks. Staszic, ks. Kołłątaj, ks. Brzóska i ks. Skorupka, kardynał Sapieha, kardynał Hlond i kardynał Wyszyński. Nieprzyjaciele Kościoła chcieliby doprowadzić raz na zawsze do zepchnięcia wierzących katolików na margines życia publicznego, maksymalnego ograniczenia ich wpływu na życie polityczne. Wtóruje im garstka takich niedoczytanych duchownych jak ks. Dostatni, którzy nie wiedzą jak widać o tym, że sam wielki Papież-Polak Jan Paweł II niejednokrotnie podkreślał potrzebę widzenia aktywności w życiu publicznym i widzenia polityki jako różnego rodzaju działalności gospodarczej, społecznej i prawodawczej, która służy wzrastaniu dobra wspólnego. I właśnie te zasady są realizowane w bardzo szerokim zakresie w pracy Radia Maryja. Ojciec Tadeusz Rydzyk niejednokrotnie publicznie odrzucał perfidne argumenty tych wszystkich, którzy pragnęliby, żeby Radio Maryja i inne media katolickie nie podejmowały odważnie polityczno-społecznych spraw nurtujących miliony Polaków. Jak mówił ojciec Rydzyk w lipcu 1995 roku: Jestem przekonany, że katolicy powinni zajmować się polityką, brać udział w życiu publicznym i przejmować odpowiedzialność za losy kraju. Nie możemy pozwolić na to, byśmy stanowili ciche i bezwolne przedmioty, które można przestawiać w dowolnym miejscu i czasie. Spis treści W obronie wiary i polskości W ostatnim dziesięcioleciu doszło do wielu tysięcy ataków publicystycznych na Radio Maryja (tylko w jednym 1998 roku doliczono się około 5000 takich ataków). Wielka część tych ataków, głównie ze środowisk postkomunistycznych i lewicowo-liberalnych) była reakcją na stanowczość wystąpień Radia Maryja przeciwko katastrofalnej polityce gospodarczej próżniaczych „elit" i rozkradaniu Polski. Równie wielką wrogość wobec Radia Maryja wywołuje jego stanowczość w obronie wiary i polskości, publicznego piętnowania sprawców bluźnierczych lub polakożerczych wystąpień. Zdaniem ks. arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, największe ataki przeciwko Radiu Maryja prowokuje niezłomność tego Radia w obronie Kościoła i wartości chrześcijańskich, jego nieugiętość wobec wszelkich kłamstw permisywizmu i relatywizmu moralnego, całkowita niepodatność na próby „rozmiękczania" przez przeciwników Kościoła. Ks. biskup Adam Lepa mówił z kolei o tym, że głównym powodem ataków na Radio Maryja, tym, że jest ono tak nerwowo i z tak wyraźną alergią atakowane, jest jego szczególnie duża rola w umacnianiu tożsamości narodowej Polaków. Spis treści Najnowsze nagonki na Radio Maryja Od połowy 2002 roku ataki na Radio Maryja weszły w swoistą nową „jakość" - przybrały formy skoordynowanego uderzenia w kilku mediach na raz. Ton ataku nadawały jak zwykle przede wszystkim media postkomunistyczne, ale „dziwnie zsynchronizowane z ich napaściami" były przypuszczane dokładnie w tym samym czasie ataki na Radio Maryja ze strony środowisk liberalno-lewicowych, i co zajadlejszych wrogów Radia Maryja na katolewicy. Cele nagonki dobrze zilustrował tekst dziennikarza „Gazety Wyborczej" - R. Zakrzewskiego (w numerze z 9 września 2002 r.). Ustosunkowując się do uwagi jednego z krytyków Radia Maryja, że: Szkoda głowy, żeby uderzać w mur rozgłośni Radia Maryja, Zakrzewski zachęcał do dalszych ataków na to