Żyjemy w kraju-fenomenie. I nie mówię tutaj o tym, że - TopicsExpress



          

Żyjemy w kraju-fenomenie. I nie mówię tutaj o tym, że Krzysztof Ibisz był posłem z ramienia min. Partii Emerytów i Rencistów "Nadzieja". Wcale też nie chodzi o to, że Polska ma bardzo ładny kształt (w nieoficjalnym rankingu kształtów Adama zajmuje zaszczytne 2. miejsce, po krzyżu maltańskim). Fenomenalne jest to, że 20 lat temu robotniczy ruch pośrednio doprowadził do upadku komuny. Ruch robotniczy, który spotykał się w kościołach, a na sztandarach miał Matkę Boską. Jeden z tych ruchów, które sprzeciwiają się gospodarce planowej. Taki co to nie był jakoś szczególnie inspirowany przez sprośnych zachodnich intelektualistów, tylko zaściankową tradycję i staroświecką patriarchalną religię. Dzięki czemu rewolucja, którą spłodził, w odróżnieniu od innych, dyktowała powrót do korzeni, miast się od nich odcinać. A my nie potrzebujemy szukać tożsamości, mamy bogactwo tradycji, na której możemy się opierać i gotowy mit założycielski, z którego w zależności od tego czy czytamy "W Sieci", czy "Gazetę" możemy być mniej lub bardziej dumni. Skoro tak jest, to dlaczego mamy tylu przedstawicieli kultury hip-hopowej? No przecież w moim mieście roi się wręcz od białoskórych raperów z dziewczynami, które koniecznie chcą wyglądać jak biczysy z teledysków Pięćdziesiąt Centa. Problem jest taki, że - niezależnie od tego ile czasu spędzą na solarze - nie będą. Stereotypowy rodzimy raper, nazwijmy go Złoty-Pięćdziesiąt, jest synem robotnika budowlanego Janusza i sklepowej Grażyny. Oboje rodzice pracowali, a on pomimo tego, że chodził na wagary i pisał "HWDP" na szkole, to tę szkołę skończył i nigdy nikogo nie zastrzelił. Jeździł samochodem, ale nie cabrio, bo padało, i nie dużo, bo paliwo drogie. Pali maryhuane, ale raczej z lufki i do tego przeżenioną majerankiem. Odkąd skończył szkołę pracuje u mechanika, ale nie lubi tej pracy. Jak każdy hip-hopowiec śpiewa o tym co widzi, a nie widzi biczysów szejkujących asami, ani wojen gangów. Murzyna widział raz. Jakby podliczyć to procentowo - najwięcej patrzy na meblościankę, na której stoi telewizor i kolekcja "Światów Wiedzy*" (na drugim miejscu są mama i tata, z którymi mieszka). Ma to nieszczęście, że rapuje w języku wielokrotnie trudniejszym i bardziej złożonym niż angielski, przez co jego wtórny analfabetyzm jest wielokrotnie bardziej oczywisty dla słuchacza, niż w przypadku Nigerów z Bruklinu. Gdyby "się" nie rymowało się z "cię" musiałby zrezygnować. Permanentnie "uczy się" jeździć na deskorolce, no kurwa, czy jest w Polsce, ktoś kto potrafi jeździć na deskorolce? Jest szary i chujowy jak ta postkomunistyczna rzeczywistość, którą przez lata nasiąkał, jego kolorowe ubrania, przez kontrast, tylko to podkreślają. Wypadkową tego jest polska muzyka hip-hopowa. Pierwsza połowa większości płyt to smutne popierdywanie o beznadziei życia w blokach. Reszta to piosenki hip-hopowe o hip-hopie. Jest też rap patriotyczny, ale jedyne z czym im się rymuje "Samosierra" to "Opel Sierra" i jakoś ciężko to ułożyć w kawałek. "Ambitny" hip-hop typu LUC i inne takie, jest tak samo fajny, jak polski "ambitny" Jazz, czyli wcale. Podsumowując: żeby grać blues, jazz, czy hip-hop nie trzeba być czarnym, można być bardzo brzydkim białym, ale koniecznie z Ameryki. Dlatego wszyscy raperzy, skończcie z tymi wygłupami i przyłóżcie się do mechaniki samochodowej, bo coraz ciężej o dobry warsztat. *A jak już musicie, to otwórzcie te Światy Wiedzy i porapujcie o czymś z tego. Coś jak: "Neandertalczycy, żyli w środkowym paleolicie, natomiast ja dla hip-hopu poświęciłem życie. My wszyscy żyjemy w czwartorzędzie, okresie kenozoiku a ja na deskorolce uczę się robić wiele trików, bo na razie jeszcze nie umiem..."
Posted on: Sun, 08 Sep 2013 16:05:11 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015