odc.9 Widzicie! Umieją się jeszcze bawić we Francji!... Jeśli - TopicsExpress



          

odc.9 Widzicie! Umieją się jeszcze bawić we Francji!... Jeśli więc idzie o wstawianie, to Francuzi nie potrzebują obawiać się konkurencji. Dowiedziono oficjalnie z absolutną pewnością, dotykalnie, namacalnie, z zegarkiem w ręku, szklanką, butelką, gąsiorem, każdym, jakim kto chce naczyniem, że Francuz jest światowym championem picia, championem niebezpiecznym, przewyższającym każdego o kilkanaście stopni. Czytelnik marny, to możliwe, ale niezrównany pijak! Nie może być nawet mowy o jakimkolwiek współzawodnictwie. Nawet Anglik, którego się wymienia, jako niezrównanego kirusa, nie wytrzyma porównania. Co za bluff! Co za śmieszna pretensja! To bardzo proste. Żaden nordyk, żaden Murzyn, żaden dziki, tudzież żaden cywilizowany człowiek nie dorówna Francuzowi w szybkości i zdolności pompowania w siebie alkoholu. Tylko Francja może tu pobić swój własny rekord. Zresztą są to nieomal jedyne rekordy, które może jeszcze pobijać. Ale pod tym względem jest „hors coneours”, „prima classa”. W innych sportach Francuz się oszczędzą, trzyma się w rezerwie. Nigdy nie jest zbyt zawzięty, zbyt zapalczywy. On tak błyszczący w życiu, przestał już błyszczeć na stadionach. Że Francuza mierzi czytanie, to można zrozumieć, można tego bronić, to się może nawet stać bardzo miłą oryginalnością. Że woli paplaninę od tekstu książki, ustną retorykę niż odczytywanie paragrafów... Czerniliby nie?... Cóż w tym złego? Jeśli jednak już od pięćdziesięciu lat prawie na wszystkich stadionach, we wszystkich rodzajach sportu, zawsze nieodmiennie, przy każdej okazji jest bity, dziecięco niezaradny, wyśmiewany, to może to być również oryginalnością, ale bardzo upokarzającą. Ta wielka, nieskończona liczba porażek sportowych hamuje wrodzoną fanfaronadę francuską. Tym razem w obliczu tych klęsk zarówno stałych jak i imponujących, nieuniknionych, ich mistrze gadają trochę mniej. Masy tracą zaufanie, burzą się, medytują... Ale po co medytować? Odpowiedź jest łatwa, jasna, oślepiająca ,płynie pełnym korytem, jeśli się wolno tak wyrazić: pijaństwo. Ta przedmowa nie jest zbyteczna. Stawia nas ona w obliczu drugiego królika Francji, monarchy drugorzędnego lennika wiernego wezyra, zawdzięczającego swoje odznaczenia ogłupieniu mas, szynkwasowi i poddanemu procesom chemicznym sokowi z winogron. Dzięki porozumieniu politycznemu, które jest absolutnie nietykalne, dzięki całkowitemu milczeniu i wszelkiego rodzaju zachętom, król-knajpiarz zdobył nieograniczone prawa do prowadzenia swego okropnego rzemiosła truciciela i mordercy. Nic mu nie może zamącić pokoju: prasa, radio, prefekci, państwo, wszystko mu jest podporządkowane, wszystko jest na jego usługi... Ponad wszystkim dominują dwa ryczące lwy obecnej reklamy: kino, które ogłupia i wino, które truje Jedyną, natychmiast karaną zbrodnią we Francji jest każde targnięcie się na przywileje winiarzy. Ich wielkim interesom Francja zaprzedana jest całkowicie, ze wszystkimi bebechami, z mózgiem, z duszą. Wino jest we Francji narodową trucizną. Knajpiarz bruka, usypia, zabija, gnoi