Radio, pisząc: (...) każdy mur ma swoją wytrzymałość. I może w końcu doczekamy się Radia Maryja bez ojca Rydzyka. W połowie września 2002 r. doszło do równoczesnego uderzenia na Radio Maryja w dwóch postkomunistycznych tygodnikach: „Wprost" i „Przeglądzie Tygodniowym" oraz w lewicowo-liberalnym „Newsweek"-u, kierowanym przez byłego współpracownika „Wprost" Tomasza Wróblewskiego. Za pretekst do kampanii posłużył rzekomo nieuregulowany status Radia Maryja w różnych polskich diecezjach, co miało posłużyć jako dowód „nieposłuszeństwa" tego Radia wobec Kościoła. Szybko miało okazać się, że podjęte przez atakujących zarzuty były skrajną manipulacją, zniekształcającą wymowę decyzji Prymasa Polski w sprawie organizacji struktur potrzebnych do promocji archidiecezjalnego Radia Józef. Jak to zaakcentował ks. biskup Antoni Dydycz: Radio Maryja jako jedyna rozgłośnia ma podpisaną umowę z Konferencją Episkopatu Polski (wg „Naszego Dziennika" z 11 września 2002 r.). Jak się okazało, Radio Maryja miało już od dawna w pełni uregulowany statut działania w ogromnej części diecezji. Zniekształcającej fakty nagonce towarzyszyła szczególna dawka hipokryzji. W tygodnikach odznaczających się skrajną niechęcią do Kościoła katolickiego upominano się o jedność tego Kościoła rzekomo zagrożoną przez o. Rydzyka. Wylewano krokodyle łzy na temat rzekomego „nieposłuszeństwa" o. Rydzyka wobec Prymasa Polski, posuwając się do najskrajniejszych przekłamań. Co najważniejsze, celowali w tym redaktorzy postkomunistycznego „Wprost", od wielu lat wyspecjalizowanego w atakach na Kościół, w tym na samego Prymasa i nawet na Ojca Świętego (por. np. napaści na Jana Pawła II pióra prof. Kielanowskiego i angielskiego autora Habblewaithe). Szczytem hipokryzji było również wystąpienie tygodnika „Newsweek" w obronie jedności Kościoła zagrożonej jakoby przez Radio Maryja. Przypomnijmy tu, że redaktor naczelny „Newsweek"-a Tomasz Wróblewski kiedyś z zapałem upowszechniał na łamach „Wprost" godzące w Ojca Świętego brednie niejakiego Bernsteina z USA o rzekomym spisku Jana Pawła II z Reaganem przeciwko Związkowi Sowieckiemu. 5 września 2002 r. doszło również do obszernego ataku na o. Rydzyka i Radio Maryja na lamach liberalno-lewicowej „Rzeczpospolitej". Autor ataku, publicysta katolewicowego „Tygodnika Powszechnego" Jarosław Makowski atakował z grubej rury Radio Maryja za rzekome „głoszenie antysemickich i antyeuropejskich treści". Wrogość „Tygodnika Powszechnego", kierowanego przez ks. A. Bonieckiego do Radia Maryja popchnęło krakowski tygodnik katolewicowy do kroku, który okazał się niebywałą kompromitującą wpadką. 22 września 2002 r. na łamach „Tygodnika Powszechnego" opublikowano grubiański, pełen inwektyw, atak na Radio Maryja i „Nasz Dziennik", sygnowany przez prof. Jana Woleńskiego, znanego z tendencyjnych tekstów antykościelnych, stałego współpracownika, i to dosłownie od pierwszego numeru czasopisma „Bez Dogmatu", kwartalnika o jadowicie antyreligijnym charakterze. Atak Woleńskiego okazał się skrajnym fiaskiem - na łamach „Niedzieli" i „Naszego Dziennika" wyszydzono fakt, że podający się za „katolicki" tygodnik ks. Bonieckiego wykorzystał takiego autora jak Wolenski do ataku na katolickie