Wszystko zaczęło się w Strzelnicy. Zbiórka w ostatnią - TopicsExpress



          

Wszystko zaczęło się w Strzelnicy. Zbiórka w ostatnią niedzielę o 10:30 i rój rowerów na starcie. Myślę, że ze Strzelnicy wystartowało nas ze 30 osób, a kolejne dołączyły na trasie lub przyjechały na plażę do Łubiany. Szczególnie raduje duża ilość dzieci – młodego narybku morsowego. Trasa z założenia łatwa, bo miała nikogo nie odstraszać, więc sprawnie, w mniej lub bardziej zwartej kolumnie pokonaliśmy ją, kierując się najpierw na Wieprznicę, a potem na Łubianę dookoła jeziora Garczyn, po części trasą I Biegu Morsa. Na plaży właściwie tylko kilka osób, więc około 50 morsów zrobiło spory tłok. Szybko rozpaliliśmy ognisko, a potem samorzutnie podzieliśmy się na 3 grupy: dzieci, które głównie korzystały z wody; kobiety skupione wokół ogniska, przygotowujące kiełbaski dla mężczyzn, walczących jak lwy północy o prymat w siatkówce. Niestety, moja drużyna mimo, że czasami prawie gryzła piasek, przegrała walkę 2 punktami (to pewnością dzięki służbom specjalnym, które rozpracowywały ten mecz…) . Potem ognisko, kiełbaski , pyszne ciasto, upieczone przez nasze niewiasty i rozmowy (jeżeli jakiś facet upiekł ciasto, to go bardzo przepraszam za pominięcie). Przy ognisku zebrała się też rada starszych, ustalając dalsze szczegóły naszej działalności – ale to wkrótce, w innych „ogłoszeniach parafialnych”. Niektórzy marudzili, że jeszcze woda za ciepła, że jeszcze się nie wybudzili się ze snu letniego, ale prawie wszyscy wskoczyli do wody popływać. A wszystko pod czujnym okiem Panów ratowników. Niemałą furorę robił, zwłaszcza wśród dzieci – Budyń. Mała labradorowata kulka, która wciskała się wszędzie. Oczywiście, facetom kojarzył się z jedzeniem, a kobietom z literaturą piękną. Jeszcze ostatnie rozmowy np. z kandydatami na Morsów z Torunia i… czas było się zwijać. Tym razem udaliśmy się piękną, nowo wybudowaną Schetynówką do Łubiany w kierunku odwrotnym do Kościerzyny. I już w krótce robiliśmy pamiątkowe zdjęcie przed szpitalem. Kiedy wydawało się, że to już koniec, cała reszta udała na ulicę Długą na LODY. Niestety, osy też dzielnie walczyły o byt, żądląc Jasia. A ja tam byłem, miód i wino piłem – żartuję, jak kieruję, to nic nie piję
Posted on: Thu, 29 Aug 2013 21:42:33 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015