rasę francuską tak samo skutecznie, tak samo gruntownie, jak opium zgnoiło rasę chińską, haszysz Persów, coca Azteków. Gdy się prosi Żyda o pokazanie jego papierów, to natychmiast odpowiada, że pochodzi z Owernii, z Korsyki, z Touraine. Jest pracowity, poczciwy, lojalny, wierny. Kwas pikrynowy również ma tylko zalety, same cnoty, jednogłośnie i raz na zawsze uznane za najwyższe, naturalnie, rozumie się, - świadczą o tym wyrabiane co roku miliardy naboi. Wino zawsze jest napojem bardzo niewinnym, antyrachitycznym, pomaga trawieniu, wzmacnia organizm, usuwa szkodliwe fermentacje, zabija mikroby, daje lotność umysłu, świeżość inteligencji. (Francuzi są najdowcipniejszym narodem świata), a przede wszystkim „przedłuża życie”. Ale mimo to wszystko, śmiertelność we Francji nie przestaje przewyższać śmiertelności na całym świecie. Oto cyfry: Na 1000 ludzi umiera rocznie: We Francji – 15,7 W Anglji – 11,7 W Niemczech W Belgji – 12,00 W Hiszpanji – 15,6 W Irlandji – 14,4 W Grecji – 15,5 W Szwecji – 11,2 W Szwajcarji – 12,1 W Norwegji – 10,2 W Australji – 9,5 W Nowej Zelandji – 8,2 Pomimo wszystkich zachwytów, schlebiań, jakimi karmi nas codzienna prasa, pod tym względem, jak nieomal i pod każdym innym, Francja jest jednym z najbardziej zacofanych krajów całego świata. Cyfry w ręku. Jednak musimy przyznać sprawiedliwość winu. Nic by go nie mogło zastąpić, jako środka do ogłupiania mas. Wino jest najtańszym, najskuteczniejszym ze wszystkich znanych środków moralnego znieczulania. Mówiąc bezstronnie, trzeba stwierdzić, że wybory lewicowe są znacznie bardziej pijane, niż prawicowe. Nigdy jeszcze knajpy nie miały takiego powodzenia, jak w okresie „czterdziesto-godzinnego tygodnia pracy”. Lud? Nigdy nie miał tyle wolnego czasu, nigdy nie było tyle pijaństwa.. .Nigdy jeszcze knajpy i fabryki alkoholu nie zaznały takiej świetności. Popatrzcie nieco. Co za zbytek! Nieustające święto, niekończący się 14 lipca. Demokracja szumi, kipi. Nigdy jeszcze reklama napojów alkoholowych nie była tak bezczelna, tak zuchwała. Pewność siebie producentów win doszła do szczytu. Co mają do stracenia? Nic. 350.000 knajpiarzy zastąpiło wszystko w życiu mas francuskich.. Kościół, śpiewy, tańce; ludowe, legendy i t. d. Pędzi się tłumy do szynku, jak stado cieląt do wodopoju. Lud nie ma, nie odczuwa już żadnych innych potrzeb, oprócz potrzeby nowych knajp: „Więcej wolnego czasu .więcej knajp”. Biblioteki?... Popytajcie nieoo, czy od czasu wprowadzenia czterdziestogodzinnego dnia pracy zwiększyła się w nich frekwencja. Odebrano ludowi nawet myśl o tym, że mógłby żyć inaczej, mieć inne potrzeby, inne zainteresowania, pragnienia, oprócz obżarstwa i pijaństwa. Centrum duchowym, ogniskiem wszelkich zainteresowań wsi czy miasteczka, nie nie jest już ani kościół, ani dwór, ani nawet merostwo. Jest nim całkowicie i wyłącznie kawiarnia, bar, knajpa. A co za piękne zdobycze duchowe w miastach! Miasto oprócz knajpy, ma jeszcze kino. „Komplet” nowoczesnego oszałamiania... 