media. „Tygodnik Powszechny" nie zdobył się jednak na wyjaśnienie całej sprawy i przeproszenie swych czytelników za sięgnięcie do autora znanego z tak wielkiej niechęci do Kościoła. Spis treści Najgwałtowniejsza nagonka (listopad-grudzień 2002 r.) Fiasko wrześniowej nagonki na Radio Maryja nie zniechęciło postkomunistycznych i lewicowo-liberalnych nienawistników. Pod koniec listopada 2002 r. znów wystąpiono ze skoordynowana nagonką na Radio Maryja i o. Rydzyka. Tym razem nagonkę rozpoczynał skoordynowany w czasie atak w zdominowanej przez postkomunistów telewizji publicznej (film J. Morawskiego o rzekomym „imperium ojca Rydzyka" i atak tegoż Morawskiego na łamach lewicowo-liberalnej „Rzeczpospolitej" nr z 26 i 27 listopada 2002 r.). Atakowi „Rzeczpospolitej" towarzyszyły równie napastliwe w tonie teksty „Gazety Wyborczej" z tegoż 26 listopada 2002 r.; sygnowany inicjałami PW tekst „Tajemnice o. Rydzyka i tekst Mikołaja Lizuta „Ojciec dyrektor i tajemnice rodziny". Skoordynowane ataki medialne sięgały do najbardziej niegodziwych chwytów rodem z propagandy PRL-u. Bardzo trafiie w odniesieniu do nich wydawało się sformułowanie „stalinowskie metody" użyte już w tytule rozmowy Katarzyny Cegielskiej z Ewą Polak-Pałkieioicz, członkiem Rady Programowej Polskiego Radia SA („Nasz Dziennik" z 26 listopada br). Jak komentowała Polak-Pałkiewicz: „Rzeczpospolita" wyznaje zasadę, że bez sensacji nie ma dziennikarstwa. Jest to styl prasy brukowej. A więc potrzebny jest „tajemniczy zakonnik" i jego fortuna oraz wymykanie się wszelkiej kontroli. To wszystko stwarza nastrój grozy i niesamowito-ści, niemal jak w powieściach fantasy. Już sobie wyobrażamy mnicha w kapturze, który ukrywa swoją tożsamość i dysponuje jakimś skarbem. To buduje pewien nastrój. Media lewicowe i liberalne usiłują działać na nasze emocje, ponieważ prosta, rzetelna i wiarygodna informacja to nie jest to, czego oczekują wydawcy i właściciele. Kościół widziany z tej perspektywy jest zawsze obcy i zły. Albo „zbyt bogaty", albo „na usługach" wrogów państwa. Spis treści Fiasko wielkiej nagonki Stopniowo coraz wyraźniejsza stawała się kompromitacja nagonki na Radio Maryja, pomimo podjęcia jej dosłownie w dziesiątkach mediów postkomunistycznych i liberalnych telewizyjnych, radiowych, i prasowych. Jak pokazałem wyżej, zbyt liczne były wyłomy w tej nagonce medialnej w udokumentowany sposób kwestionującej jej uczciwość, i co najważniejsze zbyt jednoznacznie krytyczna wobec niej była postawa Kościoła. Co więcej, misternie budowany gmach kłamstw wymierzonych przeciwko Radiu Maryja zaczął się gwałtownie sypać. Jakże wymowny pod tym względem był fakt, że nawet w „Rzeczpospolitej", która opublikowała główny oszczerczy atak J. Morawskiego na Radio Maryja już po kilku dniach zaczęto rakiem wycofywać się z całej sprawy. Na jednej ze strony prawniczego dodatku gazety „Prawo co dnia" ukazał się 29 listopada tekst „Prawne otoczenie kościelnych instytucji". Tekst wyraźnie pokazywał, że Radio Maryja w niczym nie narusza istniejących ustaleń prawnych. Pamiętajmy jednak, że ten prawniczy dodatek jest czytany przez dużo mniejszą liczbę czytelników niż reszta numeru. Już 29 listopada 2002 r. w „Gazecie Wyborczej", a więc w jednym z mediów najagresywniej atakujących Radio Maryja pojawiło się spóźnione smętne przyznanie, że inicjujący nagonkę film Morawskiego został fatalnie spartaczony. Przyznał to nawet znany skądinąd ze skrajności sądów tropiciel rzekomego „polskiego antysemityzmu" Sergiusz Kowalski w tekście pt. „Ten film to zła robota" („Gazeta Wyborcza" z 29 listopada). Pisał tam m.in.: Łatwo, jak wiadomo, wylać dziecko z kąpielą. Łatwo zrobić komuś niedźwiedzią przysługę. Łatwo też zachować się jak słoń w składzie porcelany. Wszystko to udało się Jerzemu Morawskiemu w reportażu o Radiu Maryja. (...) Poetyka reportażu Jerzego Morawskiego przypomina wzorce demaskatorskiego dziennikarstwa stanu wojennego. Nader wymowna była zawarta w tekście Kowalskiego konkluzja: Byłem wstrząśnięty - więcej takich reportaży, zwłaszcza w telewizji publicznej, a słuchalność Radia Maryja wzrośnie o dalszych parę milionów (podkr. - J.R.N.). W tygodniku „Newsweek", który parę miesięcy wcześniej wraz z „Wprost" inicjował agresywną napaść na Radio Maryja ukazała się pełna goryczy konstatacja Michała Kaniowskiego pt. „Rydzyk wzmocniony" (nr z 15 grudnia). Autor pisał m.in.: Ostatni weekend był dla ojca Tadeusza Rydzyka wielkim świętem. Stworzone przez niego Radio Maryja obchodziło 11. rocznicę istnienia. Do Torunia ściągnęły tysiące słuchaczy, biskupi i związani z radiem politycy. Wszyscy dumni ze sprawnego odparcia - jak mówił ojciec Rydzyk - zmasowanych ataków na rozgłośnię. (...) za radiem opowiedzieli się biskupi, wsparcie płynie od ZChN po prymasa. Charakterystyczne były ubiegło-tygodniowe wybory do Rady Stałej, która zarządza Episkopatem. Niespodziewanie nie znalazł się w niej krytyczny wobec radia abp Józef Życiński. Ludzie wyznający inną niż ojciec Rydzyk wizję Kościoła stali się osamotnieni. Z setek wypowiedzi łudzi Kościoła wynika jedno: film Morawskiego spowodował, że Radio Maryja jest dziś silniejsze niż kiedykolwiek. — Ojca Rydzyka przez najbliższe miesiące, a może i lata nikt nie ruszy - mówi „Newsweekowi" proszący o anonimowość działacz katolicki bliski prymasowi. (...) Ubolewając nad błędami organizatorów nagonki, które ułatwiły wzmocnienie pozycji Radia Maryja, Kaniowski pisał m.in.: Wiele niezręczności popełniły też władze państwowe. Trzeba nie mieć za grosz wyczucia, żeby do reformowania działań administracji wystawić wiceministra Wiesława Ciesielskiego, który publikował w antyklerykalnym brukowcu „Fakty i Mity". (...) Spis treści Kto atakuje Radio Maryja?! Jerzy Urban, redaktor naczelny „Nie", były rzecznik gen. W. Jaruzelskiego w czasach jego „wojny z Narodem", czołowy gromiciel „Solidarności" i „krnąbrnych" Polaków, buntujących się przeciw komunistycznej władzy. W „Nie" (z 10 września 1998 r.) Urban uskarżał się na przykład, że ojciec Rydzyk jakoby lokuje się ponad prawem. Człowiek, który procesuje się przeciwko nazwaniu go Goebbelsem PRL-owskiej propagandy, bez żenady posunął się do epitetów w stylu Rydzyk wyrasta na coś w rodzaju Rasputina III RP. Urbanowi wtórowali w atakach na Radio Maryja liczni jego współpracownicy „Nie", począwszy od Piotra Gadzinowskiego po Andrzeja Rozenka, Macieja Weleczko, Macieja Wiśniowskiego i in. Marek Król, redaktor naczelny tygodnika „Wprost", były