350.000 szynkarzy przymilająeyeh się, słodziutkich dozorców więzień pracującego ludu, dozorców 350.000 razy straszniejszych, pewniejszych siebie, skrupulatniejszyeh, bardziej małostkowych, niż wszyscy widoczni dotychczasowi tyrani, wszyscy prawodawcy, wszyscy panowie... Żadnego porównania... Wysysają krew i pieniądz z tego, co jest fundamentem. Oddają lud w niewolę Żydom, lud rozbity, męczony czkawką, zataczający się, zewstrętniały, przyjmujący z pokorą każde jarzmo, każdą katorgę, godzący się na każdą zbrodnię. Cóż przedsiębrali, jakich środków chwytali się nasi wielcy żałośni bracia? Ci permanentni uczestnicy wszystkich bez wyjątku cierpień ludu, czego się imali aby ten lud uwolnić od jego najistotniejszego, najbezwzgledniejszego, najbardziej nienasyconego wroga - alkoholizmu... Nic, absolutnie nic... Przeciwnie. Spekulanci giełdowi, Żydzi, lub szabesgoje, nigdy jeszcze nie mieli tak bogatego, tak obfitego żniwa, takiego złotego okresu, jaki przeżywamy od chwili zwycięstwa Frontu ludowego, Frontu mas. Tak samo wytwórcy wszelkiego rodzaju napojów wyskokowych obowiązani są jak największą wdzięczność rządowi „Boom Blum” za czterdziestego-dzinny tydzień pracy i za niesłychany wzrost pijaństwa. Co zrobili nasi rozbijacze, nasi rozprószyciele ciemnoty, co zrobili, aby rozpędzić te gęste opary alkoholowe, w których się dusimy, od których giniemy? Ach, prędzej byliby sami rozpędzeni powstałą natychmiast burzą w chlewniach Lucyfera... Niech by tylko spróbowali zdradzić! Jakich sposobów imali się nasi wielcy o wielkich pyskach buntownicy, nasi sławni tępiciele wszelkiej niesprawiedliwości, co zrobili by uzdrowić nieco ulicę? By choć odrobinę wstrząsnąć najobrzydliwszą, najnikczemniejszą ze wszystkich znanych dyktatur, dyktaturą 350.000 szynkarzy? otoczonych blaskami chwały i fortuny, eksploatujących, dziesiątkujących naszą ludność, a wszystko to pod całkowitym protektoratem władz publicznych, przy osławionym czterdziestogodzinnym tygodniu pracy. Całe terytorium Francji to jedno olbrzymie, ogłupiające przedsiębiorstwo, to wielka żydowsko - pijacka kloaka. Nikt o tym nie wie? Nikt nic nie mówi? To już nie wół, to w języku wielkich Żydów Himalaja. „Commodo et incommodo”... Żarty? Francuz jest sprzedany z duszą i ciałem wielkim przemysłowcom winnym - Żydom lub nie - Żydom. Szynkownia jest królową, kiedy Żyd jest królem... W imię powszechnej higieny, w imię publicznej moralności, tego lub innego bałamuctwa wypowiada się niby walkę dwom czy trzem domom „rozkoszy” na prowincji, ale jeśli tuż obok bezkarnie doprowadzają was do szaleństwa, do zbrodni, do zidiocenia za pomocą alkoholu w czterystu tysiącach karczem - to nikt nawet nie piśnie, wszyscy są zadowoleni. Co za paskudztwo!. Co za smrodliwa hipokryzja!... Zresztą wszystkie nasze żydy z wielkiego socjalizmu, nawet ci, co wcale nie piją, w praktyce, w kuchni politycznej okazują się całkowicie przyjaciółmi pijaństwa, będą się zawsze czołgać u nóg króla-karczmarza, by zechciał na nich głosować, intronizować ich. Przezorność, szacunek, wdzięczność, powtórne obrzezanie. Gadatliwe, bubkowate, próżne Południe Francji jest wymarzonym polem dla Żydów. Opium dla ludu to nie religia, oszczekiwana i osaczana ze wszystkich stron, lecz triumfujący