sekretarz KC PZPR. Wielokrotnie atakował Radio Maryja albo sam, albo z pomocą licznych dziennikarzy swego tygodnika. We „Wprost" z 14 grudnia 1997 r. pisał o „zakompleksionych" obywatelach polskich, wśród których prosperuje ojciec Rydzyk, który robi niezły interes na ludzkiej głupocie, na obskurantyzmie. Kierowany przez M. Króla tygodnik „Wprost" parokrotnie odegrał rolę inicjatywną w organizowaniu nagonek przeciwko Radiu Maryja. Robił to dość perfidnie, występując jako rzekomy obrońca Kościoła katolickiego i Prymasa Polski przed rzekomymi „destrukcyjnymi, rozbijackimi" działaniami o. Rydzyka. W rzeczywistości tygodnik „Wprost" od wielu lat wyspecjalizował się w atakach na Kościół, wielokrotnie atakował Prymasa Polski, a kilkakrotnie nawet samego Ojca Świętego. O tej antyreligijnej roli „Wprost" pisałem już wiele lat temu w tekście „Król jest nagi, czyli „Wprost" kontra Kościół" („Demokracja Polska", 1993, nr 2, s. 12-15). „Wprost" odgrywa szczególnie dużą rolę w zakompleksianiu Polaków, systematycznym sączeniu przekonania, że „Polak nie potrafi" (teksty zatytułowane tak wymownie „Głupi jak Polak" etc.) czy oczernianiu największych bohaterów Polski od hetmana S. Czarnieckiego i T. Kościuszki po czołowe postacie II Rzeczypospolitej. W swoim czasie nawet felietonista „Gazety Wyborczej" Michał Ogórek wyszydził manierę skrajnego oczerniania Polski, swoisty masochizm narodowy szerzony na łamach „Wprost" (por. szerzej omówienie tekstu M. Ogórka - J.R. Nowak „Zagrożenia dla Polski i polskości", Warszawa 1999,1.1, s. 270-271). Marek Borowski, SLD-owski marszałek Sejmu, syn funka, tj. wpływowego funkcjonariusza targowickiej Komunistycznej Partii Polski Arona Bermana, trzykrotnie sądzonego przed wojną za zdradę Polski, a po wojnie m.in. zastępcy redaktora naczelnego komunistycznej „Trybuny". W „Trybunie" z 5 lipca 1997 r. krytykował nawet Leszka Millera za nazbyt pojednawczy stosunek do Kościoła Katolickiego pisząc: Z Leszkiem Millerem łączy mnie przekonanie, że stosunki lewicy z Kościołem powinny się opierać na dialogu i porozumieniu. Miller popełnia jednak błąd - nie zauważa, że papież wyjechał, a ojciec Rydzyk pozostał. Pozostał nie tylko ojciec Rydzyk, ale prałat Jankowski, bp Frankowski, bp Michalik i wielu innych duchownych, którzy bynajmniej nie uczą miłości dialogu. Dla mnie nie jest obojętne, kto wykorzysta zwiększoną przestrzeń aktywności Kościoła: czy kapłani bliscy Ojcu Świętemu, czy ojcu Rydzykowi. Nie jest obojętne, kto będzie nauczał maleńkie dzieci w przedszkolu - czy katecheci wychowani na audycjach Radia Maryja i kazaniach wymienionych biskupów, czy na encyklikach Jana Pawła II. Włodzimierz Cimoszewicz, były postkomunistyczny premier (obecnie minister spraw zagranicznych w rządzie L. Millera) atakował Radio Maryja użalając się na spowodowanie przegranej SLD w wyborach 1997 roku przez bardzo skuteczną mobilizację słuchaczy Radia Maryja, co powinno wszystkich ludzi wierzących w demokrację, bez względu na ich zapatrywania polityczne, bardzo niepokoić (por. „Polityka" z 18 października 1997 r.). Cimoszewicz nie wyjaśnił, dlaczego fakt politycznej mobilizacji słuchaczy Radia Maryja do wyborów, a więc do spełnienia przez nich podstawowego demokratycznego obowiązku obywatelskiego miałby kogokolwiek niepokoić poza komunistami, na ogół bardzo odległymi od wiary w demokrację. Cimoszewicz, syn oficera Informacji Wojskowej w latach stalinowskich, w lipcu 1996 r. podczas uroczystości w Kielcach pozwolił sobie na publiczne, obelżywe dla Polaków stwierdzenia, jednostronnie obciążające ich winą za wszystkie problemy w stosunkach z Żydami. Ówczesne samobiczowanie Cimoszewicza w imieniu całego narodu wywołało protest 21 organizacji kombatanckich i niepodległościowych (m.in. Światowego Związku Żołnierzy AK, Stowarzyszenia Szarych Szeregów i kilku związków więźniów politycznych). Jako minister spraw zagranicznych w rządzie Millera Cimoszewicz był powszechnie krytykowany za ogłoszenie, bez konsultacji z Sejmem, skrajnych ustępstw w dotychczasowym stanowisku RP wobec UE w sprawach ziemi (Na temat W. Cimoszewicza por. szerzej tekst „Czyścioszek" w książce J.R. Nowaka „Czarny leksykon", Warszawa 1998, s. 31-44). Piotr Gadzinowski, przez lata zastępca urbanowego „Nie", obecnie poseł postkomunistycznego SLD. Niejednokrotnie atakował Radio Maryja jako imperium medialne ojca Rydzyka, straszył powstaniem „Maryjstanu" (por. np. „Trybuna" z 12 lipca 1997 r.). Już jako felietonista w „itd." Kwaśniewskiego w latach 80. „wyróżniał się" zamiłowaniem do malowania Polaków jako narodu w jak najczarniejszych barwach. Maksymalnie poparł polakożerczą powieść „Iksowie" Gy. Spiró. W grudniu 1994 r. „wsławił się" wynurzeniami na łamach postkomunistycznej „Trybuny", przedstawiającymi „dobrego" gen. Jaruzelskiego maksymalnie oczernionej przez siebie „Solidarności". Posunął się aż do stwierdzenia, że na tle tego, co etosiarze zrobili ze swoimi ideałami (...) nawet pracownicy stalinowskiego UB stają się sympatyczni. Należy do najgorliwszych niszczycieli polskiego patriotyzmu i najfanatyczniejszych wrogów Kościoła katolickiego. Spod jego pióra wyszedł jeden z najhaniebniejszych tekstów w całej historii „Nie" pt. „Polsko, Macioro Nasza" (nr z 11 września 1993 r.). Wyszydzał tam wybiedzonych Polaków z Wileńszyczyzny, przedstawiając ich jako jakichś tam biednych wileńskich tubylców, przypadkowo mówiących po polsku, za to tym skwapliwiej dążących do tego, aby polska maciora podstawiła dodatkowy cycek. Próbkę „gadzinowskiego" stylu ilustrowała swoista puenta, włożona w usta rzekomego anonimowego rozmówcy Gadzinowskiego: Polska, ta śniona legendarna maciora, okazała się zwykłą maciorą. I teraz wielu Polaków marzy, aby dorwać się do jednego z jej cycków. W „Nie" z 9 lutego 1994 r. przyrównał zebranych w ursuskim domu kultury jako „prawdziwych Polaków" do prawdziwych nazistów. Zarzucił Kościołowi katolickiemu, że na skutek jego „agresywnej ewangelizacji" wytwarza się podział na „Ciemnogród" i „Jasnogród", „wyjaśniając" co jest „Ciemnogrodem": To obóz monopolizujących patriotyzmów „prawdziwych Polaków". Żarliwych, choć często nie doczytanych, obrońców Hetmanki-Królowej Polski. Węszący spiski żydo-komuno-masońskie. Tomasz Nałęcz, jeden z przywódców współdziałającej w koalicji z postkomunistami Unii Pracy, wicemarszałek Sejmu, niejednokrotnie atakował Radio Maryja. W wypowiedzi dla „Życia Warszawy" z 4 grudnia 1997 r. zarzucił temu Radiu, że stwarza