alkoholizm. Z religią prowadzi się spory, stawia się jej tysiące zarzutów, ośmiesza się ją, ale o pijaństwie, o alkoholizmie, to ani mru mru!... Pomiędzy sobą, a nicością Frańcuz nie widzi obsolutnie nic, oprócz Żyda i szynkarza. Triumfuje Żyd i Wino! Nie zapominajmy, że z olbrzymiej ilości wypijanego we Francji alkoholu 80 procent przypada na wino, „dobre wina naszych ojców” Naszych ojców, którzy pijali jedynie zwyczajne i nieszkodliwe „lekkie piwa” domowe i takoż niewinne „wina”. Nasi przodkowie nawet nigdy nie przypuszczali, że mogą istnieć takie jak dziś napoje-trucizny, te ozdobione pięknem i etykietami żrące płyny, te Eliksiry Przytułków, któremi się zalewa obecnie suwerenny lud pod zachwyconym okiem tych wielkich apostołów. Bastylia ?... Żarty!... Popatrzcie nieco na to, co zajęło miejsce Bastylii, popatrzcie na szynki... Jako bat i środek wyzysku, są one skuteczniejsze niź sto tysięcy Bastylii! Suwerenny lud? Od 1793 roku jest on suwerenem, panuje w alembiku. Nie wychodzi z niego i już nigdy nie wyjdzie. Od owego sławetnego suwerennego dnia każdy środek, każde prawo, każde nawet zwykłe aresztowanie - wszystko było przedsiębrane, ogłoszone na chwałę, dla chwały, bezkarności, zuchwalstwa i szczęścia mnożącego się szynkarstwa. Widzieliśmy wszyscy, do czego doszło. Widzieliśmy ministra i to ministra Oświecenia Publicznego, który za pomocą formalnego okólnika zachęcał wszystkie francuskie szkoły do picia wina! Z obawy, że nauczyciele mogą się zamało przejąć tym posłannictwem, dał im bardzo stanowczą przestrogę, zmuszając ich w ten sposób do całkowitego oddania się sprawie pijaństwa, do wygłaszania pochwał na cześć wina i w rezultacie mnożenia coraz to większej liczby epileptyków według najwyższego nakazu. O rządzie ludu dla ludu, pijany rządzie! O hydro ignorancji! Zwróćmy uwagę, że we Francji połowa młodzieży męskiej w wieku poborowym z racji najrozmaitszych schorzeń, różnych form rachityzmu nie nadaje się do służby wojskowej; część odrazu się całkowicie eliminuje, a część dostaje odroczenie. I dokonywa się tego w komisjach które natomiast bardzo dbają o powołanie, o zgromadzenie pod sztandarami jak najwięcej ludzi. Z powodu pijaństwa 50% ludności Francji spadło do poziomu odpadków fizjologicznych. Zresztą to pompowanie w siebie alkoholu, to zatruwanie się całej rasy jest jedną z niepoślednich przyczyn i ogólnego upadku narodu, tej strasznej anemii, jałowości, banalności tego znudzenia się, tego braku jakiegokolwiek natchnienia, tej zniewieściałości, tego bezustannego powtarzania się plotkarstwa, zgryźliwej drobiazgowości, mściwej małostkowości i całego zespołu niezmniernie przykrych i rzucających się w oczy braków, na które już prawie od stu lat cierpi cała francuska twórczość intelektualna. Najpierw lud, a potem inteligencja całkowicie utraciła swoją wartość, swą siłę, swe zdolności, utraciła wszystko, co miała w sobie prawdziwie pięknego, co było jej „muzyką”. Pozostały jej tylko zachcianki, zamknięte w mięsie, nasiąkłym do głębi alkoholem, rozmoczonym w winie. Zwykły dramat rasy alkoholików, rasy, skazanej na umysłowe i fizyczne zwyrodnienie. Doskonale