wizerunek Kościoła wojującego. Twierdził, że coraz bardziej przerażał sposób uprawiania polityki przez o. Rydzyka. Jaki sposób politykowania lubi poseł T. Nałęcz, nader wymownie pokazał, przewodnicząc powołanej przez Sejm komisji śledczej w sprawie L. Rywina. Dał tam popisy skrajnej pro-SLD-owskiej tendencyjności politycznej. Stanisław Lem, pisarz science fiction, były stalinista i piewca ubeków. Zajadły ateista, pełen antyrełigijnych obsesji (ostrzegał, że Polska stanie się kolonią Watykanu!) i... stały współpracownik „katolickiego" „Tygodnika Powszechnego" (por. J.R. Nowak „Obłudnik Powszechny", Warszawa 2002, s. 37-42). Atakował Radio Maryja na łamach postkomunistycznej „Trybuny" z 23 maja 1998 r., głosząc, że to Radio jakoby wykazuje infantylizm i anachronizm (...) Główna wartość przekazywana przez to radio to nienawiść. Dodajmy, że Lem w niedawno wydanej książce akcentował, że jest kosmopolitą „z urodzenia", ze niejednokrotnie publikował pełne fobii wynurzenia o rzekomych polskich „pogromach" w latach 1945-1946, twierdził, że nasz naród jest ciemny jak mogiła, etc, etc. Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu, jeden z czołowych działaczy kongresu Liberalno-Demokratycznego, potem Unii Wolności i wreszcie Platformy Obywatelskiej. W wypowiedzi z 27 listopada 2002 r. wystąpił on publicznie z andronami o rym, jakoby urzędy państwowe boją się Radia Maryja, a szefowi tego radia o. Rydzykowi udało się w jakimś sensie sterroryzować dużą część aparatu państwowego. Ojciec Rydzyk w roli „terrorysty" zastraszającego SLD-owski „aparat państwowy", może i tajne służby! Tym, których zaskoczyły te iście groteskowe oskarżenia rzucone z wdziękiem słonia przez Tuska warto przypomnieć, co pisał na jego temat już w 1994 r. w katolickim „Ładzie" przywódca opozycyjnej frakcji wśród liberałów Lech Mażewski. Oskarżał on Tuska jako jedną z osób szczególnie odpowiedzialnych za swoistą barbaryzację KL-D, jej odejście od pierwotnych programowych nawiązań do tradycji etyki chrześcijańskiej i nagłaśnianie antyklerykalizmu. Jak pisał Mażewski już pod koniec 1992 r. czołowi przywódcy (D. Tusk czy J. Lewandowski) zaczęli krążyć po Polsce z kagankiem oświaty seksualnej, twierdząc, że bez nieograniczonego prawa do aborcji nie ma prawdziwej demokracji, a jedynie zakamuflowana dyktatura Kościoła. Janusz Lewandowski, były minister prywatyzacji w rządach J.K. Bielec-kiego i H. Suchockiej. Atakował Radio Maryja w „Życiu" z 26 lipca 1997 r., oskarżając je o rzekomą "histerię". Na łamach „Wprost" z 11 maja 1997 r. zacytowano atak Lewandowskiego na Radio Maryja, zarzucający mu rzekome posługiwanie się językiem nienawiści, zupełnie nieadekwatnym do wartości, którym ta stacja powinna służyć. W innym tekście („Gazeta Wyborcza" z 30 kwietnia 1997 r.) Lewandowski zaatakował „trójkąt antykomunistycznej krucjaty": „Solidarność"-ROP-Radio Maryja. Lewandowski musi ze skrajnym zdenerwowaniem słuchać wygłaszanych w Radiu Maryja krytyk metod tzw. prywatyzacji mienia narodowego kosztem Narodu, a tym bardziej wysuwanych w ślad za tymi krytykami żądań radykalnego rozliczenia popełnionych niesprawiedliwości.
Posted on: Mon, 02 Sep 2013 15:45:08 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015