o tym uświadomieni żydowscy przywódcy frontu ludowego nie błądzą. Zakładają swe główne kwatery w departamentach, produkujących wina. Doskonale wiedzą, że dyktatura we Francji może się utrzymać, może istnieć tylko wówczas, gdy każda jednostka, nie wyłączając i dzieci, będzie nasiąknięta alkoholem, oszołomiona, ogłupiona za pomocą kina. Francuz obecnej doby jest jedyną żywą istotą pod słońcem, która nigdy nie pije czystej wody. - Ma on smak tak zepsuty, że czysta woda wydaje mu się trucizną. Odwraca się więc od niej jak od trucizhy. A Chińczycy? Pytam w jaki sposób zostali ostatecznie i absolutnie obrabowani, podbici, zniweczeni, obezwła. dnieni? Przy pomocy opium! A czerwonoskórży? Przecież początkowo tak znakomicie umieli sobie radzić z Jankesemi wszędzie, gdzie ich tylko napotkali. Co uczyniło niewolnikami tych dzielnych walecznych ludzi? Ratafia! Rum z trzciny cukrowej, najbardziej popularna trucizna w epoce podbojów. Czy to nie podstęp, nie złośliwość? Taki sam los czeka i Francuzów. Będą podawani w sosie „a la vinasse”. Robi się to już nawet teraz. Nie ma żadnej wątpliwości. Zdobywca musi być pod każdym względem pewny swych niewolników, musi bezustannie trzymać ich mocno w garści, muszą mu być zawsze upadlająco posłuszni, musi mieć pewność, że wtedy, gdy będą już dostatecznie ogłupieni, otępiali, ulegli, zramoleni aż do szpiku kości, pełni najwstrętniejszego służalstwa... będzie mógł, jeśli uzna to za stosowne, rzucić ich do rozpalonego na czerwono pieca do pieczenia mięsa, aby już nigdy nie mogli wierzyć, aby w tym stadzie nie było z powodu wahania ani jednego włoska jeżącej się sierści, by nie mógł się z niego wydobyć najsłabszy szmer skargi. Zresztą trzeba przyznać, że stado bardzo odważnie wchodzi na każdą krzyżową drogę, którą mu ukazują, odważnie podąża ku krematorium, samo, podniecane tylko napomnieniami oraz dzikimi wrzaskami i wyciem galerii... oczywiście. To przestało już być cudem, to zrobiło się już banalne. Tyrania i wojny zawsze istniały na świecie, tylko były mniej doskonałe, teraz wszystko to odbywa się daleko sprawniej, wspanialej. Ofiary są dobrowolne, bo organizatorzy ich mogą nęcić, przygotowywać, mogą w oparach, wydobywających się z pewnych filtrów, ukazywać najwspanialsze, najpiękniejsze wizje, w oparach zgniłej, chemicznej magii, trwałej, niezawodnej trucizny, w oparach winnego alkoholu. To bilard, to raj,... wygrywa się we wszystkim, tak samo na powierzchni, jak i w głębi. Z jednej strony rzeźnia, przystrojona, gotowa, z drugiej zaś dystylarnia w pełnym ruchu, beczki, gąsiory, gąsiorki... Pełne radości i szczęścia banki wytłaczają, filtrują, naciągają całą siłą pary. Aeszty dokonywa instynkt, pewny, niezawodny, instynkt śmierci drzemiący w każdym człowieku, w każdej idącej na zgubę rasie instynkt, o którym się nigdy nie mówi i który sam nigdy nie mówi, instynkt najbardziej uporczywy, najbardziej silny, nienaruszony, niemy. Instynkt który się nigdy nie upija, zawsze czeka... nasłuchuje. Ile afiszów. Ile obietnic! Jaka błogość! Demagogia szafuje nektarem, huczy, wybucha! To jarmark. Wielki karnawał kłamliwego słowa. Posłuchajcie tych sługusów, tych pachołów tortur, posłuchajcie, zastanówcie się, co znaczą ich pełne kłamstw wycia, co mówią zasłuchanym, wpatrzonych w nich swoim ofiarom. Czego chce, czego żąda lud?... - Pracy i chleba!... Ależ skądżeż, świntuchu, skąd? Co znowu? Ty wiesz dobrze, ty wiesz lepiej niż ktokolwiek inny. Lud chce próżniactwa i alkoholu! Tego przede wszystkim i nade wszystko! W rodzinie robotnika francuskiego więcej się kupuje wina niż mleka i chleba. Na alkohol i tytoń lud francuski wydaje o wiele więcej niż na pożywienie. To przyznaj, to powiedz, zgniłku! Wendel! Wendel! Wendel! Obłuda! Śmieszne! Śmieszne! udane oburzenie. Znam stu dy-stylatorów sto razy więcej zbrodniczych niż Wendel, którzy zabijają co rok sto razy więcej ludzi, niż wszyscy Wendlowie świata, razem wzięci. A ich przedsiębiorstwa, ich interesy są o wiele silniejsze, znacznie mniej zagrożone, niż interesy Wendla. Tylko, że dystylatorzy trzymają w swych garściach wy to dobrze wiecie - wszystkich waszych wyborców, wszystkie listy i to zamknęło wasze brudne, śmierdzące, krzywe kabotyńskie pyski, bo się boicie dystylatorów. którzy są waszymi panami, śmiertelnie się boicie. Popatrzcie trochę na ich „papiery”. Na wzrost ich kapitałów. Czyście ich choć musnęli swymi rygorami? Nie ma głupich! To są benjaminki ustroju, wszystkich ustrojów i tego, którym nas chcecie uszczęśliwić. Ci pretorianie trucizny mogą, zupełnie tak samo, jak Żydzi, długo i spokojnie czekać ze swymi „funkcjonującymi permanetnie szynkami” końca waszych komedii, waszej maskarady, waszych błazeństw, wiedzą bowiem doskonale, co warta jest każda rewolucja. Wymierzyli je dokładnie, beczkami, baryłkami! Wiedzą, że bez nich runęłaby każda francuska władza, nieodwołalnie, bezapelacyjnie... Wiedzą, że są i zawsze będą niezbędni. .Oni to właśnie pędzą do urn waszych wyborców, oni rozpalają krew w żyłach waszym zwolennikom. Bez szynków i szynkarzy bylibyście niczym, z szynkarzami jesteście wszystkim. Jutro, po dokonaniu rewolucji „komunistycznej” będzie tyle szynków, ile jeszcze nigdy u nas nie było... Francja wolna, pijana, oplugnwiona, szczęśliwa... Pomimo całej waszej próżności, głupoty, lekkomyślności są lekcje historii, które się pamięta. Pewnie więc pamiętacie, jak drogo zapłacił car Rosji za swoje ostatnie „ukazy”, za swoje zarządzenia przeciwko wódce. Do obalenia cara, wywrócenia tronu i do wypatroszenia całej carskiej rodziny w syberyjskiej piwnicy znacznie więcej przyczyniły się jego edykty przeciwko wódce, aniżeli wszystkie śledzenia tataro-żyda Ulianowa-Lenina. Stalin? On nie jest tak głupi.. Nie odbiera wszystkiego swoim muzykom, zawsze zostawia im po kilka rubli, aby pomimo całej swojej nędzy, mogli w ten czy inny sposób zalać robaka. Kto nie jest stale mniej lub więcej pijany, ten zawsze będzie tylko szarym obywatelem, drobiazgowym głupcem, nieprzyjemnym kolegą i wątpliwej wartości żołnierzem. Jest to człowiek podejrzany, nabrzmiały nieufnością, to nalany wodą anarchista, którego się powinn o podziurawić...
Posted on: Mon, 24 Jun 2013 20:28:56 +0000

Trending Topics



Recently Viewed Topics




© 2015